handzia Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Jeżeli nawet coś Ci się nie spodobało, masz jakieś uwagi, to można to powiedzieć w inny sposób. A nie szczuć...i obrzucać błotem osobę, która tyle dobrego zrobiła dla zwierząt. To niewyobrażalne po prostu. Zaraz napiszesz, że bronię Funi. To nieprawda. Ja bronię sprawiedliwości. Bo wiem jak jest, jestem tu na miejscu, i nie będę siedzieć cicho jak ktoś jest niesprawiedliwie oceniany. Sama niedawno umieściłam bardzo przerażoną sunię u Funi. Też bała się obroży i smyczy. Po trzech tygodniach to pies nie do poznania. Chodzi na smyczy, cieszy się na widok człowieka, co na początku było tylko marzeniem. Quote
joaaa Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Tak sobie podczytuję wątek i prawdę mówiąc przeraziło mnie to co napisała Funia: [quote name='funia']Pies jest bezproblemowy ,przyjacielski i wesoły do czasu kiedy nie próbuję założyć mu obrozy nie wspominając już o smyczy .....Zaczyna się horror i to nie w przenośni . Obroża w ,której przyjechał zeszła podczas pierwszej szarpaniny na lince .W grę wchodzi tylko i wyłącznie obroża zaciskowa i taką właśnie próbowałąm mu założyć ,ale niesttey absolutnie nie daje sobie tego zrobić .Kłapie wkoło i chowa głowę . Wzięłam więc linke treningową .,którą zakłądam jak lasso i wyciągam go na wybieg .Pies skowycze i piszczy niemiłosiernie (Jolu słyszałaś przez telefon ) ,robi pod siebie kupę i sika bewzwiednie .Jest w takim szoku ,ze serce mało mu nie wyskoczy .Kładzie się na plecach i kazda leciutka próba pociągnięcia za linke powoduje osikiwanie się i skowyt połączony z jazgotem mordowanego psa .... Przy kazdej próbie wyprowadzenia mówię do niego ,głaskam i daje mu smaczki ( których on nawet nie zauważa ). Dzisiaj jest trzeci raz jak ''wyprowadzam go ''lince .Niestety wielkich zmian nie ma ( no może raz odwróciła sie normalnie na łapy i siedział przez chwilę ) .Przy delikatnym pociągniecieu linką ,tak ze nawet nie odczuwa tego na szyi wpada w panike i zaczyna sie jazda .....Kupa,siku i przerażliwy skowyt . Ja sie nie poddam bo do dzisiaj robiłąm to raz dziennie aby dac mu spokój ,ale będę musiała robić to dwa razy dziennie aby się przyzwyczajał . Miałam Eliże suczkę bianki zachowywała się podobnie tylko nie skowytała na całą wieś ,Po dwóch miesiącach chodziła na smyczy jak trzeba . Nie wiem jak bedzie u MIsia[/QUOTE] Obawiam się takie metody pogłębią tylko jego lęki i doprowadzą do złamania psa. Może pamiętacie, był wątek suczki Lusi, która zamieszkała w DT u Swan, tam był taki sam problem, albo jeszcze większy, bo Luśka nie chciała kontaktu z człowiekiem. I Swan jakoś wyprowadziła ją z tego nie używając takich drastycznych metod. Trwało to bardzo długo, ale udało się. A tutaj jest dużo łatwiej, bo on lubi kontakt z człowiekiem i oby mu to nie przeszło. [quote name='funia']Po'' spacerze ''jest obrażony dopiero po jakimś czasie mu przchodzi i jest wesoły :roll:[/QUOTE] On nie jest obrażony, tylko musi odreagować mega stres, który własnie przeżył. [quote name='funia']Nie zgodzę się ....Obroża zaciskowa nie sprawia bólu .A stres bedzie i tak towarzyszył mu przez cały czas naszej nauki .Ale spróbujemy z szelkami .Zobaczymy jak na to zareaguje .Tylko nie wiem jak da sobie je załozyc ...... Kazdy przypadek to inny pies ....A czego doświadczył w zyciu tego nikt nie wie.... ps ,Marinko kupię z tych 60 zł szelki .[/QUOTE] No i szelki to jest świetny pomysł, do tego stopniowo dokładanie smyczy. Ale na prawdę stopniowo. A stres można zminimalizować, a przynajmniej dążyć do tego. [quote name='funia']Jeśteśmy po wstępnej nauce "chodzenia"na szeleczkach ...Są co prawda za duże bo tylko taki miałam ,ale w poniedziałek kupię pod Misia wymierzone . Dał sobie założyć bez problemu ( chociaż serce łomotało mu i język był na brodzie ze strachu )i było mało skowytania a więcej oddawania moczu ... Nasz spacer był w miarę cichy ( UFFFF) i wygladało top tak ,ze Misio jechał po trawie a ja go podciągałam co kroczek i dawałam smaczki ( nawet nie chciał ich wąchac ) nagradzając głośno jego ,,postepy " Od dwóch godzin siedzi z Mają w domu ja z doskoku i jest zestresowany domem i otoczeniem tak ,ze miał az odruchy wymiotne .Siedzi skullony w przedpokoju i ziapie tak jakby miał dostać zawału .Nie reaguje na nic i na nikogo ...Kotlet mielony lezy koło niego i nie ma nawet ochoty na niego spojrzeć .Ten pies nigdy nie był w żadnym mieszkaniu to pewne ...To psiak ,który poewnie jako młody pies został wyrzucony z racji łągodnego charakteru dokarmiany przez dobre dusze jakoś żył biegając to tu to tam I jakoś tam było do czasu kiedy nie przekroczyło się pewnej bariery ,którą właśnie ja zaczęłąm przekraczać .Misio ma zaburzony cały rytm dotychczasowego życia i to dla niego jest wielką traumą ,wytyczanie granic i jeszce zakłądanie wynalazków i mówienie ,ze ma chodzić ..... Musimy Misia przełamac i oddać go światu w miare zresocjalizowanego aby mógł zostać wyadoptowany . Ja mu nie ustąpie ,Bedę brać go co dzień i jeszcze i jeszcze .....[/QUOTE] Nie ustępuj, ale pozytywnie, to, że go złamiesz taką mega awersją, to chyba nie jest to co chcesz osiągnąć. Pewnie gdyby był to pies wielkości doga, czy owczarka, nikomu nie przyszłoby do głowy stosowanie takich metod, bo zwyczajnie jakby się odwinął, to człowiek miałby małe szanse. A Misio jest malutki i nie potrafi sam się obronić... Trzymam kciuki za pracę z Misiem metodami pozytywnymi. :) Quote
bianka0 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='vena&vivi'] Powiem szczerze, że jakby to był pies ode mnie to ten Twój hotel z ziemią bym zrównała tak, że ludzie pluszaka by Ci nie oddali pod opiekę. A teraz wszyscy przemyślcie i przeczytajcie co właścicielka hotelu robi Waszemu psu bo to pod znęcanie podpada.[/QUOTE] Powiem szczerze, u funi miałam około dziesięciu psów. Wycofanych , trudnych. Poszły do domów zupełnie gotowe do adopcji. Teraz są dwa psiaki niezbyt rzucające się w oczy. Mam psy u Murki i DIF. Nie mam zastrzeżeń do hotelików w których je trzymam. Miałam również u Arktyki. I właśnie tam wyczułam, że dzieje się coś niedobrego, co nie spotkało się z aplauzem mojej osoby na dogo. Szkoda vena&vivi że wtedy nie wiedziałam że mieszkasz w okolicy Torunia, bo bardzo potrzebowałam wtedy pomocy w ratowaniu Tobiego. Po wypadku samochodowym pomógł mi wtedy tylko SzczpoN, który jechał aż z Częstochowy. U funi byłam kilka razy i widziałam te straszne rzeczy, które wyprawia z psami. Jest prosta zasada, kto nie ma zaufania do hoteliku, niech nie trzyma tam psa. Takim jadem i jątrzeniem nie pomaga się zwierzętom. Quote
Marinka Posted June 26, 2011 Author Posted June 26, 2011 Napiszę teraz dość dużo, ale nie będę się powtarzać, więc czytajcie uważnie. Nie znacie tego psa (a ja go znam od miesięcy i nie jedno widziałam), nie wiecie - co ja mówię - pojęcia nie macie jaki on jest, jak się zachowuje. Po pierwsze Misiek nie jest "moim" jedynym psem, który przebywa u Funi. Jest tam jeszcze Marcel i Argo. Znacie historię tych psów? Pewnie nie znacie. Ale pisać jest wam łatwo, bo wiadomo, że klawiatura jest cierpliwa. A więc te dwa psy (zabrane ze słynnego Szydłowca) były niemiłosiernym kłębkiem nerwów. Bały się dokładnie wszystkiego! Wiem, bo kiedy przebywały w innym hotelu (zaznaczam, że był to hotel w klinice weterynaryjnej - a to nie to samo, co taki hotel u Funi) to przychodziłam do nich, żeby je obejrzeć, dokarmić, wyjść z nimi na spacer. Obserwowałam ich zachowanie przez wiele miesięcy i wiecie co? One od czasu przyjazdu z Szydłowca do Lublina praktycznie nic się nie zmieniły. Cały czas były wystraszone i totalnie wyalienowane. Przerażała je smycz, obroża, ciasne pomieszczenie i duża przestrzeń, zamknięcie i czyjaś obecność. Wszystko. A na dodatek wyglądały jak dwa wypłochy:( A teraz? Odkąd są u Funi... Teraz to mega przytulaśne psiaki! Wesołe, ciekawskie, odważne. Z taką radością w oczach, że trudno uwierzyć, że to te same psy! Chyba jedyne co się nie zmieniło to to, że Marcel boi się burzy. Dopiero odkąd są u Funi chcą, żeby je głaskać, same zaczepiają buźkami, żeby się z nimi bawić. Chcecie, żeby ktoś się zastanowił czy są tam szczęśliwe? One są tam szczęśliwe, jak jeszcze nigdy w życiu. To nie są jedyne psy, które przyjechały do Funi, w zupełnie innym stanie emocjonalnym. Ja te psy widziałam wtedy i widziałam je teraz. Wiem jak bardzo się zmieniły. I to nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz. Po drugie Misiek, kiedy pojawił się na moim osiedlu, bał się nawet podejść do jedzenia! które mu się podawało. Później nieśmiało podchodził do ludzi, którzy mu to jedzenie dawali. Jeszcze później dawał się pogłaskać (oczywiście tylko tym, którzy go karmili - do innych nigdy nie podchodził). Ale kiedy tylko ktoś próbował założyć mu obrożę lub wziąć go na ręce zaczynał piszczeć i uciekać. Piszesz, że on już nie tylko boi się mieć założoną smycz, ale boi się jej widoku? On zawsze bał się widoku smyczy i setki razy widział jak inne psy chodzą na smyczach i wiesz co? to go nie przekonało... ludzie u mnie na osiedlu też różnych metod próbowali - myśleli, że cierpliwość coś zmieni... ale to się nie stało. Kiedyś Misiek wszedł zamyślony za innym psiakiem do klatki, ale kiedy dotarło do niego, że nie jest już na zewnątrz zaczął się dramat. Zareagował dokładnie tak jak reaguje na obrożę i smycz, a przecież nikt nie próbował mu nawet niczego zakładać. Jak próbowałam go wziąć na ręce, żeby zabrać go z ulicy, to sądzicie, że było inaczej? reakcja była dokładnie taka sama! Czy to oznacza, że miałam go tam zostawić? Bo się boi? To jak się boi, to niech sobie chodzi dalej sam po ulicy i tyle? Bo waszym zdaniem jak ktoś się czegoś boi to trzeba dać mu spokój? i samo mu przejdzie? Nic samo się nie dzieje. Gdybym dała mu spokój, bo bolał mnie jego niemiłosierny pisk, płacz i szarpanina na rękach (nawet po podaniu środka uspokajającego) to do tej pory nic nie zmieniłoby się w jego życiu! No chyba, że np. wpadłby pod samochód... Prawie wszystkie psy, którymi się zajmowałam i którymi zajmowała się Funia, to były psy przerażone, półdzikie, agresywne lub chore. I wszystkie! się zmieniły. Tu się nikt nad nikim nie znęca. Już macie przykład po dzisiejszym, że się w końcu przekonuje. Że się uspokaja. Może zrobi coś, czego jeszcze tak naprawdę nigdy nie zrobił i zaufa komuś, tak jak pozostałe. Czasem łatwiej coś zrozumieć jak się spróbuje samemu. Jeśli tak wszystko doskonale wiecie, spróbujcie same. Z takimi psami, które nie są łagodne, cierpliwe i spokojne. I wtedy razem będziemy pisać wnioski, a nie opisywać wyobrażenia. Quote
agaga21 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='funia']Pies jest bezproblemowy ,przyjacielski i wesoły do czasu kiedy nie próbuję założyć mu obrozy nie wspominając już o smyczy .....Zaczyna się horror i to nie w przenośni . Obroża w ,której przyjechał zeszła podczas pierwszej szarpaniny na lince .W grę wchodzi tylko i wyłącznie obroża zaciskowa i taką właśnie próbowałąm mu założyć ,ale niesttey absolutnie nie daje sobie tego zrobić .Kłapie wkoło i chowa głowę . Wzięłam więc linke treningową .,którą zakłądam jak lasso i wyciągam go na wybieg .Pies skowycze i piszczy niemiłosiernie (Jolu słyszałaś przez telefon ) ,robi pod siebie kupę i sika bewzwiednie .Jest w takim szoku ,ze serce mało mu nie wyskoczy .Kładzie się na plecach i kazda leciutka próba pociągnięcia za linke powoduje osikiwanie się i skowyt połączony z jazgotem mordowanego psa .... Przy kazdej próbie wyprowadzenia mówię do niego ,głaskam i daje mu smaczki ( których on nawet nie zauważa ). Dzisiaj jest trzeci raz jak ''wyprowadzam go ''lince .Niestety wielkich zmian nie ma ( no może raz odwróciła sie normalnie na łapy i siedział przez chwilę ) .Przy delikatnym pociągniecieu linką ,tak ze nawet nie odczuwa tego na szyi wpada w panike i zaczyna sie jazda .....Kupa,siku i przerażliwy skowyt . Ja sie nie poddam bo do dzisiaj robiłąm to raz dziennie aby dac mu spokój ,ale będę musiała robić to dwa razy dziennie aby się przyzwyczajał . Miałam Eliże suczkę bianki zachowywała się podobnie tylko nie skowytała na całą wieś ,Po dwóch miesiącach chodziła na smyczy jak trzeba . Nie wiem jak bedzie u MIsia[/QUOTE] czytam i własnym oczom nie wierzę! kobieto, fundujesz psu dodatkową traumę!!! jak tak można????:crazyeye::crazyeye::crazyeye::shake: jestem w szoku! Quote
joaaa Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 No właśnie, jeden taki mieszka u mnie od 2006 roku. Tylko, że jest dogiem i gdyby był potraktowany takimi metodami, to pewnie nie pisałabym tutaj dziś. ;) Podobne wyniki często można osiągnąć różnymi metodami, podobne, bo po stosowaniu awersji zawsze zostają jakieś ślady w psychice. Pytanie tylko, czy jeżeli można do czegoś dojść pozytywną metodą (owszem, będzie to trwało dłużej), to dlaczego stosować metody, które stresują i tak już zniszczonego psychicznie psa? Quote
Marinka Posted June 26, 2011 Author Posted June 26, 2011 [quote name='agaga21']czytam i własnym oczom nie wierzę! kobieto, fundujesz psu dodatkową traumę!!! jak tak można????:crazyeye::crazyeye::crazyeye::shake: jestem w szoku![/QUOTE] Jaką znowu traumę? Funia go nie ciągnie za sobą po chodniku! tylko próbuje powoli przekonać do wychodzenia na smyczy! Cierpicie na jakąś ogólną zbiorową psychozę? Rany jak nie macie co robić lepszego, niż wypisywanie bzdur, to nie róbcie tego na moim wątku. [SIZE=3][B]Chcecie pomóc, to pomagajcie. Nie chcecie pomóc, to idźcie na spacer. Nie życzę sobie szczucia i wypowiedzi nie na temat.[/B][/SIZE] Quote
Marinka Posted June 26, 2011 Author Posted June 26, 2011 [quote name='joaaa']No właśnie, jeden taki mieszka u mnie od 2006 roku. Tylko, że jest dogiem i gdyby był potraktowany takimi metodami, to pewnie nie pisałabym tutaj dziś. ;) Podobne wyniki często można osiągnąć różnymi metodami, podobne, bo po stosowaniu awersji zawsze zostają jakieś ślady w psychice. Pytanie tylko, czy jeżeli można do czegoś dojść pozytywną metodą (owszem, będzie to trwało dłużej), to dlaczego stosować metody, które stresują i tak już zniszczonego psychicznie psa?[/QUOTE] Mam się zacytować? A tak w ogóle to ten pies nie jest zniszczony psychicznie! on jest milutki jak anioł, tylko ktoś kiedyś skrzywdził go smyczą. Ale ciekawość moja jest silniejsza ode mnie. WIĘC: opisz mi tą swoją cudowną, fenomenalną metodę podziel się wiedzą po kolei, co i jak i ile to trwa Quote
agaga21 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='Marinka']Jaką znowu traumę? Funia go nie ciągnie za sobą po chodniku! tylko próbuje powoli przekonać do wychodzenia na smyczy! Cierpicie na jakąś ogólną zbiorową psychozę? Rany jak nie macie co robić lepszego, niż wypisywanie bzdur, to nie róbcie tego na moim wątku. Chcecie pomóc, to pomagajcie. Nie chcecie pomóc, to idźcie na spacer. Nie życzę sobie szczucia i wypowiedzi nie na temat.[/QUOTE] przeczytaj jeszcze raz opis funi, to będziesz widziała jaką traumę! ja nie rozumiem waszego zbiorowego poklasku dla takich metod! p.s. to nie twój wątek, tylko watek psa i każdy może się tu wypowiadać, nawet ci którzy mają odmienne zdanie niż ty. Quote
Marinka Posted June 26, 2011 Author Posted June 26, 2011 A jeszcze powiem, że Argo (kawał psa) jak trafił do klinicznego hotelu to NIE BYŁ powoli i delikatnie przyuczany do smyczy (też panicznie się jej bał) tylko zakładali mu ja "na chama" od razu. Tyle, że ta smycz nie zrobiła mu żadnej krzywdy i jakoś nie wygląda jak po traumie... każdy jest inny a niektórzy nawet są "inni" totalnie:) Quote
Marinka Posted June 26, 2011 Author Posted June 26, 2011 [quote name='agaga21']przeczytaj jeszcze raz opis funi, to będziesz widziała jaką traumę! ja nie rozumiem waszego zbiorowego poklasku dla takich metod! p.s. to nie twój wątek, tylko watek psa i każdy może się tu wypowiadać, nawet ci którzy mają odmienne zdanie niż ty.[/QUOTE] To mój wątek, bo jestem jego administratorem A ty mi ten wątek zaśmiecasz Nie opisałaś mi swoich cudownych metod o które prosiłam Quote
Marinka Posted June 26, 2011 Author Posted June 26, 2011 A jak byście tak nie zaśmiecały wątku, to doczytałybyście się, że pies był już na spacerku (na smyczy!) i nawet bawił się z innym psiakiem. I zadowolony wrócił do boksu! Quote
joaaa Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='Marinka']Mam się zacytować? A tak w ogóle to ten pies nie jest zniszczony psychicznie! on jest milutki jak anioł, tylko ktoś kiedyś skrzywdził go smyczą. Ale ciekawość moja jest silniejsza ode mnie. WIĘC: opisz mi tą swoją cudowną, fenomenalną metodę podziel się wiedzą po kolei, co i jak i ile to trwa[/QUOTE] No właśnie jest zniszczony psychicznie jeżeli chodzi o reakcje na smycz i obrożę, bo ktoś kiedyś coś mu robił złego przy pomocy takich rzeczy. A poza tym może być zupełnie normalny. A jeżeli chodzi o metody jakie stosowałam, to proszę bardzo, poczytaj sobie wątek Feniksa, linka jest w moim podpisie. Tam jest opisywane dzień po dniu co robiłam i jak. :) Odwrażliwianie na obrożę trwało chyba ok. 1-2 tygodni, o ile pamiętam, to znaczy zanim pozwolił sobie założyć obrożę, potem jeszcze praca ze smyczą. Przychodziłam do niego codziennie i pracowałam z nim po kilka godzin I nawet gdybym chciała zastosować awersję, to nie miałam szans, bo zaraz startował z zębami, a ważył na początku chyba ok.50 kg. A używałam min. klikera, który świetnie się sprawdza w takich sytuacjach. Quote
bianka0 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Była u funi moja Elizka, która panicznie bała się dotyku na szyi. Ktoś ją musiał wieszać na sznurku. po 2 dniach znałyśmy juz problem i doszłyśmy do wniosku, że zmiana miejsca pobytu z gorszego na lepszy jest dobrym czasem na próbę z nauką chodzenia na smyczy. Funia nakładała jej szeleczki ze smyczą, która luźno za nią zwisała. Początkowo Elizka zamierała ze strachu przy zapinaniu szeleczek, potem z dnia na dzień przestawała się bać. Po miesiącu ten potwór funia, który tak strasznie maltretuje psy, spacerowała z Elizką na smyczy. Elizka dzięki funi ma dzisiaj swój dom i spaceruje ze swoją panią na smyczy. Quote
joaaa Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Szelki się świetnie sprawdzają w pracy z takimi psami. :) Ale... [quote name='joaaa'] Podobne wyniki często można osiągnąć różnymi metodami, podobne, bo po stosowaniu awersji zawsze zostają jakieś ślady w psychice. Pytanie tylko, czy jeżeli można do czegoś dojść pozytywną metodą (owszem, będzie to trwało dłużej), to dlaczego stosować metody, które stresują i tak już zniszczonego psychicznie psa?[/QUOTE] Quote
Iljova Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [SIZE=1]Szkoda słow na komentowanie niektórych wpisów. Gdyby osoby krytykujące czytały uważnie i ze zrozumieniem to nie byłoby tych wszystkich zarzutów.[/SIZE] [SIZE=1]Ja czytając to co pisała Funia nie wyczytałam nic strasznego ( przedewszystkim nie wyczytałam w tym tego że ciągnie na siłe psiaka). Ja zrozumiałam że zakłada mu obroże teraz szelki i lekko pociąga smycz aby nakłonić go do ruszenia się z miejsca, aby zrozumiał że to nic strasznego. Więcej nie będę pisała co o tym wszystkim myślę.[/SIZE] [SIZE=1][/SIZE] :iloveyou::iloveyou::iloveyou:[SIZE=2] Miśku wszystko będzie dobrze, nie martw się :-)[/SIZE] Quote
agnieszka32 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Włosy zjeżyły mi się na głowie - co Wy wyprawiacie??? :crazyeye: Jeśli nie macie zielonego pojęcia o psychice psa, wyprowadzaniu go z traumy pozytywnymi, albo inaczej - normalnymi metodami, dajcie sobie spokój! I ten poklask i pochwały dla tych pożal się boże cudownych metod... Skąd się to bierze? Opamiętajcie się, a przede wszystkim Ty - Funiu :shake: Jeśli ktoś pisze, że pies jest obrażony, to ręce mi opadają :roll: P.S. Wypowiedziała się tutaj osoba, która na co dzień pracuje z trudnymi psami, jest behawiorystą - to furciaczek. Jej też zarzucicie ignorancję? Quote
bianka0 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Zabieramy psy ze schronisk, wszystkie są po strasznych przejściach, których nigdy nie poznamy. Musimy je socjalizować za nasze oszczędności. Nie jesteśmy fundacjami. Każda z nas kosztem wielu wyrzeczeń chce im pomóc. Hotel z behawiorystą jest daleko poza zasięgiem naszych kieszeni. Szukamy miejsc pobytu u ludzi z sercem. Bo tym psom potrzebna jest przede wszystkim opieka i serce. Ilu behawiorystów prowadzi hoteliki dogomaniackie i po cenach dogomaniackich ? Dla ilu psów w tych hotelikach starczy miejsc ? Co z resztą psów które do tej pory ratowałyśmy i pomimo że nie miały kontaktu z behawiorystami otwierały się i mają domy ? Mamy dać sobie spokój? Tak będzie najłatwiej, tylko co z psami ? Szkoda że dogo stało się miejscem do wykazywania swoich mądrości, negowania wszystkiego co robią inni. Quote
agaga21 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='bianka0'] Mamy dać sobie spokój? Tak będzie najłatwiej, tylko co z psami ? Szkoda że dogo stało się miejscem do wykazywania swoich mądrości, negowania wszystkiego co robią inni.[/QUOTE]a nie można schować urażonej dumy do kieszeni, przyznać się do błędu i poprosić bardziej doświadczone osoby (behawiorystę) o rady jak postępować w takiej sytuacji??? Quote
bianka0 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Zapewne można. Tylko tak jak w każdej dziedzinie, sposób wypowiedzi potrafi zachęcić do współpracy, lub wyraźnie zaznaczyć cel wpadania na wątek. Są watki bardzo spokojne, gdzie miło porozmawiać, zapytać, pożartować. Na nich korzystają psy. Tu wystarczy zajrzeć parę postów wcześniej i widać osoby które wpadają ziejąc jadem. Trudno wtedy nawiązać jakąkolwiek współpracę. Jakoś tak dziwnie zrobiło się na dogomanii, że zamiast wzajemnie się wspierać, niszczymy się. Tak naprawdę wszystkie kochamy psy, ale pomimo że przewija się ich w naszym domu wiele, nie mamy pojęcia o behawiorystyce. Tak na prawdę żadna z nas nie powinna dostać psa skrzywdzonego. My je przygarniamy i ratujemy robiąc błędy. Quote
Żunia Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 Podsumuję: - pies panicznie boi się obroży i smyczy -Ciągnięty w tychże na" spacer"Przerażliwie piszczy, kładzie się na plecach, oddaje pod siebie mocz i kał -Zakładana jest mu na szyję obroża zaciskowa , póżniej pętla z linki. -po tego rodzaju " terapii" pies " piszczy ze strachu na sam widok linki ". Jak widać terapia nie przynosi efektów. Może pora zacząć odwrażliwiać psa metodami pozytywnymi??????, bo mam wrażenie, że psinie serduszko zaraz pęknie ze strachu ( teraz tylko wali tak, że mało mu nie wyskoczy ). Szkoda mi psiaka, bo dotąd nie miał łatwego życia, a teraz jest systematycznie narażany na tak wielki stres. Może jednak zmienisz metody Funiu. Nikt tu nie oczekuje od właścicielki hoteliku znajomości metod pozytywnego odwrażliwiania psa, ale możesz doczytać ( furciaczek jest specjalistką i pisze jasno i przejrzyście ) i zastosować zdobytą wiedzę w procesie socjalizacji Miśka. Quote
funia Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='agnieszka32']Włosy zjeżyły mi się na głowie - co Wy wyprawiacie??? :crazyeye: Jeśli nie macie zielonego pojęcia o psychice psa, wyprowadzaniu go z traumy pozytywnymi, albo inaczej - normalnymi metodami, dajcie sobie spokój! I ten poklask i pochwały dla tych pożal się boże cudownych metod... Skąd się to bierze? Opamiętajcie się, a przede wszystkim Ty - Funiu :shake: Jeśli ktoś pisze, że pies jest obrażony, to ręce mi opadają :roll: P.S. Wypowiedziała się tutaj osoba, która na co dzień pracuje z trudnymi psami, jest behawiorystą - to furciaczek. Jej też zarzucicie ignorancję?[/QUOTE] Jesteś chora .....Albo masz rozum dziecka skoro tak to zrozumiałas ....Czy ty nigdy nie powiedziaś ,ze pies sie na Ciebie obraził ? Czy wszystko zawsze nazywasz po imieniu ?Więc przetłumaczę Ci na polski piesek poszedł odreagowac stres ( czytaj obraził się ) . Quote
agaga21 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='funia']Jesteś chora .....Albo masz rozum dziecka skoro tak to zrozumiałas ....Czy ty nigdy nie powiedziaś ,ze pies sie na Ciebie obraził ? Czy wszystko zawsze nazywasz po imieniu ?Więc przetłumaczę Ci na polski piesek poszedł odreagowac stres ( czytaj obraził się ) .[/QUOTE] chore są raczej twoje metody i w tym wypadku twoja pewność siebie, że robisz dobrze jest przerażająca Quote
agnieszka32 Posted June 26, 2011 Posted June 26, 2011 [quote name='funia']Jesteś chora .....Albo masz rozum dziecka skoro tak to zrozumiałas ....Czy ty nigdy nie powiedziaś ,ze pies sie na Ciebie obraził ? Czy wszystko zawsze nazywasz po imieniu ?Więc przetłumaczę Ci na polski piesek poszedł odreagowac stres ( czytaj obraził się ) .[/QUOTE] Doskonale zrozumiałam, co napisałaś. Daruj sobie te chamskie wypowiedzi i obrażanie mnie. Nic to nie da. Na szczęście dla tego biednego przerażonego psiaka, więcej ludzi na wątku jest odmiennego zdania, niż Ty i Twoje "przyklaskiwaczki". Może ich słowa skłonią Cię do jakichś przemyśleń nad Twoimi wspaniałymi metodami pracy z psami. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.