klaraveritas Posted August 4, 2006 Posted August 4, 2006 Witam Was i z góry dziękuję za przeczytanie tego przydługiego postu. Piszę w sprawie mojego bullika - jemu po prostu odbiło. Z dnia na dzień zaczął dziwnie reagować na moich rodziców, a konkretnie na tylko jedną zwykłą codzienną sytuację: zapinanie go na smycz. Kiedy już Serek jest zapięty to normalnie daje się wyprowadzić. Jest tylko problem ze zbliżeniem się do niego ze smyczą i zapięciem go na nią. Sytuacja ta trwa już ok.10 dni, dokładnie od czasu jak Sindusia (moja druga bullinka- dopadł ją paraliż- naszczęście juz wychodzi z tego) wróciła z kliniki. I o dziwo tylko tak reaguje na moich rodziców, podczas gdy ja mogę wszystko przy nim robić. Inną sprawą jest, że to mnie obrał sobie „za pańcię” i to do mnie ma największe zaufanie. Dochodzi więc do absurdalnych sytuacji, kiedy Cerber nawarczy na rodziców, gdy ci chcą go wyprowadzić na dwór i ja muszę wtedy go im zapinać na smycz. Wtedy już grzecznie idzie z nimi gdzie tylko chcą. Problem się pojawia, gdy idą z nim na działkę. Kilkakrotnie musiałam przyjeżdżać, bo Serek nie dawał zapiąć się na smycz i przyprowadzić do domu. Więc szybko wsiadałam w auto, zapinałam smycz i piesek już grzecznie szedł do domu. Oczywiście swoją niechęć do zapinania go przez rodziców na smycz okazuje bardzo manifestacyjnie, warczy i straszy, wygląda to nie jakby tylko ostrzegał, ale jakby szykował się już do ataku. Nie wiemy co mu odbiło. Że tak radykalnie zmieniło się jego podejście do rodziców, których do niedawna traktował jak normalnych domowników, podczas gdy mnie się słucha i na wszystko mi pozwala. No nie powiem, raz kiedy mu zapinałam parę dni temu smycz nawarczał na mnie, ale w tym momencie nie wystraszył mnie tylko solidnie wkurzył, krzyknęłam na niego dość głośno, że „fe” i że „brzydki pies” i odesłałam na posłanie. Kolejna próba po 5 minutach odbyła się już bez problemów. Niestety rodzice mimo wypróbowania tej samej techniki (time out) nic nie wskórali. Obawiam się, że w głębi za bardzo się go boją i pies to wyczuwa. Dodam tylko, że Serek cały czas chodzi w obroży po domu, aby ułatwić moim rodzicom zapięcie na smycz, podczas mojej nieobecności (przyznam że niewiele to daje, i tak nie pozwala im się zbliżyć ze smyczą). Aha, smycz jest ta sama od roku, automatyczna, więc na pewno nikt mu nią nie przylał, ani nie jest to lęk przed nowo zakupionym przedmiotem. Dodatkowo rodzice wypierają się jakoby kiedykolwiek sprawili mu choć lekkiego klapsa, więc nie wiedzą w jaki sposób mogli się przyczynić do jego tak dziwnego zachowania. Wczoraj zrobiłam próbę, poprosiłam mamę wieczorem aby zapięła go na smycz, tak jak zazwyczaj z nim wychodzi, bo chciałam to zobaczyć. I mama faktycznie, mimo iż mówiła że się go nie boi, bardzo nerwowo do niego podchodziła, nieswojo, chodziła wokół niego dłuższą chwilę zanim go zapięła, jakby się go bała. I jestem wręcz pewna że ona się go boi i pies to wyczuwa. Nie zmienia to jednak faktu, że Serek zaczął warczeć zanim rodzice zaczęli się go bać, a ich strach przed nim pojawił się dopiero po tym jak zaczął ich straszyć. Więc ich strach sądzę, że tylko potęguje jego absurdalne reakcje i podtrzymuje go w tym zachowaniu. W każdym razie, gdzieś leży przyczyna tej nagłej zmiany jego stosunku wobec rodziców i że trzeba ją po prędku znaleźć i rozwiązać problem zanim poczuje się na tyle pewnie, że pogryzie któregoś z moich rodziców. Co moim zdaniem mogło wywołać taki obrót sytuacji o 180 st. (wymienię wszystkie rzeczy które wydarzyły się w ostatnim czasie, które były czymś wybiegającym poza schemat codziennego życia mojego bulla): 1. Wyjazd Sindi do kliniki, jej tygodniowa nieobecność, a dokładnie po jej powrocie zaczęły się problemy 2. Ostatnio tylko ja karmię Serka. Jest to spowodowane tym, iż kolega który pracuje jako kucharz, dostarcza mi codziennie spore porcje świeżego gotowanego mięsa. A że rodzicom nie chce się bawić w obieranie tego i porcjowanie to tez ja się tym zajmuję i w konsekwencji ja go karmię. Do niedawna to mama karmiła obydwa psy, tera karmi tylko Sindi. 3. Ostatnio praktycznie tylko ja wyprowadzam Serka na spacery. Rodzice tylko czasem go biorą na działkę. 4. Rodzice poświęcają czas tylko Sindusi, dyskryminując Serka, nawet gdy chce do niej podejść ją powąchać to go odganiają, w obawie że na nią skoczy i w zabawie zrobi jej krzywdę, bo jest jeszcze dość słaba. A teraz odrobina historii Serka. Przedstawię ją w „zarysie”, gdyż jest ona tak zagmatwana i długa, że można by książkę o nim napisać. Rok temu pod koniec września planowałam przeprowadzkę z Chorzowa do Gdańska. Ze względu na bezpieczeństwo w nowym miejscu zamieszkania, postanowiłam sprawić sobie bullika. Akurat w tym czasie na Allegro ukazała się aukcja typu: „oddam w dobre ręce słodkiego kochanego dwuletniego psa bullika, z powodu wyjazdu za granicę”. Ja naiwna uwierzyłam w ta przyczynę oddania psa. Psa przygarnęłam ale już tego samego dnia odkryłam jaka była prawdziwa przyczyna oddania psa. Z właścicielem kontakt się urwał. Telefon nie odpowiadał, a na maile tez nie warto było pisac gdyż pozostawały bez echa. Pies wszystkiego się bał, siedział w kącie, tylko warczał, nie pozwalał się dotykać, a na wyciągnięta rękę, nawet jeśli było na niej jedzenie to reagował panicznym strachem i agresją. Nie musze mówić jakim koszmarem musiały być wizyty u weterynarza na początku (do dziś się boi weterynarza jak diabeł święconej wody). A wizyty te były konieczne bo wszystko, dosłownie, miał chore. Począwszy od uszu z grzybem, świerzbem, drożdżami i bakteriami (weterynarz sam nie umiał uwierzyć w wyniki), poprzez zapuszczoną skórę, całą w pęcherzach, pchły, ropę w siusiaku, dłuuuugie pazurska, złamany ogon, wrzód na jąderku, a skończywszy na zielonych całych w kamieniu zębach. Więc leczenie tego psa szło dwutorowo: z jednej strony jego zdrowie fizyczne jak i psychiczne wymagało intensywnej opieki. Leczenie tego drugiego, psychicznego, wymagało o wiele więcej czasu. Trudno powiedzieć co go spotkało w życiu, czego zaznał od ludzi, ale na pewno same przykre rzeczy. Musiałam od podstaw jak dzikiego psa uczyć go, że ludzka ręka to coś dobrego, czego nie należy się bać, z czasem że głaskanie może być miłe i że mu się żadna krzywda nie dzieje, że od machania ogonem też mu korona z głowy nie spadnie. Aż doszliśmy po kilku miesiącach do etapu, że radośnie się witał, lizał po rękach, czasem dostawał kociokwiku, lub są przychodził po pieszczoty i kładł się brzuchem do góry wesoło „chrumkając” z zadowolenia, jak to robią wszystkie bullki kiedy im dobrze. Musiałam go nauczyć że jak piesek jest chory i się zatruje czymś, to w moim domu pies nie dostaje lania za to ze zrobi kupkę lub zwymiotuje na dywan. Zdarza się... trudno.... A Serek w takiej sytuacji chował się w najciemniejszy kąt mieszkania i warczał w kąciku, jakby na zapas, spodziewając się lania. Musiał się też nauczyć że jak pańcia podnosi patyk to tylko po to żeby mu go rzucić a nie mu przyłożyć. Praca jaką włożyłam w tego psa została odkupiona ogromnym poświęceniem, cierpliwości czasu no i dwa razy mnie ugryzł lekko, kiedy przegięłam w swoim dążeniu do osiągnięcia wykonania jakiejś komendy, choć za każdym razem było mu strasznie potem głupio i chodził za mną i mnie lizał. Ale naprawdę było warto, bo zrobiliśmy ogromne postępy i już po około 6-7 miesiącach jego przebywania u mnie zachowywał się prawie jak normalny wesoły bull, choć zdarza mu się do dziś wystraszyć jakiegoś hałasu, nagłego ruchu i nawarczeć w takiej sytuacji lub schować w ciemny kącik. I teraz to... kilka kroków w tył... Serek cofnął się w rozwoju, a to co osiągnęliśmy mam wrażenie, że poszło w niwecz.... Macie jakieś pomysły co może być przyczyną takiego obrotu spraw i jak to „odkręcić”. Bardzo się martwię. Boję się że po prawie roku pracy z Serkiem dojdzie do tragedii, Serek pogryzie któregoś z rodziców i cała praca pójdzie na marne. Gdybym mieszkała sama to nie byłoby problemu, bo w stosunku do mnie Cerberek jest nadal tym samym słodkim ciepłym psem, który patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi czarnymi oczkami jak na jakieś bóstwo. Ale niestety jego zachowanie wobec rodziców jest dla mnie czymś zaskakującym i zupełnie nie wiem gdzie popełniłam błąd (albo moi rodzice). Będę wam wdzięczna za porady, mam kilka „pomysłów”, ale wolę wpierw usłyszeć wasze propozycje (najlepiej te wypróbowane „w życiu) oraz za pomysły co się stało że tak odbiło mojemu Serkowi. Quote
Klaudia:-) Posted August 4, 2006 Posted August 4, 2006 Może właśnie te zmiany o któych napisałaś są tego przycyzną,więc spróbuj wrócić do poprzedniego planu dnia: 1 jedzenie możesz przygotowywać Ty,ale miskę Serkowi niech stawia Twoja mama 2 Rodzice też powinni chodzić z nim na spacery,bawić się z nim i szkolić 3 Nie odganiajcie go od drugiego psa,ale kontrolujcie ich spotkania 4 Może niech Twoi rodzice podchodzą do niego ze smyczą w ręku dadzą mu przysmak(pod warunkiem,ze nie warczy) i odłożą smycz 5 Naucz psa siadania przy zapinaniu i odpinaniu smyczy,Twoi rodzice powinni wymagać od niego tego samego Quote
klaraveritas Posted August 4, 2006 Author Posted August 4, 2006 [COLOR=black][FONT=Verdana]Dzięki za poradę, właśnie o tym myślałam, ale wolałam usłyszeć to jeszcze od kogoś aby utwierdzić się w przekonaniu, że to może zadziałać. Więc zaczynamy od dziś.... a czy "wyprowadzenie" się z Serkiem, wyjazd na ok10 dni cos pomoże. Mam taka możliwość i rozważam tą ewentualność. Wtedy ćwiczyłabym z nim sama przez kilka dni a kiedy by się nauczył prawidłowych reakcji smycz – siad – smakołyk, to wróciłabym z nim do domu. Wtedy może "zapomni" że próbował rządzić, a po powrocie nie będzie się już czuł tak pewnie w swoim domu. Wtedy rodzice włączyli by się w karmienie psa, wyprowadzanie go i zapinanie wg powyższego ćwiczenia.[/FONT][/COLOR] [SIZE=3][FONT=Times New Roman] [/FONT][/SIZE] Quote
Azir Posted August 5, 2006 Posted August 5, 2006 Słuchaj, a może to jest związane z tym, że Twój drugi pies wrócił z kliniki i pachnie lekarstwami. Twoi rodzice zajmują się nią i może też kojarzy ich jakoś medycznie. Piszesz, że Seek panicznie boi się weterynarzy. Może teraz dlatego boi się rodziców? Jeżeli sytuacja się nie zmieni, nic się nie stanie jak Serek będzie na razie chodził po domu nie tylko w obroży ale i z lekką parcianą smyczą. Podczas wychodzenia z domu z rodzicami niech mu podają smakołyki, ale nie suchą karmę lecz coś naprawdę dobrego. Quote
Romas Posted August 6, 2006 Posted August 6, 2006 Jesli sytuacja Serkiem dotyczy niejasnych relacji z rodzicami zabranie go pogorszy sytuacje .On nie moze sie odnalezc ,byc moze z powodu choroby starszej suczki ,wiec tym bardziej po powrocie bedzie mial problem. Ja proponuje jeszcze cos .Moze niech Serek chodzi po domu ze smycza przypieta do obrozy ( niekoniecznie caly dzien ale chwile). Rodzice podnosza wolna koncowke i natychmiast nagradzaja psa. Jak warczy mozna wydac mu jakas komende i nagrodzic. nawet najpierw pokazac nagrode ( raz czy dwa ) ,zeby przekonala sie ,ze komenda jest wstepem do czegos milego i nie ma sie czego bac. Nawet jesli warczy to jest wyraz jego obawa ,ostrzezenie , mysle wiec ,ze jesli zobaczy smaka i da mu sie szanse pomimo warkotu wykonac komende zainkasowac nagrode ,to zmieni nastawienie. Mialam taka historie z moim DC.Jak lezal wieczorem na poslaniu nie mozna bylo podejsc i zalozyc mu obrozy a sam podejsc tez nie chcial. Zrobilam wiec tak ,ze wzielam kielbache w reke podeszlam mimo warczenia ,kielbacha przed nos.Warkot ustal to komenda siad ,pies usiadl kielbacha ,obroza i O.K Po kilku takich razach problem znikl.Nie wiem czego moj pies sie obawial ,moze jak nie chcial wstac z poslania to ktos z domownikow go opieprzyl a on sie przestraszyl i uznal ,ze to zamach na jego wlasnosci . Ale problem dal sie szybko zniwelowac . Trzeba tylko pamietac ,ze warczenie psa jest dobre ,bo lepiej zeby pies ostrzegal ,ze ugryzie niz gryzl z zaskoczenia.Warto brac pod uwage warkot psa i przemyslec sprawe dokladnie jak mozna zapobiec wystapieniu tego dyskomfortu u zwierzaka ,ktory powoduje ,ze wogole on potrzebuje ostrzegac,ze jest zdenerwowany. Pewno sprawa da sie rozwiazac jak rodzice troche popracuja z nim nad posluszenstwem.Mozna nawet miseczki ze smakami sobie rozstawic w pokojach i wolac go ,komenda , nagroda. Ale jakby sytuacja sie nie poprawiala to moze porozmawiaj z behawiorysta ,fachowiec zawsze innym okiem ogarania sytuacje ,no i ma doswiadczenie. Quote
anastazja Posted August 6, 2006 Posted August 6, 2006 Ja rowniez sklaniam sie w kierunku wypowiedzi Azira. Serek boi sie wetow, "jego" suczka nagle zniknela i wrocila cala "oblepiona" zapachem weta, na dodatek w nienajciekawszej kondycji (czyli tam gdzie byla-u weta, bo zapachy na to jasno wskazuja-dzialo sie cos strasznego), rodzice tez pachna jak wet, bo zajmuja sie suczka (czy ona dostaje teraz jakies leki?)-malo tego-odganiaja Serka od jego suczki, wiec cos zdecydowanie jest nie tak. Byc moze Serek (i wcale bym sie nie zdziwila gdyby tak bylo), boi sie, ze rodzice zapinajac go na smycz, po prostu zaciagna go w to samo miejsce, gdzie byla Sindi a tam nie jest raczej wesolo, skoro ona wrocila w takim stanie. To tak na chlopski rozum, co mi do glowy przychodzi. Z bulem mialam kontakt kiedy bylam mala-nasz Amos, choc nie byl psem po przejsciach, byl prawidlowo wychowywany, mial starsza bokserke do towarzystwa, nigdy nie byl bity, byl dosc mocnym psychicznie psem-ogolnie, mial normalne, szczesliwe zycie-mial swoje fobie.Na przyklad dostawal ataku szalu na widok plamy slonecznej na jednej ze scian pokoju w okreslonej porze dnia i roku... Znalam kilka buli, z ktorych czesc tez miewala swoje dziwne fobie, wiec cos w tym musi byc. Byc moze i Cerber wypracowuje wlasnie swoja fobie -czyli okreslona reakcje zapach+obiekt (rodzice)= konkretne zachowanie.Ciezko to stwierdzic, ale ja bym wlasnie sklaniala sie w tym kierunku. Dodatkowo Serek mial ciezkie przezycia, weci tez nie sa miloscia jego zycia, wiec moglo sie to wszystko skumulowac. Ja proponowalabym zmienic jak sie da (ale na spokojnie) rytm zycia Serka. Zarcie (jak wspomniala Kaludia) podaja rodzice (wedlug mnie oboje na zmiane), spacery w miare mozliwosci w nowe okolice (trzeba go "rozladowac" i "doladowac" pozytywnymi emocjami/przezyciami/wrazeniami), na dzialce (jesli lubi) jakies zajecia z pileczka, moze jakis mini tor przeszkod, ktory mozna samemu zrobic (dwa krzesla, deska miedzy nie, jakas opona, przez ktora moglby skakac, na koniec basen/miska z woda w ktorej plywalyby pileczki), na codzien w domu Serek w obrozy i lekkiej, parcianej smyczy, zeby mozna go bylo spokojnie "zlapac" a nie powtarzac wywolujacej panike procedury zapinania. Rozmowy z psem-nie zartuje! Niech rodzice (jesli dadza sie przekonac oczywiscie), mowia mu, co wlasnie robia.Mama na przyklad, ze wlasnie wstawia pranie, bedzie za chwile robic kawe/herbate, tata np., ze cos beda ogladac w telewizji-na luzie i spokojnie.Psy sluchaja i czesto sie przy tym wyciszaja. Mozna tez Serka wlaczyc do zadan domowych/dzialkowych-nauczyc go, ze ma np kogos przyprowadzic, lub isc z ktoryms z rodzicow po kogos. Takie romowy, zainteresowanie i wyciszanie psa stosowalam wielokrotnie i polecam przy psach nieco nerwowych.Nic nie kosztuje a efekt moze byc zaskakujacy. Dodatkowo jak najwiecej kontaktow z Sindi! Serek moze wlasnie przez te ciagle ganienie za zblizanie sie do niej potegowac swoj strach.To nie jest normalne przeciez-tak nigdy nie bylo i on biedak moze caly czas chodzic spiety, bo do konca nie wie, co sie wlasciwie dzieje.Nikt mu nie pozwala do konca "zbadac" o co wlasciwie chodzi. Po prostu nie pozwalac na zadne "przepychanki" i ostrzejsze zabawy, ale umozliwic w miare normalnuy kontakt-na przyklad wspolne lezenie po posilku, czy popoludniowe drzemki.To powinno go troche uspokoic. Mam od 7 miesiecy boksa, ktory tez nie mial latwego zycia-trafil do mnie jako 4,5 r pies, totalnie zdolowany, nerwowy, bojacy sie wlasnego cienia, wsciekly na wszystko, co sie rusza (nie wazne-pies, kot, czasem tez i czlowiek niestety).Poprzedni jego panstwo tak psa "zahukali", ze w domu tylko lezal na jednym miejscu i lypal oczami, kiedy dostanie opieprz :angryy: Zaczelam z nim rozmawiac, wlaczac go w domowe obowiazki, podbudowywac, ale tez i okazywac, ze jestem wsciekla, kiedy wyskakuje na 2 metry w powietrze z piana na pysku, bo wlasnie zobaczyl psa/kota/czlowieka, ktory mu sie nie spodobal.Byl po prostu koniec spaceru i tyle.Z drugiej strony szlo wyciszanie-zanim zaineresowal sie "obiektem" (jesli ja zauwazylam pierwsza, ze moga byc problemy), zaczynalam z nim rozmawiac-np, ze nic sie nie dzieje, jest spokoj itp glosem stonowanym, wrecz sennym i zabawka pod pysk.Dzialalo i dziala nadal :) Bez szarpania, bez wzbudzania dodatkowej adrenaliny. Pies bal sie tez i weta-z zebami na wierzchu i galareta w nogach pokazywal jasno, ze poprzednie wizyty nie byly ciekawe.Trafil do mnie wymagajac powaznego leczenia (stan fizyczny nie odbiegal od stanu psychicznego :-(), wiec trzeba bylo psa oswajac z wetem na nowo.Mam to szczecie, ze moi weci sa cierpliwi i serdeczni.Na poczatku wszystkie tabletki i zastrzyki (o czyszczeniu uszu,oczu i obcinaniu pazorow nie wspomne, bo to normalka dla wlasciciela psa) podawalam ja sama poza gabinetem a u weta bylismy tylko po to, aby dac psy zabawke (nie mogl dostawac smakolykow!), pomiziac za uchem i dokonac ogledzic "na odleglosc" (ja pokazywalam, co wet chcial obejrzec bez zblizania sie do psa-jedyny wyjatek to badanie napiecia brzucha, ale to sprawdzalismy w trakcie zabaw pileczka). Pies po 2 miesiacach takich wizyt dal sobie zrobic spokojnie zastrzyk, bez koniecznosci wciagania go do gabinetu i zakladania kaganca-sam wparowal do weta z ogromna radoscia. Ja mam to szczescie, ze mam drugiego, wedlug mnie i wielu ludzi, doskonalego psychicznie psa, ktory BARDZO mi pomogl w wychowywaniu mlodszego-bez niego mialabym ostro pod gorke, bo to wlasnie on stanowil ( i nadal stanowi) wzor do nasladowania i to on kierowal zachowaniem "malego"-ja czesto nie musialam wkraczac, bo cala robote wykonywal za mnie starszy pies, doskonale przewidujac jego reakcje i korygujac kiedy byla taka potrzeba. Ty musisz z rodzicami (bardziej nimi) stac sie taka ostoja spokoju i kims, kto pokieruje i wyciszy Cerbera. Takie jest moje zdanie. Quote
klaraveritas Posted August 7, 2006 Author Posted August 7, 2006 [COLOR=black][FONT=Verdana]Dziękuję wszystkim za zaangażowanie i za pomoc. Anazstazja, Tobie również dziękuję za tak obszerny post. Jeśli chodzi o gadanie z psem to dla mnie to normalna czynność. Rodzice mówią że jestem wariatką a ja na okrągło "rozmawiam z moim psem" i angażuję go w codzienne czynności jak np. "Serek choć pokroimy cebulkę do obiadku", "serku idziemy na pocztę wysłać listy" ( a potem go chwalę jak ładnie wysłał listy;) ), jak idziemy gdzieś nad wodę to razem się pakujemy, jak jedziemy samochodem to też coś tam zgaduję moje maleństwo. Rodzice mówią ze zachowuję się jak wariatka, ale ja widzę jak Serek reaguje na ciepły spokojny ton mojego głosu, jak się uspokaja i mam wrażenie że czuje się jakby ważny że wszędzie za mną może chodzić i ma ze mną kontakt. Dochodzi do tego że jak jestem w ubikacji to wchodzi, siada i patrzy na mnie. To dość krępujące ale śmieszne;) Co do zapachu leków to nie sądzę aby to miało wpływ, bo Sindi dostawała leki tylko przez tydzień w klinice a od 2 tygodni jak jest w domu nie otrzymuje niczego. Być może ciągle jej skóra pachnie nimi, może to lekarstwa działające długodystansowo i jeszcze się nie wypłukały z organizmu, kto wie? Ale bardziej skłaniam się ku opcji „odrzucenie przez rodziców + zaniepokojenie stanem Sindi i niemożność sprawdzenia co z nią jest nie tak”. Ale głównie to pierwsze: odrzucenie przez własne stado – to bardzo wrażliwy pies. A co do twojego bokserka Anastazjo. Jak jego historia łudząco przypomina mi historię Serka. Podobne zachowanie, ciężkie przejścia, dużo pracy i świetne efekty. A nie mówię o opisie wizyty u weterynarza: jakbym widziała Serka. Ale mimo tego jak dużo z nim wypracowałam, niestety Serek mając tak delikatną psychikę łatwo cofnął się w „rozwoju”, przynajmniej w stosunku do rodziców. Aha skonsultowałam już sprawę Serka z behawiorystą.... No cóż... czeka mnie kilkutorowa praca. Z jednej strony trzeba zabrać się za rodziców, z drugiej za kliker, z trzeciej strony pomyśleć o odprężeniu Serka i odstresowaniu. Przez tą sytuację wpadł w taki psi dołek, że łapy pogryzł sobie do żywego mięsa i nic go nie potrafiło oderwać jak wpadał w ten swój trans masakrowania sobie łapek. Dlatego za radą behawiorysty wzięłam Serka na kilka dni poza dom, aby odciąć go od źródła stresu, żeby troszkę się zregenerował i odżył. Już widać że jest mniej spięty i sporadycznie torturuje łapki. Powoli się goją. To tylko chwilowe rozwiązanie i ucieczka od problemu, ale już rozmawiałam z rodzicami. Widzą co się dzieje z Serkiem, widzą swój „wkład” w jego zachowanie i obecny stan. Obiecują zmianę w postępowaniu z nim po powrocie. Mam nadzieję ze nie skończy się to tylko na słowach i obietnicach.[/FONT][/COLOR] Quote
Azir Posted August 7, 2006 Posted August 7, 2006 Skoro uważsz, że Serek wpadł w psi dołek, może podaj mu krople homeopatyczne Rescue Remedy. Można je zamówić przez internet. Podam Ci link na stronę na PW, żeby nie było reklamy ;). Nie jestem specjalistą od homeopatii, ale moja koleżanka stosowała ten środek u swojej znerwicowanej psicy. Doskonale działa przy stresie. To środek dla ludzi. Moja koleżanka będą kiedyś w dołku sama dziabnęła sobie tych kropli :diabloti: nie do końca wierząc w ich działanie. W każdym razie nie natychmiastowe. A poskutkowały od zaraz. :) Nie mają żadnych ubocznych skutków. Jedyne ryzyko to że nie zadziałają i stracisz ok. 45 zł. Ale moim zdaniem warto spróbować. Quote
anastazja Posted August 8, 2006 Posted August 8, 2006 klaraveritas Zycze powodzenia w dzialaniu :D :loveu: Szczegolnie z rodzicami! Buliki sa psami wbrew pozorom bardzo delikatnymi i kazda zmiana w ich "stadzie" moze wywolac nerwowosc u normalnego psa a co dopiero u psa po przejsciach, ktoremu swiat staje na glowie.Teraz najwazniejsze to go wyciszyc i wrocic do normy :) Moj boks tez mial poogryzane lapki :-(, kiedy do nas przyjechal-przednie lekko, ale tylne do tego stopnia, ze powstaly tam trwale blizny.Poniewaz trafil do mnie w stanie zalamania a ja nie moglam sobie pozwolic, zeby nie isc do pracy (i tak z mezem zorganizowalismy "zmiany", zeby psy nie siedzialy nigdy dluzej, niz 2 godziny same-u niego dochodzi do wszystkiego lek izolacyjny), skonsultowalam sie ze znajoma, ktora jest po kursie odnosnie kropli Bacha (homeopaty).Po dlugich rozmowach dobralismy odwiednia "mieszanke", ktora mlody mial podawana przez jakies 2 tygodnie.Pomoglo-nie bylo szczekania i wycia, lapy zaczely sie goic a w koncu troche porastac sierscia. Dzis tylko kilka malych plamek swiadczy o tym, ze pies cos robil z lapkami. Jesli jestes zainteresowana-rowniez sluze niamiarami. Quote
klaraveritas Posted August 9, 2006 Author Posted August 9, 2006 dzięki, ale namiar na kropelki i metodę dr Bacha dostałam już od Azira. Wielkie dzięki Azir. Biorąc pod uwagę skomplikowana psychikę Serka będę musiała stworzyć sobie mieszankę z kilku rodzajów ziół :) A co do łapek, wczoraj był pierwszy dzień że nie musiałam ani razu Serka gonić od gryzienia łapek:multi: .Cały dzień niestety siedzę w pracy i mój narzeczony zajmuje się Serkiem, ale zajmuje się nim naprawdę cierpliwie i bardzo dobrze. Po 4 dniach poza domem Serek jest już całkowicie odstresowany, odpręzony, biega po mieszkaniu ze szbnurkiemw pysku i zaczepia do zabawy. Jest znowu moim kochanym farfocelkiem:loveu: I to dowód na to że On jest całkiem normalnym psem, tylko z może odrobinkę zwichrowaną i delikatną psychiką. I że nie on wymaga leczenia i trenowania (choć odprężające kropelki napewno mu nie zaszkodzą i pomoga troszkę się wyluzować i nabrać dystansu), ale trzeba wziąć się za rodziców i przedwszystkim Sindi :mad: Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.