Jump to content
Dogomania

Lucky odszedł ...


Wunia

Recommended Posts

  • Replies 3.1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Trochę info o Lakusiu….
Teraz Lakuś jest zupełnie innym pieskiem niż miesiąc temu. Fizycznie jest sprawnym pieskiem, bardzo żywy, wesoły. Odzyskał siły. Na luźnej smyczy ciągnie jak parowóz, na krótkiej –idzie przy nodze-słucha się, ale jest wszystkiego ciekawy i się zapomina, bardzo chciałby luzem poszaleć, kilka razy próbował już nawet podskakiwać. Gdyby mu pozwolić wariował by jak szczeniak, z zachowania wygląda na młodego psiaka .
Na widok jedzenia już się tak nie nakręca jak na początku. Mało tego, zaczyna wybierać co lepsze kąski, je powoli. Tabletki muszę mocno „kamuflować” a i tak często wyczuje i wypluwa. Lakuś wie już, że ze stołu jedzenia się nie ściąga, załapał , że więcej zyska jak robi siad i wtedy grzecznie czeka….choć pozostawione jedzenie bez nadzoru pewnie by go jeszcze korciło, ale na oczach nie ruszy.
Na Święta była pełna kultura przy stole. Bardzo naśladuje naszą sunię, ona jest już stateczną damą i przy niej uczy się trochę manier, których mu brakowało. Poproszeni , razem grzecznie siadali i czekali na pyszności.
Lakuś zakochany jest we mnie bez pamięci, wpatrzony jak w obrazek, rozumie co do niego mówię i się słucha. Bardzo żałuję ,że nie mogę mu dać domu na zawsze, przez co oddając do innego na pewno wyrządzę mu wielką krzywdę, źle mi z tym bardzo, ale nie sądziłam że aż tak się przywiąże. Boi się stracić mnie z oczu i chodzi „za spódnicą”. Reszta rodziny dla Lakusia: to dobrzy ludzie, dadzą jeść, podejdzie do głaskania czasami, ale bez spoufalania, boi się gwałtownych ruchów. Wyjątek- córka, którą widział zaraz po przyjeździe i dopiero teraz na Święta. Najpierw obszczekał oczywiście, ale wystarczyło parę godzin i Lakuś zdobyty, pozwalał na wszystko jak dla mnie. (córkę wszystkie psy kochają, potrafi podejść nawet do ras agresywnych). Inni znajomi to ciągle dla Lakusia nieufność i obawa,że coś złego może go spotkać z ich strony, podchodzi ale za jedzeniem.

Link to comment
Share on other sites

I teraz ciemna strona Lakusia. Jest psem zalęknionym, wystraszonym, na każdy odgłos, huk poza domem, (wcześniej też w domu) reaguje niepewnie, jest spięty, boi się, przytula się do mnie i popiskuje. Sam psów nie zaczepia, przechodzi obojętnie, ale jak któryś za bramą szczeka nie zostaje dłużny i gdyby nie ta brama wdałby się w ostrą kłótnię (ma na pyszczku blizny). Przywołany odpuszcza i idzie grzecznie dalej.
W piątek przeżyliśmy chwile grozy. Syn wyszedł z Lakusiem na spacer. Lakuś zajęty wąchaniem spokojnie dreptał, gdy nagle mijając jedną z posesji (syn nie zauważył), na bramę naskoczył niespodziewanie szczekając duży pies. Huk bramy, szczekanie i Laki panicznie się wystraszył. Odskoczył, szarpnął mocno i zsunęła się obroża (a była dość ciasno) i nie oglądając się za siebie co sił w nogach zaczął biec, syn za nim wołając go, ale nie reagował, tylko gnał, na szczęście biegł w stronę domu i od razu do bramki na podwórko. Tę drogę doskonale znał, było blisko domu, ale szczęście, że nie pobiegł w przeciwnym kierunku do głównej ulicy. Wszystkim zrobiło się gorąco z przerażenia. Sąsiadka wybiegła z podwórka, widząc Lakusia mijającego luzem ich płot, wołała i też nie słuchał. Mądry piesek dobiegł do domku, ale jak bardzo spanikował. Nie wiem czy aby szelki nie były mu lepsze, muszę zapytać wetki czy mógłby chodzić.
I teraz jak wygląda sprawa DS u sąsiadek. Panie Lakusia znają dobrze, są z nim od początku praktycznie, widzą jak się zmienia, jakie robi postępy, jak się zachowuje, są bardzo cierpliwe, martwią się o niego. Chodzą z nami na spacery. Lakuś Panie też zna, po gipsie chodzimy do nich bardzo często na obiadki. Pierwsze wejście do ich domu wyglądało tak: pyszczek prawie w kuchni a tylne łapki na podwórku, kroku bał się zrobić. Teraz wchodzi do domu normalnie, wie już , że pyszności pod nosek dostaje, powala się głaskać, ale nie ma mnie zasięgu wzroku i jest panika. Spaceruje z sąsiadką po podwórku i co chwilę sprawdza czy nie zniknęłam. Tak samo, jak zostawiłam samego w domu u nich i wszyłam cichutko na zewnątrz. Zaraz się zorientował, pisk, przerażenie i ratunku!
Panie chciałyby mu dać domek bardzo, ale widzą jak się on zachowuje, jego przerażenie, przy próbach pozostawienia i jego miłość do mnie. Myśleliśmy, że przy częstych kontaktach, Lakuś potraktuje dom sąsiadek jak swój drugi domek i przejście byłoby łagodne, ale jest w nim jakaś blokada, która mu nie pozwala na rozluźnienie. Jak długo by to trwało- nie wiem. Jak do tej postępy minimalne bardzo. Sąsiadki uważają, że gdyby nawet po jakimś czasie u nich zaklimatyzował się będzie próbować uciekać do mnie, zapachy nasze będą zbyt blisko, obawiają się czy temu podołają. Wiem, że on miałby u nich bardzo dobrze i warunki i kochany, byłby ich oczkiem w głowie, ale czując nas z boku, może ciągle żyłby w stresie, który może nawet przerodziłby się w agresję- nie wiem. Może trzeba to skonsultować z jakimś specjalistą. Lakuś jest bardzo kochanym pieskiem, ale bardzo skrzywdzonym. Może powinien pójść do domu bardziej doświadczonego. Może lepiej, żeby ten dom był dalej ode mnie . Sama już nie wiem co w tej sytuacji mamy zrobić. Proszę o rady.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiosnaA'](...) Sąsiadki uważają, że gdyby nawet po jakimś czasie u nich zaklimatyzował się będzie próbować uciekać do mnie, zapachy nasze będą zbyt blisko, obawiają się czy temu podołają. Wiem, że on miałby u nich bardzo dobrze i warunki i kochany, byłby ich oczkiem w głowie, ale czując nas z boku, może ciągle żyłby w stresie, który może nawet przerodziłby się w agresję- nie wiem. Może trzeba to skonsultować z jakimś specjalistą. (...) Może powinien pójść do domu bardziej doświadczonego. Może lepiej, żeby ten dom był dalej ode mnie . (...).[/QUOTE]
Słusznie mówią te panie. Utraconego raju, a w zasięgu wzroku i węchu nic nie zastąpi. Lucky będzie do Pani wracał "po przysłowiowych trupach", jak bumerang. Zresztą, moje zdanie Pani zna, rozmawiałyśmy o tym, co Pani opisała. Jeśli będzie Pani sobie życzyła pomocy, konsultacji specjalistycznej (behawiorysty), choćby pogadania z kimś takim, a miałoby się to w czymkolwiek okazać Pani pomocne, proszę dać znać.

Link to comment
Share on other sites

Pani Aniu, zadzwonię jutro do południa do Pani. Podam dwa, niezależne od siebie namiary na osoby, do których mam 100% zaufanie. Doradzam kontakt z każdą z nich, może w czymś się uzupełnią, coś odmiennego doradzą, naświetlą Pani pewne sprawy, sens lub bezsens brnięcia torem adopcji po sąsiedzku.

Link to comment
Share on other sites

Z samochodem nie próbowaliśmy,bo za krótki okres po zdjęciu gipsu,ale na pewno będziemy próbować...
Po tej ucieczce Lakusia,zaczęłam naprawdę się martwić ..
Sąsiadki bardzo by go chciały,ale im chodzi też o dobro Lakusia,żeby krzywdy sobie nie zrobił,martwią się o niego strasznie..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiosnaA']Ciągle łudziłam się,że mu to przejdzie powolutku...poznawał nowych ludzi,wszyscy delikatnie do niego,ale ma jakąś blokadę..nie wiem[/QUOTE]
Pani Aniu, jego strachliwość to jedno, nad czym warto popracować ale...
To, że kocha Panią ponad wszystko, to, że nigdy nie zapomni i nikt mu Pani nie zastąpi, zwłaszcza jeśli będzie Pani "w promieniu jego rażenia" to najbardziej naturalna sprawa. Pies nie odczuwa przecież upływu czasu, a przynajmniej nie mierzy go taką miarą, jaką my to robimy. Obce jest mu też pojęcie domu tymczasowego. Dla niego przeprowadzka za płot, choćby nowy dom z kiełbasy był zbudowany (w dużym uproszczeniu pisząc), będzie ogromnym dramatem. Gdyby mnie się do pupy nalało i musiałabym szukać domu dla swoich psiaków nigdy szukałabym go w pobliżu miejsca zamieszkania. Samo rozstanie ze zwierzakiem, zwłaszcza tak ślepo, tak mocno związanym z konkretnym człowiekiem zwierzakiem, już jest zadaniem mu bólu ale grzebanie w tak powstałej ranie... niczemu nie służy.
Być może, tego nie kwestionuję, są jakieś super metody behawiorystyczno - szkoleniowe, które tu zadziałają ale nie zadziałają one w 5 min. To praca z psem i nad psem kolejne, długie tygodnie, a oczekiwany efekt cały czas będzie pod znakiem zapytania.

Link to comment
Share on other sites

I Lucky jest ważny i Pani. :-) Za ciasna moja łepetyna, by się wymądrzać, jak przekonać Luckiego (jak wspomniałam może są sposoby), dlatego też wolę skontaktować Panią z kimś, kto siedzi w psiej psychice, ma doświadczenie, a co więcej spojrzy na sprawę chłodnym, z dystansu okiem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiosnaA']Psychiki psów aż tak dobrze nie znałam,i zachowanie Lakusia w stosunku do mnie po prostu mnie rozłożyło totalnie....[/QUOTE]
Ja też jej nie znam, raczej cały czas poznaję. :evil_lol: Gdyby Lucky (pomijając fakt, że jakąś przeszłością miał już ukształtowaną psychikę) nie dostał wcześniej aż tak popalić, można by było ostrożnie założyć, że byłoby łatwiej. Jest jednak inaczej, a Pani stała się dla niego wszystkim. On Panią oddycha i wyłącznie przy Pani czuje się bezpiecznie. Średnio lub wcale nie zależy mu na adoracji innych ludzi. Jemu zależy na Pani uwadze i miłości. Takim obłędnym oddaniem dziękuje Pani za dobro jakiego doświadczył.

Proszę zobaczyć, nie wiem, czy śledzi Pani wątek Baszy więc napiszę... Kontrast Basza a Lucky. Baszę bez mydła zabrałam od jego pana. Pies poddał się mojej woli w ciemno i z ufnością (póki co oznak tęsknoty zero, a uprzednio, kawał czasu wstecz widział się ze mną zaledwie parę razy).
Zabrać Luckiego od Pani z kolei to już jest nie lada wyzwanie. :lol: Za każdym z tych psów stoją inne przeżycia, które naznaczyły ich charaktery.
Zerkam teraz na swoje, śpiące psiule i się śmieję, bo... Jeśli stanę w miejscu, a mąż weźmie za smycz dowolnego z nich (może za wyjątkiem Joli) będą się opierać, nie zechcą się oddalić ode mnie. Muszę zniknąć z ich pola widzenia, by poddały się woli męża. Jasne, że przy mocniejszym szarpnięciu ugną się i poczłapią za nim ale głowę będą miały skierowaną w przeciwną do kierunku marszu stronę. ;)

Proszę nie załamywać rąk. Ten problem musi mieć swoje rozwiązanie. :lol:

Link to comment
Share on other sites

Witam Wszystkich serdecznie i przepraszam że się nie odzywałam.
Mąż się zjawił i obowiązków przybyło.:lol:
Kontaktowałam się z dwiema Paniami behawiorystkami w sprawie problemów o których pisałam wcześniej.Moim zdaniem osoby konkretne i znające się na rzeczy.Otrzymałam porady i bardzo cenne wskazówki dotyczące strachu Lakusia jak też adopcji po sąsiedzku.
Domek tak blisko nie został wykluczony,adopcja taka może być pomyślna i nie musi być zagrożeniem dla psa w przyszłości(przeskakiwanie,uciekanie),ale na 100% wykluczyć nie można,bo "wyskok" może się zdarzyć wszędzie i czasami trudno przewidzieć zachowanie zwierzaka.To byłaby adopcja w czasie (tak określiła jedna z Pań), do której trzeba psa przygotować.
Nie wiem czy podołam zadaniu bo łatwe nie jest,a dla mnie jako nowicjusza Mega-trudne.Dla przyszłego domku solidny i chyba ostateczny test sprawdzający.
Napiszę w skrócie..musimy doprowadzić do takiej sytuacji, żeby sąsiadki były dla Lakusia ważniejsze niż ja,żeby czuł się tam bezpiecznie i wybrał ich dom, a na mój widok przywitał się,cieszył,ale szedł za nimi nie za mną.
Pomimo wszelkich trudności Panie nie zrezygnowały z adopcji,przekazałam im wszystko co się dowiedziałam od behawiorystów i godzą się na współpracę..Jak do tej pory sama podziwiam je za cierpliwość, która teraz bardzo będzie potrzebna z ich strony.
Sąsiadki zdają sobie sprawę z tego, iż nie są domkiem idealnym dla Lakusia,nie upierają się że musi trafić do nich, jednak poruszyła ich historia i cierpienie psa ,ale gdyby pojawił się lepszy dom nie będą żywić urazu do nikogo,a będą szczęśliwe że jest bezpieczny.
Podejmę próbę wyeliminować strach u Lakusia i pracować nad tym domkiem,ale jeśli nam się nie uda,proszę nie miejcie nam tego za złe.Chęci mamy,ale one czasami nie wystarczają.
Od trzech dni zastosowaliśmy się do rad behawiorystki(częściowo,w 100% niemożliwe) i Lakuś w moim mężu zobaczył kumpla,ba nawet przyjaciela (a jeszcze niedawno podchodził tylko za smaczkiem).
Także bardzo proszę o trzymanie kciuków aby nam się udało.
Jednak biorąc pod uwagę ewentualność naszego niepowodzenia, uważam ,że warto też dać nowe ogłoszenia ze zdrowym Lakusiem,a nóż odezwie się extra super domek dla Naszego Szczęściarza.
Miałabym jedynie taką sugestię ze swojej strony.Dotychczas w ogłoszeniach kontakt był podawany do p.Joli,a ponieważ jest osobą mocno zapracowaną i nie zawsze może odebrać telefon, może warto zmienić na kogoś kto jest bardziej dostępny.Osoba wstępnie by porozmawiała z zainteresowanym i skierowała do p.Joli.Z góry przepraszam jeśli źle rozumuję.
Pozdrawiamy wiosennie i cieplutko.

Link to comment
Share on other sites

Pani Aniu, ponieważ na pewno ma Pani w komputerku choć kilka fotek Luckiego, proszę, bardzo proszę oszczędzić mi czesanie wątku w ich poszukiwaniu i podesłać na mail. Postaram się puścić nową turę ogłoszeń i poproszę Isadorę7 o wznowienie tego, które pewno już wygasło. Tyle w kwestii ogłoszeń.

Cieszę się, że obie panie behawiorystki okazały się pomocne, za co bardzo im dziękuję. :-)
Trzymam kciuki, by Pani praca i praca pań sąsiadek przyniosła oczekiwany cel. To, co Pani podpowiedziano może przełożyć się wyłącznie na adopcyjny sukces Luckiego. Kto by nie był tym domkiem docelowym będzie mu łatwiej, choć... Obecnej roli Pani nie zazdroszczę i na swój sposób podziwiam siłę w takim przestawieniu się z miłości na obojętność. Pioruńsko to niewdzięczna rola, obciążająca i Panią, a dodatkowo Luckiego ale wyjścia nie ma. Musi się udać, Lucky musi mieć swój nowy dom. Pozdrawiam serdecznie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...