Dorothy Posted January 31, 2006 Posted January 31, 2006 Kochani wlasnie odkrylam u psa ktorego mam drugi dzien zlamany pazur w tylnej lapie. Zlamanie jest stare, pazur przerosniety jakby,no bo sie nie scieral naturalnie, sterczy pod nienaturalnym katem, zlamany jest ok 5 mm poza poduszka, ale jeszcze na macierzy, od tego miejsca sterczy lekko w bok/gore. Po powrocie ze spaceru zauwazylam ze krwawi, rana (miejsce na pazurze w ktorym jest zlamanie) odnowila sie, krew sie leje, zdezynfekowalam ale musze isc do weta chyba, bo pies daje sygnaly ze to mocno boli, zreszta nie dziwie sie, nawet czlowiekowi dokucza naderwany paznokiec. CZY ktos z Was wie, co sie robi z takim czyms? Ucina w miescu zlamania razem z macierza? Ucina powyzej to martwe i zostawia takie sterczace? Wyrywa cale? Nosi opatrunek??? Pojecia nie mam, i chce wiedziec czego tu sie po wecie moge spodziewac. Piszcie prosze. D Quote
eve66 Posted January 31, 2006 Posted January 31, 2006 Wet powinien spryskac okolice zlamanego pazura srodkiem znieczulajacym po czym obciac zlamana czesc -nawet z ta czescia ktora nazwalas "macierza".Po tym zabiegu do krwawiacej rany powinien przylozyc srodek hamujacy krwawienie.Opatrunek -nie zawsze. I tyle. Troche stresu, bolu ,ale sie ladnie zagoi :) Quote
lemonsky Posted February 2, 2006 Posted February 2, 2006 U mojego Torrka miałam podobny przypadek - po spacerze w domu okazało się, że łapka krwawi - psisko w biegu "nadcięło" sobie pazur w tylnej łapce na potłuczonym szkle :angryy: . Pazur był mocno nadcięty (równo z poduszką) i mocno sterczał, prawie pod kątem prostym. Było bardzo późno, a psu trzeba było pomóc, bo zaczęło go boleć (to buldog francuski, ma obniżony próg bólu, a jak już go boli, to musi napraaaadę boleć). Było bardzo późno, zaczęłąm panikować, na szczęście moja lepsza połowa zachowała się jak trzeba. Szybko zrobiliśmy wstępną domową operację - łapka do wody, później do wody utlenionej, ja trzymałam psa, pies płakał, ja wyłam, a mój chłopak dociął uszkodzony pazur, później dezynfekcja. Rano wet powiedział, że sam zrobiłby to samo. Pazur sobie spokojnie odrósł, ale w Twoim przypadku, radzę wizytę u weta, ale pewnie fachowo zrobi podobną operację. I już! ;) Quote
Dorothy Posted February 3, 2006 Author Posted February 3, 2006 No coz, zrobilam to sama. Jako domorosly pielegniarz zwierzakow (dwa konie, trzy psy...) rozne rzeczy juz w zyciu robilam, to uznalam ze i to mnie nie przerosnie, zdezynfekowalam, obcielam, zasypalam alantanem. Narazie goi sie ladnie, juz wyschlo i pies chyba rez zapomnial :-) D Quote
kiwi Posted February 3, 2006 Posted February 3, 2006 Dorothy, ja na sam opis tego zabiegu prawie zemdlałam :mdleje: brawo! Quote
lemonsky Posted February 3, 2006 Posted February 3, 2006 mmm, ja to chyba bardziej :placz: przeżyłam niż psisko, ale tu niestety trzeba było działać zdecydowanie - wszystko dobrze się skończyło, tylko mój chłopak odkrył, że jestem histeryczką;) , a Torro - po operacji dostał jakiś smakołyk i był cały happy:lol: Dorothy - chylę czoła - zuch dziewczyna! Quote
Dorothy Posted February 3, 2006 Author Posted February 3, 2006 hihi no dziekuje :oops: juz sie uodpornilam, wiecie, :razz: w stajni jak sie jakis kon skaleczy to wszyscy panikuja i wolaja ratunku palac nerwowo papierosy i latajac wyrywaja wlosy z glowy i tworza straszne scenariusze, a ja trzymam biedne zwierze, i pomagam wetowi. Ostatnio kon sie poslizgnal, wywalil i wjechal nogami pod barierke. Nie wolno mu bylo pozwolic wstawac, bo oszalale zwierze gotowe bylo polamac sobie nogi. Lod, slisko, a kon wcisniety pod rury stalowe nogami, krew plynie spod niego, no histeria. W efekcie wszyscy mdleli i histeryzowali z wlascicielka na czele a ja pol godziny siedzialm koniowi na glowie nie pozwalajac mu wstac. Ale mialam siniakow :lol: Potem z wetem wyciagalismy go stamtad na matach gumowych, a na koniec po 5 zastrzykach uspokajajacych i znieczulajacych ktore ledwo co dzialaly ja trzymalam brzegi rany (noga rozwalona w dwoch miejscach do miesnia) a weterynarz szyl. Co chwile ostrzykiwal rane ksylokaina a ja trzymalam igle, bo kon tak sie szarpal ze nie dalo sie utrzymac strzykawki zeby wstrzyknac wszystko. Wygladalismy z wetem jak rzeznicy, usmarowani krwia po pachy, poobijani, ale dumni i szczesliwi. A jak kon mnie do dzis lubi, mowie Wam, az sie mu dziwie... :lol: wiec co mi tam pazur hehe:lol: :lol: ale pierwszy raz jak widzialam krew na konskiej nodze... tez prawie zemdlalam. Wiecie, chyba kwestia przyzwyczajenia:roll: Quote
lemonsky Posted February 3, 2006 Posted February 3, 2006 to ja się chowam, ja cienki bolek jestem :evil_lol: , pozostaje mi tylko szacuneczek;) Quote
eve66 Posted February 3, 2006 Posted February 3, 2006 No kochana -brawoooooooooooo!!!!!!! Jestem pod wrazeniem :thumbs: Ale ten wet musi byc Ci wdzieczny za taka dziarska pomoc ;) Quote
sota36 Posted March 12, 2006 Posted March 12, 2006 u nas zlamany na zlamany pazur lub zbyt mocno przyciety, ktory mocno krwawi stosuje ''przypalanie' wagotylem. Moze grzonie brzmi, al epsa nie boli. Wagotyl tez uzywalam w rozcienczeniu juz do przemywania ran u koni, ktre lubia sie paprac. Pomaga. Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.