Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Moja najukochańsza 13 - letnia suczka Jagódka adoptowana ze schroniska przy ul. Marmurowej w Łodzi została zamordowana w lecznicy przy ul.Kościelnej w Zduńskiej Woli. W lecznicy tej pracuje czterech weterynarzy. Operacja przeprowadzona przez lek. wet. Leszka Nowakowskiego w poniedziałek 10 sierpnia 2009 r.przebiegła szybko i sprawnie, bez komplikacji. Po operacji suczka czuła się bardzo dobrze: piła, siusiała, jadła i wszystko mogło być dobrze gdyby nie działania pozostałych weterynarzy z tej lecznicy, którzy monitorowali stan zdrowia mojej suczki po operacji i mieli nad nim czuwać. Lek. wet. Krzysztof Szustak wiedząc, że ma do czynienia z psem w podeszłym wieku z chorymi nerkami i wątrobą co wykazały wcześniejsze badania, których wyniki im przedstawiłam nie podał jej kroplówek, stwierdził, że nie potrzeba. Lekarze nie uświadamiali mnie, że przy jej stanie nerek w takiej sytuacji łatwo może dojść do niewydolności, mocznicy i śmierci w męczarniach co też się stało. W nocy z czwartku na piątek, gdy bardzo zaniepokojona dzwoniłam do lecznicy na dyżurze był lek. wet. Marek Trenkner. Dzwoniłam dwa razy mówiąc, że piesek źle sie czuje i jakie ma objawy a on mi ją kazał tylko owinąć w koc, żeby miała ciepło i do rana nic nie robić. Jak sie dowiedziałam później od innych lekarzy, jej stan był już wtedy ciężki a czas działał na jej niekorzyść a on się nie śpieszył,nie powiedział, że trzeba działać natychmiast, nie zasugerował nawet pod jaki adres ewentualnie mogłabym się udać, kazał przyjechać do siebie ale dopiero o ósmej rano, nie wcześniej. Następnego dnia moja biedna psinka w lecznicy przy ul. Kościelnej w Zduńskiej Woli została jeszcze poddana męczącym, bolesnym zabiegom, które nie przyniosły żadnych pozytywnych skutków a następnie po prostu opuszczona przez lekarzy K. Szóstaka i M. Trenknera, bo skończył się ich dyżur - tak jakby po prostu uciekli. Nie zrobili najistotniejszej rzeczy w tym przypadku - nie założyli jej cewnika pomimo, że miała przepełniony pęcherz i nie mogła się samodzielnie wysiusiać Następny lekarz, który przyszedł ( nie znam go ) oddał mi ją płaczącą i krzyczącą i nie obchodziło go co się z nią dzieje i co dalej robić. Był niezadowolony, że zadaję mu pytania i kazał opuścić lecznicę. Zrozpaczona i zdesperowana telefonicznie szukałam pomocy. Pani weterynarz po wysłuchaniu mojej relacji powiedziała mi co takie objawy jak miała moja suczka oznaczają i jakie błędy i zaniedbania prawdopodobnie popełniono. Kazała mi niezwłocznie jechać do całodobowej lecznicy "As" do Łodzi co uczyniłam ale w drodze moja suczka umarła. Cały ten koszmar rozegrał się na przestrzeni dwóch dni. Dziś wiem, że gdyby po operacji podawano kroplówkito moja ukochana psinka by żyła. Jutro mogłabym jej zdjąć szwy i cieszyć się zagojonym małym brzuszkiem, jej zdrowiem i życiem, cudownym charakterem i mądrością. W rozpaczy przeżywam ból jej i swój i ogromne poczucie winy, że zaufałam weterynarzom z lecznicy przy ulicy Kościelnej w Zduńskiej Woli i że nie byłam wystarczająco czujna i kompetentna, żeby ją przed nimi uchronić.Nie rozumiem po co i dlaczego takie lecznice istnieją. Barbara Zawiasa.[/SIZE][/FONT]

  • 1 month later...
Posted

Kroplówki dwie dostała tylko w dniu operacji. Drugiego dnia nie dostała wcale bo "szanowny pan doktor" nie uznał za stosowne, nawet nie kazał przyjechać na kontrolę ani być w kontakcie a to przecież była starsza psinka. Kazał przyjechać dopiero trzeciego dnia i wtedy pomimo, że powiedziałam, że pies się rano chwiał na łapkach i zataczał zdecydował, że kroplówka niepotrzebna i zaczął jej ściągać wenflon z łapki - brutalnie, szarpał bo plaster skleił sie i zaplątał, jakby specjalnie po to, żeby głupek miał czas sie zastanowić co najlepszego robi, ale ten nie zmienił zdania, odciął w końcu nożyczkami i do widzenia. To samo drugi "pan doktorek". Jak dzwoniłam w nocy, że stan się pogorszył i pies źle wygląda to przecież znając przypadek i na podstawie tego co mówiłam musiał rozumieć powagę sytuacji i wiedzieć, że jeśli zaraz nie zostanie udzielona fachowa pomoc to dużymi krokami nadchodzi śmierć, to on mnie uspokoił, kazał zawinąć psa w kocyk żeby miał ciepło i czekać kilka godzin do rana...Uważam, że takiego błędu nie powinien popełnić nawet technik weterynaryjny a cóż dopiero lekarz z wieloletnim doświadczeniem, dlatego oskarżam ich o beztroskie, bezczelne morderstwo. [B]Apeluję do wszystkich!!! Jeśli macie do czynienia z podobnymi przypadkami to nie milczcie!! skarżcie takich weterynarzy i pokazujcie publicznie palcami!!! [/B]gdyby tą "lecznicę" wcześniej ktoś zamknął to moja suczka trafiłaby gdzie indziej, pod prawdziwa opiekę lekarską i dzisiaj by żyła a ja byłabym zdrowa i szczęśliwa razem z nią.

  • 2 weeks later...
Posted

Bardzo mi przykro. Przeczytałam Twoją relację ze ściśniętym gardłem. Niestety coraz częściej jest tak, że jesteśmy wraz z psami wyłącznie kolejną pozycją w pozycji przychód na koncie. Wczoraj za rutynowe szczepienie p/ko wsciekliźnie i chorobom zakaźnym zapłaciłam 90 zł - byłam lekko zszokowana - dobrze,że miałam pieniądze i nie "pyszczyłam" specjalnie, teraz żałuję. Nie poinformowano mnie jaka to szczepionka, ile kosztuje przed szczepieniem - pies dostał wieczorem drgawek, na szczęście dobrze się skończyło, ale więcej tam nie pójdę. To już kolejna przychodnia,gdzie tak nas potraktowana. W innej zrobiono psu wymaz z ucha przed leczeniem zapalenia - na wynik czekałam 5 dni i podobno nic nie wykazał - kosztował również 90 zł i nie wierzę,żeby nie było bakterii w uchu z cuchnącą brązową wydzieliną - poprostu nie wysłano próbki, pobierając opłatę za badanie. Oczywiście to "pikuś" w stosunku do Twoich przeżyć, ale niestety źle świadczy o ludziach mających w założeniu nieść pomoc zwierzętom. Nie chcę oczywiście generalizować, ale takie są moje doświadczenia.

  • 2 weeks later...
  • 1 month later...
Posted

Nikt tu już nic nie pisze ale widzę, że odwiedzin przybywa więc dodam jeszcze, że czwartego dnia po operacji Jagódka prawdopodobnie dostała porażenia cewki moczowej i nie mogła się wysiusiać. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że takie zaburzenie może wystąpić. Chodziła na trawkę i przykucała więc myślałam, że sika ale ona prawdopodobnie tylko bezskutecznie usiłowała to zrobić a w nocy już leżała osłabiona i robiła pupą taki ruch jakby chciała coś wydalić i nie mogła. Dzwoniłam wtedy dwa razy do lecznicy i mówiłam ale wet Marek Trenkner wyjaśnił mi, że to kupa jej utkwiła w odbycie i że ona dlatego tak robi - o sikaniu nawet nie wspomniał i kazał ja przywieźc do lecznicy dopiero następnego dnia rano. Ona już w nocy potrzebowała mieć założony cewnik a oni jej go nie założyli do samego końca. Następnego dnia faszerowali ją kroplówkami i cewnika nie założyli pomimo, że miała pełny pęcherz i nie siusiała. Od śmierci Jagódki minęło już ponad dwa miesiące a ja wciąż rozpaczam, nie śpię po nocach i przeżywam jej ból. To co jej zrobili ci weterynarze nie jest żadnym błędem lekarskim ale po prostu okrutnym morderstwem. Jeśli ten wątek czyta ktoś, kto w tej lecznicy został ze swoim zwierzątkiem skrzywdzony tak jak to miało miejsce w moim przypadku, to bardzo proszę o kontakt, tel: 501 021 785

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...