Jump to content
Dogomania

Vario...


gusia0106

Recommended Posts

[quote name='gusia0106']Co Ty, mowy nie ma.
W zasadzie to ja lubię go mieć w jedzeniu, w pościeli itp.

Sławek się śmieje, że Vario jak Lenin - wiecznie żywy ;)[/quote]

Aż mi się łezka w oku zakręciła;) trochę ze śmiechu, ale też ze wzruszenia, bo lubisz go miec w jakiejkolwiek postaci, byle tworzyc złudzenie, że jest obok. A przecież on i tak jest gusiu. Chocby w Twoich snach, myślach, sercu.....On Ci wyraźnie chce coś przekazac i myślę, że chodzi mu o to, że dobrze mu w Twojej głowie i wspomnieniach. Tyle, że jako Twój najwierniejszy przyjaciel, nie chciałby, żebyś się zamartwiała, płakała, tylko szła do przodu z ciepłym wspomnieniem Varia.... ja o nim tez nie zapomnę dzięki Twoim pięknym wspomnieniom....

Link to comment
Share on other sites

Tak, to najtrudniejszy wyjazd. Ja nie podchodzilam do miejsca gdzie spi moj Tonio ponad pol roku. Zagladalam przez plot na dzialke, przychodzilam z nastepca, ale podejsc nei mialam odwagi. W koncu pomyslalam, ze przeciez pewno On by chcial , bym usiadla z Guciem obok Niego , na trawce. I tak sie stalo. Odtad siadam kolo Niego, Gucio waruje obok mnie, a ja opowiadam malemu, jakiego cudnego starszego brata ma! i prosze Atosa, m by dbal i pilnowal mi mojego briardzika tu na ziemi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']Nie ma sprawiedliwości....kłaki są wszędzie, a Varia nie ma.
Nie ma już od czterech tygodni a mi się wydaje jakby to było wczoraj[/QUOTE]

Przepraszam,ze tak sie ''podłączyłam'' do tego Vario/wanego/watku ale Gusia tak Varia opisała,ze czuje sie jak bym go poznała i cos mnie tu ciagnie.Wiem jak cięzko jest ,kiedy nie ma już psa a zostają po nim takie ślady zwyczajnego bytowania jak sierść,usmarowane okno, podrapane dzwi itp.Stopniowo wszysko znika; sierści coraz mniej,okno umyte,dzwi tez kiedyś pomaluje tylko tęsknota zostaje ta sama.Sota ja też przez pierwsze pół roku nie mogłam zblizyć sie do miejsca gdzie lezy Frytka ani nawet na nie patrzeć.Mija juz 8 mcy i ani czas ani nowy pies/od mca/nie są lekarstwem, czas tylko pozwala sie oswoić ze stratą ale nie zmniejsza bólu i tęsknoty.

Link to comment
Share on other sites

Jasne, ze nie zmniejsza bolu po stracie, ale po jakims czasie, choc dalej boli, myslac o psiaku coraz czesciej zaczynasz sie usmiechac przez lzy na wspomnienie jego psot.To wspomnienie boli, ale jest inne, cieplejsze, madrzejsze, a kocha sie ..tak samo mimo zrywanych dni w kalendzarzu.
Pozdraiwma Was wszystkich serdecznie!

Link to comment
Share on other sites

Co Ty Rytka, nie przepraszaj, zapraszamy jak najczęściej.
Ja to się cieszę jak piszecie tak od siebie bo się nie czuję jakbym była jedyna taka na świecie i nikt mnie nie rozumiał. Z Wami lepiej...


No to jadę Ciotki....

Zajrzyjcie czasem do niego tutaj a ja będę czuwać tam - najbliżej jak się da....

Link to comment
Share on other sites

przyszłam w odwiedziny z Zuzanną

[IMG]http://i586.photobucket.com/albums/ss302/hexadog/DSC01954.jpg[/IMG]

[IMG]http://i586.photobucket.com/albums/ss302/hexadog/DSC01970.jpg?t=1241000996[/IMG]

[IMG]http://i586.photobucket.com/albums/ss302/hexadog/DSC01972.jpg[/IMG]

to Agama Gusi, o której jest na tym wątku mowa :razz:

Link to comment
Share on other sites

Gusiu, myśl o nas. Nie jest dobrze :(
Przyszłam do Varia z moją Wikunią.
Jeśli będzie bardzo źle to niedługo spotka się z Variem...
[img][URL="http://img520.imageshack.us/my.php?image=piesa009.jpg"][IMG]http://img520.imageshack.us/img520/952/piesa009.th.jpg[/IMG][/URL][/img]

Link to comment
Share on other sites

Zuzka wyrosła, ze ho ho. Pewnie nie jest z tego tak do końca zadowolona, bo jak była maleńka, to ją ciotka oszczędzała........a teraz jak wpada to zaraz do łapska cap i ogląda....

Wiecie co? Tak na moje oko to to jednak moze być Zuzek.....szybko rośnie:-)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']Co Ty Rytka, nie przepraszaj, zapraszamy jak najczęściej.
Ja to się cieszę jak piszecie tak od siebie bo się nie czuję jakbym była jedyna taka na świecie i nikt mnie nie rozumiał. Z Wami lepiej...


No to jadę Ciotki....

Zajrzyjcie czasem do niego tutaj a ja będę czuwać tam - najbliżej jak się da....[/quote]
Dlatego mowie, to co kiedys mi powiedizala Ania (szajbus) - TM jest jak psychoterapia! I tak ja osobiscie juz tu jestem od 4, 5 lat, mimo ze wczesniej nienawidzialm tu zgladac.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sota36']Dlatego mowie, to co kiedys mi powiedizala Ania (szajbus) - TM jest jak psychoterapia! I tak ja osobiscie juz tu jestem od 4, 5 lat, mimo ze wczesniej nienawidzialm tu zgladac.[/QUOTE]
Sota bywam też u Atosa i wszystkie Twoje odczucia jak i Gusi są jak moje własne,to naprawde pomaga,że ktoś czuje podobnie.Nawet jak mam czasem wrażenie ,że zwariowałam to wiem,że nie ja jedna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rytka']Sota bywam też u Atosa i wszystkie Twoje odczucia jak i Gusi są jak moje własne,to naprawde pomaga,że ktoś czuje podobnie.Nawet jak mam czasem wrażenie ,że zwariowałam to wiem,że nie ja jedna.[/quote]
Taaaaaaaaaa, wariatka - dobre! Najgorsze jest to, ze kiedy odchodzi Twoj pies, dla innych on ZDYCHA! Bo to tylko jakis tam pies i tyle! Najgorsze jest to, ze slyszy sie to czesto od najblizszych, dlatego cenie mego Meza - mimo,iz Atos nie byl "jego" psem, bo Go poznal juz , kiedy Tonio byl dorosly, dzielnie w bolu i walce o Niego mi towarzyszyl. I takie wsparcie jest wazne. Wsparcie wielu osob z Dogo - i dlatego tym "Cioteczkom" jestem cholernie wdzieczna, ze byly, sa i beda ze mna, z kazdym, kogo psiak przejdzie kiedys przez Teczowy Most!

Link to comment
Share on other sites

Nie chciałam nikogo urazić:oops:to ja sie czuje jak wariatka w moim srodowisku/mieszkam na wsi/gdybym podzieliła sie swoimi myślami z kimś znajomym to dzieci moglyby obrzucać mnie kamykami co kiedys zresztą wróżyła mi moja koleżanka z studenckich czasów.Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Jestem...wiecie co..jest tak okropnie, że nie wiem....
Wszędzie soczysta zieleń, taka jak może być tylko wiosną, i tylko w jednym miejscu na działce plama z wyschniętej gliny a po środku wypalone znicze. Nie mogło być bardziej przygnębiającego widoku.

Zapaliłam nowe. A jutro zasadzę mu forsycje.

mala_czarna.....myśle o Was cały czas i wciąż mam nadzieję...

Link to comment
Share on other sites

Zapal tez w naszym imieniu.
Tam, gdzie spi moj Tonio - kazdej wiosny kupuje bardzo kolorowe i pstrokate kwiatki, jakich bym gdzie indziej bym nie pasadzila - cche by mial bajecznie kolorowo! No i obowiazkowo studentki, ktre wyhodowlam z nasionek ( teraz to juz 5 "pokolenie) jeszcze z Toskiem. Pamietam musialam nasiona szybko zbierac, bo On je obsikiwal:)


mala_czarna - co u Was????? mam nadzieje , ze lepiej...

Link to comment
Share on other sites

Mama_czarna - nie jestes tchorzem! Pamietaj, serce mowi, co robic! Kiedys powiedzialam Toniowi, ze nie pozwole by sie meczyl, za cale oddanie do mnie, za milosc, za uratowanie mi zycia. I wlasnie serducho w tym dla mnie najgorszym momencie podpowiedzialo, ze to juz czas... ze jestesmy bez szans. Nie liczylam sie ja, tylko najwazniejszy byl On.Serducho podpowiedzialo mi, ze mam Mu pomoc wybrac sie w te ostania podroz. Wlasnie serducho!Wiec sluchaj je!
Mysle o Was! Bardzo bym chciala, by bylo lepiej!

Link to comment
Share on other sites

Podjęłam zdaje się idiotyczną decyzję, ale innej nie potrafiłam. Podaliśmy jej we wtorek najmniejszą dawkę vincrystyny (chemia dla tych co nie w temacie). Węzły były tak duże, że lekarz stwierdził, że długo z takimi nie przeżyje. Śledziona powiększona do niebotycznych rozmiarów :-(
Dostaje jeszcze codziennie antybiotyk synulox, i mamy jej dać tydzień. Jeśli nic się nie poprawi to koniec. Ale ja widzę, że nie jest lepiej. Rano nawet powzięłam decyzję o eutanazji, ale jestem zasranym tchórzem. Nie umiem, nie potrafię, nie chcę. Szukam najdrobniejszych punktów zaczepienia, odwlekam. Tylko po co? To tak strasznie boli.

Gusiu, przepraszam, że ja tak na wątku Varia, ale nie chcę już zakładac oddzielnego topika.

Link to comment
Share on other sites

Może nie powinnam tego pisać tu.......ale napiszę. Sake moja 7 letnia mastiffka angielska została pokonana przez chłoniak.

Ale nie będę sie rozpisywać co i jak. Napiszę tylko, w pełni świadoma swoich słow - usypiając ją - bardzo żałowałam, że nie zrobiłam tego 2 dni wcześniej.
Nadzieja umiera ostatnia...niby tak. Ale nie można przedłużać jej w nieskończoność. Kosztem psa, w imię naszych potrzeb, które nakazują nam za wszelką cenę i wszelkimi sposobami zatrzymywać go przy sobie.
I trzeba umieć sobie powiedzieć jasno i czytelnie - nie ma szans na wygraną. Ile ma to jeszcze trwać 2 dni?, tydzień. I warto sie zastanowić jakie to będą dni.....dla psa.

Naprawdę wierzcie mi, a wiem co mówię - lepiej by pies odchodził w spokoju, ciszy. A nie w atmosferze bólu, cierpnia i histerii własnej pani usiłującej sciągnąć lekrza z morbitalem do domu.

ps. Mała Czarna - to nie jest tchórzostwo, to jest wyraz troski. Ja przedobrzyłam z moim "bohaterstwem" i wcale nie jestem z tego dumna.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...