Jump to content
Dogomania

Vario...


gusia0106

Recommended Posts

[quote name='gusia0106']W teorii jestem mistrzem. Czytam i mówię sobie w duchu - Przecież ja to wszystko wiem. Ba, mało tego, że wiem - ROZUMIEM.
No i co z tego...Nic.

Zmieniło mi się spojrzenie na tęczę. Z uporem maniaka wypatruję jej przy okazji każdej burzy. A jak jej nie ma.....a zazwyczaj nie ma....jestem rozczarowana tak, że nie da się opisać.[/quote]

Dokładnie tak, Gusiu :-(
to tak, jak ja :-(
ale trzeba to sobie powtarzać przynajmniej w chwilach największego bólu.
Z czasem, krok po kroku, prawdy te dotrą rownież do serca, które rozumowi się nie kłania i podlega autonomicznym regułom :-(
Tu napraede trzeba czasu i cierpliwego tłumaczenia samemu sobie a to jest najtrudniejsze ......
ale cóż, kropla drązy skałę .....
Któregoś dnia i dla nas zaświeci słoneczko a tęcza rozbłyśnie w naszych sercach ......
Wszystko ma swój poczatek i koniec i akurat odnośnie bólu to jest dobra wiadomość ....

Link to comment
Share on other sites

Opowiem Wam dwie historie, które sie moim zdaniem łączą. Otóż....dwa dni temu odezwała się do mnie moja "kocia koleżanka". Wyjezdza na niedługo wprawdzie, ale bardzo, bardzo daleko. Jej dwa koty pozostają pod opieką Rodziców.
Poprosiła mnie ........że gdyby co. Gdyby któryś sie rozchorował, zwiał, gdyby jej się coś stało....Obiecałam ratować jak własne. Uff - odetchnęłam - powiedziała. Musiałam im zapewnić taką opiekę.

Często sie zastanawiam co by sie stało z moim zwierzyńcem gdyby mnie zabrakło - mysl, ze któreś wyladowałoby w schronie - przeraża mnie. Jeśli się kogoś kocha stara się go zostawić w jak najlepszych rękach prawda?

Czy nie sądzicie że nasze psy odchodząc wolałyby nas zostawiać w jakiś dobrych łapach? Z kimś, kto ich zdaniem, zadba w odpowiedni sposób? Wyliże niemowlaka ( jak moje śp Alfa i Tequila mojego 3 dniowego synka - bo co ta durna wie o szczeniakach??? ), będzie krecił kólka i przyglądał się nerwowo każdemu w kaloszach jak Tygrys? Bo przecież ta durna pani zabłądzi, a jak toto bez węchu do domu trafi? I jeszcze ją ktoś pogryzie......

Mój pierwszy pies Gaj foxterier szorstkowłosy ( oj nie byłam dobrą pania, nie) wpadał w panikę, kiedy zaczynałam płakać. Nawet tak sie bawiliśmy - ja zakrywałam twarz rękami i udawałam ze płaczę, on biegał, skakał , lizał
Kiedyś zaczęłam przy nim płakać naprawdę. Miałam wtedy z 9 lat. Wyłam jak diabli z jakiegoś powodu. Najpierw biegał wokoł mnie, probował lizać, wpychał sie pod rece. Ale to nie pomagało. I wiecie co zrobił? Usiadł obok i zaczął wyć:-)
Nie umiał pomóc to sie przyłączył do smutku.

Powtarzam, naszym ukochanym czterołapnym byłoby lepiej, gdyby wiedziały, ze ich człowiek nie jest tylko z innymi człowiekami. Stado bez psa? A co to za stado?

Link to comment
Share on other sites

Neigh, święte słowa !
Stado bez psa to stado bez przewodnika :cool1:
Takie stado daleko nie zajdzie :p
Dlatego może już niedługo zawita u mnie następna czterpłapna lokatorka :cool3:
Czuję, że już (coraz bardziej) jestem na to gotowa.
Nie od dziś wiadomo, z jakiego powodu potrole policyjne chodzą z psem :diabloti: (bo pies szkolony i przez ulicę przechodzi prawidłowo).
Któregoś dnia, już niedługo ból odejdzie a zostanie sama miłość.
Ich wspomnienie będzie samym światłem.
bo one są światłem. One nigdy z Raju nie wyszły.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Neigh']Często sie zastanawiam co by sie stało z moim zwierzyńcem gdyby mnie zabrakło - mysl, ze któreś wyladowałoby w schronie - przeraża mnie. Jeśli się kogoś kocha stara się go zostawić w jak najlepszych rękach prawda?[/quote]

Zaskakuje mnie miło podobieństwo odczuwania pewnych spraw z Tobą Neigh:lol: Całkiem niedawno usłyszałam w gabinecie lekarskim bardzo groźnie brzmiącą diagnozę (na szczęście okazała się potem dużo mniej groźna). Jednak kiedy wyszłam z gabinetu, miałam tylko jedno w skołatanej głowie "Co będzie z moimi psami, kto się nimi zaopiekuje!!!" Najgłupsze, że w ogóle nie myślałam co będzie z moim nastoletnim synem, co z moim partnerem, bo przeciez oni zawsze sobie jakos by poradzili, ale moje czworonogi?

[quote name='Neigh']Powtarzam, naszym ukochanym czterołapnym byłoby lepiej, gdyby wiedziały, ze ich człowiek nie jest tylko z innymi człowiekami. Stado bez psa? A co to za stado?[/quote]

To jedno z mądrzejszych zdań, jakie ostatnio miałam okazję czytac! jakoś nigdy tak o tym nie myślałam, ale po jego przeczytaniu, jestem pewna, że masz w 100% rację!!!!!

Link to comment
Share on other sites

Ewa ja o tym po prostu wiem. Pamiętam jak chowaliśmy naszego pierwszego kota. Staliśmy tacy na maksa zaryczani. To był mój pierwszy własny kot w życiu. Wcześniej nie mogłam mieć, bo moj ojciec nienawidził kotów.
No i .......nagle patrzę, a na polu coś się porusza. Wiem to niewiarygodne, ale tym polem wlókł się kot........potwornie zmaskarowany. Samochód go potrącił, miała ( bo to kotka była ) złamaną miednicę.......obie nogi. Wet powiedział - albo auto albo .......łopata. Jakim cudem się dowlokła ....nie wiem.

Ale głęboko wierzę w to - że gdzieś tam ......poszedł sygnał : czołgaj się Kicia - miejsce sie zwolniło. Nie miałam czasu na rozpacz, żałobę - bo musiałam ratować to życie. Wierzę, ze tak właśnie miało być.
Przeżyła jeszcze długich 9 lat - odeszła w zeszłym roku. Mieszkała u mojej najlepszej przyjaciółki. Której wyszła alergia. Kota nie oddała, po prostu czasem się podduszała.

A Tola? Znalazłam ją wracając z badaniami Sake. Kiedy wiedziałam, ze dla mojego psa nie ma już ratunku. Ze chłoniak wygrał. Jechałam wolno......bo trudno się prowadzi, jak się drogi nie widzi........
Nooo moze dlatego zauważyłam Tolę leżącą pomiędzy pasami. Zgarnęłam, wrzuciłam na tył.........i pomyślałam sobie "jeśli to jest suka.......ech"

Link to comment
Share on other sites

Neigh dobry Boże i jak tu nie wierzyć .....
Miałaś wiele szczęścia bo życie samo zmusiło Cię do szybkiego pogodzenia z nim ......
Obecnośc czworonoga bardzo pomaga bo konieczność opieki nad nim wymusza większe skupianie się na teraźniejszości i przyszłości - bo mamy pod opieką stworzenie całkowicie od nas zależne.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewa36']

Obecnośc czworonoga bardzo pomaga bo konieczność opieki nad nim wymusza większe skupianie się na teraźniejszości i przyszłości - bo mamy pod opieką stworzenie całkowicie od nas zależne.[/quote]

Wiesz i tak i nie.
Przez pierwsze pół roku posiadania nowych psów chodziłam na wszystkie spacery dosłownie zalana łzami. Omijałam ludzi, chodziłam w nocy (to mi zostało). Faceta, z którego psem Mika uwielbiała się bawić omijam do dziś szerokim łukiem. Zbyt silne są we mnie emocje. Nic ich nie tłumi. Mam piątkę zwierząt, ale nie czuję, by to mi pomagało.

Trochę spokoju odczuwam wchodząc na wątek Varia, czytając myśli, które są podobne do moich. Jakoś tak myślę, że Vario jest z moimi suniami.
Dzięki niemu trochę mniej myślę o przeszłości a więcej o tym co robię i co mogę zrobić.
Trochę więcej......

Link to comment
Share on other sites

Są miłości życia i zwierzęta życia. Są wyjątkowe i zostawiają po osbie dotkliwą pustkę. Ale zycie toczy się dalej do przodu niezależnie od naszego cierpienia i bez względu na tęsknotę.
Kiedyś myślałam, że to okrucieństwo.
Teraz myśkę jednak, że to błogosławieństwo.
Ja również doznałam tych uczuć, o ktorych piszesz Miki.
Jak trzy miesiące po śmierci Foczuni wzięłam Leduchę.
Opiekowałam się szczylem bez zarzutu, ale w środku było jak mówisz.
Aż byłam zła na siebie że nie kochałam jej tak, jak powinnam. Chodzilam z Leduchą po tych samych opłotkach i do parku koło domu jak z Foczunią bo i gdzie indziej ? Na kązdym kroku serce pękało mi z bólu, tak silne i wyraziste były wspomnienia Foczuni.
Ale to też mija.
W końcu nadchodzi. po prostu musi nadejść, pogodzenie z życiem. Dla każdego musi upłynąc tyle czasu, ile trzeba.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewa36']
Ale to też mija.
W końcu nadchodzi. po prostu musi nadejść, pogodzenie z życiem. Dla każdego musi upłynąc tyle czasu, ile trzeba.[/quote]

Pewnie masz rację, chociaż trudno mi to sobie wyobrazić.

Link to comment
Share on other sites

To dlatego że teraz, kiedy wspomnienia są świeże a ból dotkliwy, trudno sobie wyobrazić czas przyszły wolny od bólu.
Ale nastaną jaśniejsze dni, na pewno. One nas kochają i jesteśmy wobec ich zobowiązane, jesteśmy im to winne, aby podnieść się i żyć dalej.
Nie zapomnieć, ale żyć dopóki nasz czas nie upłynie.

Link to comment
Share on other sites

To bardzo ważne, co napisałaś. A ja zasklepiona w swym bólu mało co widzę dookoła. Tej zimy odeszły tu w mojej okolicy m.in. taka onka staruszka i mały, stareńki kundelek. Spotykam ich właścicielki - znam je tylko z widzenia. Obie to starsze panie. Dzisiaj dopiero zdałam sobie sprawę, ile tęsknoty i bólu jest w ich spojrzeniach, jaki mają jednakowy wyraz twarzy. Cierpią jak my.

Link to comment
Share on other sites

Cierpią znacznie bardziej od nas bo z racji własnego wieku mają świadomość, że następnych psim mogą już nie zdążyć odchować .... W dzisiejszych czasach, zwłaszcza dla starszych ludzi, psiaki są niekiedy jedynymi towarzyszami ..... Samotność tych kobiet musi być potworna ..... My przynajmniej mamy siebie ....
Jedna drugą zawsze wesprze i podniesie .....
Ale tak, uważam, że przez pamięć o nich nie powinnyśmy zasklepiać się w cierpieniu wewnątrz siebie.
Powinnyśmy podnieść się i żyć dalej dla nich. Tyle dobrego jest do zrobienia wokół. One tego by chciały bo żadne stworzenie nie kocha tak bezwarunkowo i tak bezinteresownie jak pies.
Trzeba żyć i pamiętać, aby ich obecność była żródłem radości i siły.
Ból jest naturalny ale za jakiś czas minie i zostanie sama radość, sama miłość. przyjaciól nie trsci się tak naprawdę a oni nie odchodzą daleko.

Link to comment
Share on other sites

Ale ja jakoś mam ostatnio wrażenie, że mimo wszystko więcej jest tych, którzy ani nie cierpią ani nie rozumieją...

A mi mojego Varia każdego dnia brakuje tak samo. Nie wydaje mi się, żeby czas zmieniał cokolwiek. Przynajmniej póki co.

Link to comment
Share on other sites

Gusiu, to jest jeszcze bardzo świeże ....
O tym nawet spokojnie mówić nie da rady, przynajmniej ja nie daję rady. Zawsze kończy się płaczem.
A że nie rozumieją cóz ....
Coraz więcej staruszków rodzicow ląduje w wątpliwuch domach opieki, dzieci są katowane, zabijane, porzucane tak samo jak te psiaki ......
To nasza rzeczywistość.
A obok nas ? W Ameryce Łacińskiej bezdomni i dzieci niczyje są nar ranem rozstrzeliwane przez szwadrony śmierci. Tak się tam załatwia problemy społeczne.
Świat wie o tym od dawna i nikt, po prostu nikt poza naszym Ojcem Świętym nie ujął się za mini, nikt nie zaprotestował, nikt się nimi nie interesuje ......
Gusiu kochana, wyprostuj się. Nasz gatunek składa się z ludzi i skorup.

Link to comment
Share on other sites

A inne psy wcale mi się nie podobają.
W dotyku.
Ani w zapachu.
Ani w sposobie chodzenia.
Lubię na nie popatrzeć, pomiziać się i to wszystko co się robi z psami.
Ale, żeby to był mój pies to nie.

A do Radara biednego, którego mam na tymczasie, na spacerach mówię Vario. I jak on biedny ma się nauczyć jak ma na imię.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']A inne psy wcale mi się nie podobają.
W dotyku.
Ani w zapachu.
Ani w sposobie chodzenia.
Lubię na nie popatrzeć, pomiziać się i to wszystko co się robi z psami.
Ale, żeby to był mój pies to nie.

A do Radara biednego, którego mam na tymczasie, na spacerach mówię Vario. I jak on biedny ma się nauczyć jak ma na imię.[/quote]


Normalne - tu smutno pokiwała głową. Ja nadal mylę imiona, a to już tyle lat....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']A inne psy wcale mi się nie podobają.
W dotyku.
Ani w zapachu.
Ani w sposobie chodzenia.
Lubię na nie popatrzeć, pomiziać się i to wszystko co się robi z psami.
Ale, żeby to był mój pies to nie.

A do Radara biednego, którego mam na tymczasie, na spacerach mówię Vario. I jak on biedny ma się nauczyć jak ma na imię.[/QUOTE]

Ja przez pierwsze dwa miesiace nie mogłam patrzec na psy.Kiedy przyjechała siostra ze swoim psem to musiałam sie zmuszać żeby ja pogłaskać i nie okazac swojej niecheci.Sara ma 14 lat i wiele ciękich chorob za sobą,siostra nieraz rozmawiała ze mną ,ze pomoge jej w razie najgorszego.W maju zeszłego roku pojechałam do niej specjalnie,kiedy sara miała operacje ,usuwali jej listwe mleczna bo miała mase rozsianych guzków.Pewnie w tym samym czasie u mojej suki tworzyly sie takie same guzy ,tylko dwa ale ja ich nie zauważyłam, bo mój pies to był okaz zdrowia, to sara byla chorowita.Frytka upsiona została we wrzesniu miala przerzuty,węzly ogromne ,cala spuchnięta .Gdyby nie dostała cieczki to wet. nie przelożył by operacji na pózniej/bo w czasie pierwszej wizyty jeszcze nie było przerzytow/...Obecnie mam psa od dwoch miesięcy,chociaż po nieudanej adopcji Arona w grudniu postanowiłam,ze nie nie bede miala psa.Wziełam ją dla kolezanki ,od gospodarza,ktory chciał ja oddać , bo za duzo pcha sie do domu.Kolezance sie nie spodobał za to moja cała rodzina sie w nim zakochała od razu,z wyjatkiem mnie.Jet zupełnym przeciwieństem Frytki,kurdupel,kudlacz,biała, wszystkich uwielbia, ludzi psy ,koty kiedy na nia krzykne wychodzi obrażona i nie wraca przez cała noc a moja piszałaby poł nocy, aż dostała by to co chce.Jest całkiem inna i śmierdzi ,Frytka byla kąpana raz na poł roku a nie śmierdziała:evil_lol:Spacerowac z nia nie moge tymi samymi trasami co z Fryta bo chociaz naprawde nie chce cały cza widze Frytke.Nie zdarzylo mi sie nigdy zawołac do mopa frytka moze dlatego ,ze są tak rózne.Lubie na nia popatrzeć pomiziać ale to wszystko nie ma tej wiezi, tego porozumienia.Pewnie zrodzi sie z czasem jakieś przywiazanie ale to juz nie będzie to samo ,pewne rzeczy juz nie wroca.Czas nie leczy,pozwala sie tylko przyzwyczaić do zmiany .

Link to comment
Share on other sites

Mylenie imion jest zupełnie naturalne. Ja robię to permanentnie, chociaż czasami dochodzi do ostrych przegięć. Potrafię na przykład zawołać do mojego syna "Barsa", a do mojej suni na górce nagle "Marcin!!!"
Barsa jakoś to znosi, gorzej z synem:roll:

Link to comment
Share on other sites

Poczytuję sobie ten wątek dość regularnie, bo mi jakoś Gusieńko w serce zapadłaś - i Twój Vario też.

Ale, choć mnie to trochę dziwi, a nawet momentami niepokoi - jakaś inna chyba jestem. Przez moje życie wciąż kroczyły ze mną psy (czasem koty). Każdego kochałam, wydaje mi się prawie tak samo - z wyjątkiem Nutki mojej boksi, która rzeczywiście była wyjątkowa i takiego psa już mieć nie będę - to wiem na pewno. Jej odejście, choć wyrwało mi serce żywcem, nie "zniechęciło" mnie do kolejnych czworonogów. Ani do tych, które były w domu, gdy Niunia odchodziła ani tych następnych... Każdy jest inny (np. taki Lesio - najgłupszy i najbardziej "nie psi" pies, jakiego kiedykolwiek miałam), ale to normalne, wystarczy nie porównywać chyba... Łazi na 4 łapach, mokry nos wtyka wszędzie, te kudłate bardziej śmierdolą niż Niuńka, ale SĄ - któraś Dziewczyna pięknie tu gdzieś napisała: bez psa nie ma stada, a jak ktoś przyzwyczajony do życia w stadzie, długo sam nie wytrzyma...

Mam nadzieję, Dziewczyny, że się uporacie z tym, z czym się zmierzacie, że ból minie i pozostaną tylko piękne, jasne wspomnienia, a Wasze wyjątkowe Psy tylko Wam w tym pomogą, czego z całego serca życzę.
Magda

Link to comment
Share on other sites

Nutusiu, oby takich odmieńców jak Ty jak najwięcej było :diabloti:
Jestem pewna, że czas łagodzi cierpienia ale każdy jest inny i każdy ma do tego prawo.
Jeden szybko bierze następnego psiaka po odejściu poprzedniego i to jest skutecznym lekiem, drugi jakiś czas nie dokonuje adopcji i przegryza żal, trzeci też bierze szybko kolejnego i walczy sam ze sobą.
Tu, jak w miłośći, o którą zreszta chodzi, nie ma reguł.
Na pewno warto pomagać a obolałe serce miewa się lepiej jeśli daje mu się szansę, aby znowu kochać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewa36']Nutusiu, oby takich odmieńców jak Ty jak najwięcej było :diabloti:

[COLOR=purple]Sama nie wiem... jakoś się czasami głupio z tym między Wami czuję... [/COLOR]

Jestem pewna, że czas łagodzi cierpienia ale każdy jest inny i każdy ma do tego prawo.

[COLOR=purple]Bezsprzecznie! I oby czas cierpienia był jak najkrótszy...[/COLOR]

Jeden szybko bierze następnego psiaka po odejściu poprzedniego i to jest skutecznym lekiem, drugi jakiś czas nie dokonuje adopcji i przegryza żal, trzeci też bierze szybko kolejnego i walczy sam ze sobą.
Tu, jak w miłośći, o którą zreszta chodzi, nie ma reguł.

[COLOR=purple]Ano nie ma, ale chciałoby się ulżyć...[/COLOR]

Na pewno warto pomagać a obolałe serce miewa się lepiej jeśli daje mu się szansę, aby znowu kochać.[/quote]

[COLOR=purple]Pomagać warto zawsze - choćby to miała być pomoc tylko dla zaspokojenia własnego egoizmu![/COLOR] ;)

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie, każdy jest inny ba nawet kazdy przypadek jest inny miałam inne zwierzęta i bardzo dobrze radziłam sobie z ich odchodzeniem.Sama jestem zła bo chciałabym żeby wpomnienia o Frytce były miłe a one ciągle bolą,chcialabym nie porównywać ale to dzieje sie samo.Nic nie moge na to poradzić..... Wspomniałam dziś o staruszce Sarze,po kilku operacjach bez zębna,wszystkie usunięte,kiedy przyszła do siostry miała ok.rok i juz zepsute zęby.Siostra zadzwoniła ,ze szukała dzis ja pól dnia bo wybila sztachete w płocie i poszła w miasto.Okazało sie ,ze przeszła 3 km.najbardziej ruchliwymi ulicami lub podjechała autobusem /tego nikt nie wie/bo dzień wczesniej siostra kazała jej szukac Arka/syn siostry/no i znalazla go dzisiaj w miejscu jego pracy a była tam wczesniej zaledwie 4 razy z czego 3 samochodem a raz autobusem.Z poczatku byłam zła ,ze to moja Frytka nie Sara zachorowała/przeciez moja była młoda ,zdrowa/ ale czas to zmienił,więc moze czas złagodzi cierpienie tylko ja potrzebuje jeszcze tego czasu więcej...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...