Jump to content
Dogomania

Vario...


gusia0106

Recommended Posts

Dziwnie.....
Na początku beczałam tam bez przerwy. Strasznie było.
Najgorsza właśnie była ta zieleń i ta sucha, jasna glina.
Pojechałam do ogrodniczego po ziemię, nie mogłam znieść tej gliny.
Rozsypałam cały worek, zagrabiłam, posadziłam forsycje i jakieś kwiaty - nie wiem jakie, bo się nie znam, zapaliłam świeczki...i wciąż nie było ani trochę lepiej.

W przyczepie jakby nic się nie zmieniło - jego posłanko, jego miski, jego szczotki do wyczesywania, jego piłeczka....I oczywiście wszędzie kłaki. Schodki do wejścia ustawiłam tak, żeby jemu było wygodnie wchodzić, parasol rozstawiłam, żeby miał cień...........pierwszą noc całą nie spałam bo miałam paranoję, że wiatr gasi mu świeczki i łaziłam co chwila mu te świeczki zapalać.

Drugiego dnia po południu była burza. Nagła, gwałtowna, z olbrzymimi kroplami deszczu, piorunami i hukiem jak cholera. Stałam w tym deszczu jak debil i wypatrywałam tęczy. Poszłam nawet na drugą stronę "mojej" góry. Byłam pewna, że tęcza będzie. Bo gdzie jak nie tam... Czekałam cała mokra...a tęczy nie było....

Ale chyba oczyściła mnie ta burza. Zaczęłam myśleć, że przecież zawsze tam go będę miała, że tam właśnie najbardziej i że powinnam zacząć się cieszyć tym czasem, kiedy mogę być blisko niego. Bliżej już nie będę. Chyba, że za TM, o ile istnieje...

Potem dojechała moja siostra z rodziną... jak łaziliśmy po górach opowiadałam im, które szlaki Vario lubił najbardziej; jak kiedyś wybraliśmy się na Bukowe Berdo i prawie mi zwiało psa na dół - taka była wichura; jak ludzie, którzy nas mijali mówili jaki jest dzielny, że tak się wspina i nie daje się głaskać bo w nas jest zapatrzony; jak przyszli sąsiedzi na ognisko wspominali oczywiście jak pożarł wszystkim na ognisku kiełbaski; jak siedział u Krysi w kuchni pod stołem, a jak ona dwie godziny później wpadła w odiwedziny do przyczepy to już jej nie chciał wpuścić - bo przecież musiał bronić i działki i nas; jak któregoś razu to my siedzieliśmu u sąsiadów na dole na grillu, a on zawsze bardzo grzeczny i cierpliwy zaczął się kręcić i piszczeć, nie mógł sobie miejsca znaleźć, nie chciał się położyć, i ewidentnie coś było nie tak, mimo, że impreza dopiero się rozkręcała zarządziłam powrót do budki bo czułam, że coś się dzieje- niemal całą drogę pod góre - normalnie idzie się z 15 minut - przebiegł, do przyczepy też wskoczył, napił się wody, zakręcił się ze trzy razy na swoim posłanku, położył się i.........zasnął....chciał po prostu wrócić już do domu cwaniak mój kochany ;); jak biegał na dół do strumienia i wracał cały mokry z uśmechem na tej swojej mordzie; jak ugryzł Janka Drwala pod okiem i w nos bo Janek nie wierzył, że jest pies, którego nie można w pysk pocałować; jak wył gdy ktoś grał i śpiewał na gitarze....i takie tam.

I po tym wszystkim zrobiło mi się jakoś lepiej. Siadywałam koło miejsca gdzie jest teraz, gadałam do niego, prosiłam, żeby mi się przyśnił, żeby dawał znaki, żeby uważał na siebie, zapalałam mu w kółko te świeczki....aż w końcu musiałam wracać...

Jakbym mogła to zostałabym tam na zawsze i koczowała w tej budce okrągłe cztery pory roku.

Tęsknię za nim jak głupia cholera. On on, złośliwec jeden, dalej mi się nie śni.

Link to comment
Share on other sites

Gusiu nie jesteś sama .....
Niedawno sama boleśnie odczułam, że dla każdego z nas przychodzi dzień, w którym musimy zmierzyć się z nieuchronnością odejścia ukochanej istoty .....
nie ma przy tym znaczenia, czy to człowiek, czy zwierzę .......
Ten, kto trafił na dobrego człowieka ma szczęście, ale dla wielu pies jest przez wiele lat najwierniejszym, najbardziej oddanym towarzyszem .....
Ty przynajmniej mialaś dane z Variem wiele wspaniałych lat ......
Ja mogłam być z Bonusią tylko rok :-(
Choroba wzięłą górę :-(
Bonusia (*) Vario (*)
dla Was psie aniołeczki ......

Link to comment
Share on other sites

Boli bardzo.
Ale czas leczy rany, choć teraz, kiedy ciągle jest to jeszcze bardzo świeże, kiedy rozpacz miesza się z niedowierzaniem, kiedy brak wewnętrznej zgody na to, co i tak nieuniknione; trudno w to wierzyć.
One już nie cierpią. Są zdrowe, są sprawne.
Bonusia znowu biega na swoich nózkach a Vario podpiera się na nich pewnie jak za najlepszych lat .......
Kiedyś Zosia powiedziała mi coś, co mi pomaga : one muszą odchodzić przed nami, bo co by bez nas zrobiły ........
One są szczęsliwe ..........
A my mamy prawo ukoić swój bol i dać sobie tyle czasu na żałobę, ile potrzeba ......
Wierzę, że pewnego dnia będziemy gotowe, aby dać dom kolejnemu psu .......
Naszych ukoachanych nikt nie zastąpi ale i nie w tym rzecz ........
Każda miłość jest pierwsza, sporo w tym prawdy, bo przecież kochamy wszystkie nasze psiaki ......
One były wyjątkowe ale te, ktore przyjdą po nich do naszych domów i do naszych serc będą dla nas nie mneij ważne, choć inaczej ......
Czego życzę Tobie i sobie .......

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewa36']One były wyjątkowe ale te, ktore przyjdą po nich do naszych domów i do naszych serc będą dla nas nie mneij ważne, choć inaczej ......
Czego życzę Tobie i sobie .......[/quote]

I ja Wam tego życzę, z całego serca.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewa36']A teraz, kiedy odeszły i kiedy tak trudno to przyjść do wiadomości, mamy ku pokrzepieniu wspólnotę myśli i wspólnotę serc ......
Miłośc nie ginie .......[/QUOTE]

Ja zaglądam tutaj bo czuje właśnie te,,wspólnote mysli'' to,że ktos przeżył cos podobnego i podobnie odczuwa naprawde pomaga.Frytka mimo,że minęło juz tyle czasu przysnila mi sie tylko raz tzn.przyśnił mi sie duży czarny nos za przezroczysta zasłoną /to musiał byc jej!/.Swoje lata już mam i pożegnalam już pare zwierzaków ,wszystkie darzyłam jakimś uczuciem i odczułam ich brak ale nie ma żadnego porównania z tym co czuje po śmierci Frytki...

Link to comment
Share on other sites

To prawda. Wspólnota ludzi nie tylko podobnie myślących ale i autentycznie współodczuwających jest najlepszą rzeczą, jaka może nastąpić po utracie przyjaciela. kogoś, kogo się kochało.
Życie toczy się dalej to banalne a zarazem terapeutyczne bp to samo życie, ktore nas nie oszczędza, z drugiej strony wymusza ażeby się podnieść i iśc dalej z jego nurtem ......
A my jesteśmy dla siebie nawzajem najlepszym pocieszeniem, dzięki ktoremu można z powrotem trafić w nurt tego życia .....
Ja wiem jak to boli, jak to pęta, jak zajmuje każdą myśl, jak odbiera chęć do życia i wolę działania ....
Ja wiem .....
Dlatego chcę z cała mocą powiedzieć, że i ten ból jest pożyteczny i ma swoją rolę do spełnienia ......
Trzeba pozwolić mu wybrzmieć ........
Trzeba sobie na to pozwolić bo kto hartuje serce przed bolem ten zamyka się na milość ......
A kto nie potrafi kochać ten nie zyje naprawde ....
Wszystko ma swoją cenę ......
Ból jest ceną prawdziwego życia .....
Stal hartuje się w ogniu a człowiek w bólu ......
nie wolno zamykac serca !

Link to comment
Share on other sites

One są po drugiej stronie tęczy ......
Są z nami cały czas ale pod inną postacią ......
Są wiatrem wśród traw, są deszczem wśród młodych liści, są pierwszym promieniem słonecznym o świtaniu....... Są dobrą myślą, dobrym snem .......
Miłośc nie ginie .......

Link to comment
Share on other sites

Widziałam.
Czekałam na tą tęczę jak nie wiem.
A Neigh i rufusowa były akurat ze mną.
Tęcza była bardzo wyraźna, przez całe niebo, i tworzyła pełny łuk.
To pierwsza moja tęcza od śmierci Varia..
Coś oznaczała tylko jeszcze nie wiem co.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']A dzisiaj mi się śnił.
Znowu dziwnie.
Bo nie fizycznie, tylko jako obecność.
Nie widziałam go, nie dotykałam, ale wiedziałam, że jest.
Bardzo dziwne uczucie. Raczej z tych nieprzyjemnych.[/quote]

Fizycznie być nie mógł, ale krąży wokół Ciebie, opiekuje się i czeka, kiedy staniesz na nogi, kiedy będzie już mógł spokojnie pozostać po drugiej stronie... Bo narazie masz w sobie tyle bólu i tęsknoty, że musi biedaczysko opiekować sie swoją ukochaną pańcią nawet stamtąd.
I zabij mnie, jeśli uznasz to za bzdury Gusiu, ale ja w to wierzę zarówno odnośnie ludzi, jak i zwierząt - tych wszystkich, którzy nas bardzo kochali jednym słowem. Mnie tak pilotowała ukochana Babunia i odeszła, kiedy ja byłam na to w końcu gotowa. Dlaczego Variuś nie miałby robić tego samego?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']Ja w to wierzę Ewa...
I wiem też, że powinnam chociaż po śmierci pozwolić mu na odpoczynek.
Ale jakoś kurcze nie mogę......[/quote]

Dokładnie tak. Jest taka książka wprawdzie o ludziach......ale jeśli istnieją dusze i sprawiedliwość, to bardziej wierzę w psie dusze niż ludzkie. Opowiadająca o tym, ze nasza rozpacz nie pozwala znaleść ukojenia tym, którzy odeszli.......Gusia Vario odszedł.........i myślę, ze powinnaś powoli pozwolić mu odpocząć. Tak jak On zawsze będzie Twoim Variem, tak Ty jego Gusią. Ale z pewnością i jemu i Tobie byłoby lepiej, gdybyś pozwoliła mu odpocząć....i odejść. Nie oznacza, to ze masz go wyrzucić z pamięci i serca. Skąd. Po prostu pozwól mu się tak spokojnie i wygodnie położyć. Myślę, że to próbuje Ci jakoś pokazać.
Po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokoj. I nie ma w tym niczego złego.

Link to comment
Share on other sites

Moje kochane, tak zawsze było, tak będzie i tak być powinno.
Nasi najdroższi opiekują się nami po tej stronie i po tamtej tak samo, jak my opiekujemy się nimi.
Z tym się rodzimy jak z kolorem oczu.
Trzeba im i nam po prostu na to pozwolić. Taki jest ten świat i prawdopodobnie tamten. Tak być powinno.
Przede wszystkim trzeba sobie samemu i naszym ukochanym zmarłym pozwolić na czas przejściowy, którym jest okres załoby - proces tyleż bardzo potrzebny, co najzupełnoej naturalny. I oni i my mamy ten czas po to, aby przyzwyczaić się do innej formy bytu naszych ukochanych, innego sposobu działania przez nich i przez nas i innej formy wsparcia.
Dla obu stron jest to nowy stan. Obie strony muszą do tego stanu rzeczy po prostu przywyknąć. Dlatego jest też naturalne, że nasi najukochańsi na poczatku są blizej z nami i pocieszają nas w żałobie - bo im jest już dobrze bezwzględnie a płakać należy nad tymi, co tu jeszcze pozostali.
Prawdy o nas samych się nie zmieniają, zmieniają się tylko okoliczności.
Dajmy sobie i im prawo do żałoby jako coś naturalnego i potrzebnego.
Załoba jest słowem tabu dziś, w dobie wyścigu szczurów, ale nie uciekniemy od samych siebie.

Link to comment
Share on other sites

Gusiu, ja też w dalszym ciągu nie mogę tak całkiem pogodzić się z odejściem Bonusi i nie pozwalam jej odejść.
Ale chciałabym zobaczyć takiego, kto autentycznie kochal i tak od razu pogodził się z odejściem ukochanego stworzenia.
Podjęłam decyzje widząc jej cierpienie dosłownie w jakimś amoku, kiedy wiedziałam, że musze to zrobić wypiłam sama butelkę tokaja i nie upiłam się ani odrobinę ! Mało jest doznań równie paskudnych, pić na umór i nie móc się upić.
Piłam tak cała noc aż do rana.
A do dziś od dnia jej śmierci nie ma dnia, abym nie myślała, że może jeszcze należało podjąć walkę, może czegoś jeszcze spróbować.
Czasami odnosze wrazenie że jestem bliska zwariowaniu.
Każdy roszi się sam, umiera sam a dopóki żyje, musi sam zmierzyć się z nieuchronnym faktem przemijania.
Jesteśmy tu razem, wspieramy się , dodajemy sobie otuchy i to jest bardzo dobre, ale nikt nie wejdzie drugiemu do głowy aby w niej poukładać.
Ja sama rozsadkowo zgadzam się z kwestiami, podnoszomymi przez innych, że trzeba kochać mądrze i myśleć o cierpiącym stworzeniu a nie o sobie a i tak wraca to co wraca.
Niemniej to, że jesteśmy tu razem przynosi krótkotrwała ulgę. Z czasem ulga ta będzie coraz dłuższa, coraz mocniejsza. Musi minąc tyle czasu ile trzeba.
Na to nie ma rady.

Link to comment
Share on other sites

W teorii jestem mistrzem. Czytam i mówię sobie w duchu - Przecież ja to wszystko wiem. Ba, mało tego, że wiem - ROZUMIEM.
No i co z tego...Nic.

Zmieniło mi się spojrzenie na tęczę. Z uporem maniaka wypatruję jej przy okazji każdej burzy. A jak jej nie ma.....a zazwyczaj nie ma....jestem rozczarowana tak, że nie da się opisać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gusia0106']Tak nie zachęcaj bo się do Ciebie wprowadzę ;)[/quote]

Jestem ZA! Wreszcie będzie Ktoś do głaskania Tygrysa. Ja go chyba wyadoptuję.......czasem się zastanawiam, czy on mnie tak kocha, czy to tylko wpływ leków.

On czasem tak siada i się gapi z takim zachwytem i merda, merda, merda.
Stuknięty Stwór.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...