Jump to content
Dogomania

Bej się znalazł i się zasiedział! Spróbujemy być razem na zawsze... Trzymajcie kciuki


Agata69

Recommended Posts

  • Replies 618
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Kilka słow o Beju chciałabym jeszcze napisać.

Zobaczyłąm go pierwszy raz 5,5 roku temu, ale zamieszkał z nami dopiero po 2 latach. W międzyczasie podjęłam próbę zabrania go z ulicy, ale przestraszyłam się, gdy prychnał na maleńka Marysię. Myslałam , że chce ja ugryźć, ale on zrobił taką minę, charakterystyczna dla siebie. Wiedziałam o tym duzo później. Więc stchórzyłam, wyprowadziłąm go z domu, a on jak bumerang wracał pod okna. Sasiedzi go przeganiali, ochroniarz... Po kilku tygodniach zrezygnował.
Taka byłam głupia, ale on mi to wybaczył, bo mnie kochał. Zaden facet mnie tak nie kochał jak Bej, moze tylko małe dzieci kochaja tak matkę, ale do czasu kiedy zaczną żyć swoim życiem. Pies nie ma swojego życia, dla psa całym życiem jest jego pan. Tak więc Bej znalazł swoja ostatnią miłość.
spaliśmy w jednym pokoju, nie od razu, ale z czasem tak jakoś się utarło. Mówiłam wieczorem: "no synuś, pani idzie spać", a on wstawał i szedł na swoje posłanie w mojej sypialni. Jeszcze tylko głębokie westchnienie i już mogliśmy spać. Rano koniecznie trzeba było sie przywitać, pogłaskać loki, spytać jak noc.
Dla Beja zawsze był czas, choćby na moment pogłaskać, przytulić, poklepać po nodze. jak było mało czegoś dobrego (kiełbaski, białego serka, żółtek) - dostawał to Bej. Z garka jedzenia Bejusiowi wybierałam najlepsze kąski. Dziękuję ci Boże za mądrośc tej niesprawiedliwości.

w domu zostały dwie suczki, pewnie je kocham. Ale tylko Bejuś wywoływał u mnie ta szczególną tkliwość. W domu dziwnie dzwoni cisza, mimo, że suki hałasuja jak zawsze. wyczekuję charakterystycznego stukania sztywnych, kraczatych łap o kafle w przedpokoju, wszystkiego mam nagle za dużo: jedzenia w garku, posłań, smyczy, misek. Czarne plamy u dołu ścian tam gdzie zwykle leżał Bej są jak były. Tylko jego nie ma.

Mogłam kupować Bejowi lepsza karme, mogłam go częściej kapać i czesać (bo wygladał po kapieli po królewsku, chociaz tego nie ciepiał), mogłam zabierać go częsciej na długie spacery, mogłam nie brać tylu tymczasów, mogłam...
Ale on wiedział, ze jest kochany, kochał mnie i Antka, był szczęsliwym spełnionym psem.
Boję się tylko czy nie za długo czekałam, czy nie cierpiał za bardzo. Jesli tak, to napewno juz mi wybaczył.

Link to comment
Share on other sites

Z zakupów w Biedronce przywiozłam do domu małą, błąkającą się od jakiegoś czasu sunię.
Widziałam ją dzisiaj w drodze do pracy, ktoś chciał zeby napatoczyła mi sie i wieczorem. Bez strachu zwinęłam ją z ulicy. Mała waży 7 kg, dostała miskę po Beju (mogłaby w niej spać) i jego poduszkę. Wybrała jednak kanapę i gościnną kołdrę.
Poszukamy jej domu.

Dziękuję ci piesku...

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Agatko Bej Ci jest wdzięczny za te chwile , ktore spędziliscie razem . To była milość od pierwszego wejrzenia - on wiedzial to i potrafil Ciebie do tego przekonać . Dałaś mu duzo szczęscia i prawdziwy dom , którego tak pragnął . Teraz on czuwa nad Tobą

Link to comment
Share on other sites

[quote name='hankag']Agatko Bej Ci jest wdzięczny za te chwile , ktore spędziliscie razem . To była milość od pierwszego wejrzenia - on wiedzial to i potrafil Ciebie do tego przekonać . Dałaś mu duzo szczęscia i prawdziwy dom , którego tak pragnął . Teraz on czuwa nad Tobą[/QUOTE]

Tak, wiem Haniu. Zmarnowałam dwa lata bo się bałam, bo juz miałam jednego psa, bo dziecko, bo co powie rodzina.... Bej nauczył mnie tej odwagi. Teraz biorę psa z ulicy i sie usmiecham.
Mam Beja na tapecie, jak włączam monitor to mówię; Dzień dobry synulek, a on się usmiecha metnymi oczka i szczerbatą mordka, jak zawsze wtedy gdy wracałam do domu. Kiedy wieczorem wyłaczam monitor mówię: No synuś, idziemy spać. Czyli tak jak do tej pory....

Głupia jestem, bo zastanawiam się czasami, czy napewno zrobiłam wszystko co mogłam. Pewnie nie, ale to nie ma juz przecież znaczenia. Już koniec. Spieszmy się, oj spieszmy kochać (nie tylko ludzi...), bo tak mało czasu jest nam dane.

Wczoraj podczas kąpieli przypomniały mi się kapiele Beja. Nienawidził ich szczerze i żarliwie; do tego stopnia, że mimo iz chodził za mna wszędzie, to do łazienki wkładał tylko głowę. Z własnej woli nie przestepował progu łazienki nigdy. Totez chodził czasami brudny i skołtuniony, ale to był taki jego look. Człowiek Tamburyn, tak o nim mówilismy. Był wolny całe swe pisie zycie i tej wolnosci nie staraliśmy mu ograniczać. On zreszta sam wybrał miłość. Wracajac do kąpania; musiałam zapiąć mu smycz, żeby wszedł pod prysznic. Nie szarpał się, szedł za mna ufnie, madre psisko. Kąpalismuy się razem, nie było innej mozliwości.
Fajny, kochany pies, juz takiego nie bede miała. Tak się ciesze , że był z nami

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ElzaMilicz']Jak piszesz o [B]Beju[/B] zaraz mam przed oczami moją [B]Narę[/B], nie żyje od 4 lat. Zawsze jest ze mną...
One naprawdę nie odchodzą. :buzi:[/QUOTE]

Może masz rację, napewno nam dużą daja, dużo uczą i to z nami zostaje. Kazdy kolejny coś wnosi w nasze życie.
Jade na wieś, widzę tych męczenników na łańcuchach i myślę: o boze, a jakby Bej tu trafił, był głodny, samotny?... i jadę potem z wiadrami jedzenia, zaprzyjaźniam się z wiesniakami, zeby karmić ich psie szkielety. To resztki, mówię, szkoda, zeby się zmarnowały.
Taaa, resztki... Wstaję rano i gotuję cały sagan makaronu albo ryżu z mięsem, dodaję witaminy. każdy z tych psów to taki mój Bej, mądry i oddany.
Własnie oddaje do adopcji małą, sliczna sunię, w sam raz dla nas, jak ulał. Oddaję bo musi byc u mnie miejsce na staruszka, który być moze stanie mi na drodze. Tego nauczył mnie mój pies. Jedyny, bo reszta to suki, tak się złozyło przypadkiem. Myśle pies, myslę Bej.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Bej przysnił mi się dzisiaj po raz pierwszy.


[I]wchodze do parku, schodze w dół ze skarpy, nad rzeke, a on juz tam jest. Lezy w pozycji sfinksa z uniesiona głowa, na słońcu , tak jak lubi. Widze ze jest młody, zdrowy i piekny. Spokojny i zadowolony, ale czeka na kogos. Nagle zrywa się z przeraźliwym skowytem radosci, widzi mnie... W pierwszym odruchu chce go odgonić, ale zaraz mysle: przecież to Bej, zaraz wrócimy razem do domu i wszystko poukłdamy od poczatku.[/I]

Rycze od rana. Po raz pierwszy od jego smierci pozwoliłam sobie na ten luksus.
Pomyslałam, ze on po mnie przyszedł, ze umrę, ale zaraz potem, ze jeszcze nie, Marysia mała, swiat czeka, zeby go jeszcze pozbawiać...
Tak mi strasznie przykro dzisiaj. Pochowałam go w cieniu, w ogóle nie w tym miejscu gdzie zawsze planowałam. On tak lubił słońce. Żałuje ze wtedy w pospiechu i w szoku podjęłam taką decyzję.
Karmimy się bajeczkami, ze nasze zwierzaki na nas czekają po tamtej stronie. Dzisiaj to zobaczyłam we śnie. Bardzo za nim tęsknie, bardzo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ElzaMilicz']Od wczoraj mamy berneńczyka, który właśnie wczoraj miał sprawnie przejść za Tęczowy Most i spotkać się z [B]Bejem[/B].
Pies waży 60 kg i ma skończone 2 lata. W ostatnim momencie dowiedzieliśmy się o nim.
Co mam Ci powiedzieć więcej ? Życie...[/QUOTE]

Wiem Elza, się rozmazałam dzisiaj jak nastolatka. Ten sen był taki realny, prawie czułam pod reką jego sierść.
To zdrowo mieć taka prawdziwa psią miłośc, takiego psa po którym się płacze. Ja na codzień jestem twarda, arogancka baba. trzeźwa ocena sytuacji, żadnego rozczulania, sterylki, usypianie slepych miotów, nie przyzwyczajanie się do tymczasów.
Pozwól mi popłakać czasami...

Ide z psami do parku, cos pachnie i mysle o Beju. No tak, 3 razy lato, 3 razy zima, 3 razy jesien, i 4 wiosny. kazdą zmianę w przyrodzie rejestrowałam dzieki spacerom z Bejem. Nawet nocna randke w parku zaliczyłam z bejem - ja flirtowałam na ławce a Bejus się wykapał w rzece. Mój ochroniarz... Bede pielegnować te wspomnienia.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Jak to cudnie ze ten tytuł nie da się zmienić...

Dzisiaj mineło pół roku, od tego czasu nie było dnia, zebym nie myslała o Beju. Codziennie, juz bez bólu, z uśmechem. Wiele rzeczy mi o nim przypomioina: brudne plamy na scianach tam gdzie leżał (nienawidził kąpieli, wchodził ze mna pod prysznic tylko z miłości), głupota moich suk (był taki madry i zrównowazony), zapach czegoś w parku, zmieniajaca się pora roku, bezowy lok w woreczku w szufladzie, wszystko. Ostatnio przypomniało mi sie zdarzenie: mała Marysia stojac miała twarz na wysokosci ogona Beja a on czesto stawał przed nia i machał ogonem łaskocząc ja po twarzy. marysia oganiała się od tej kity, kiedyś krzykneła; "bej!" i zła dodała pod nosem: "Mafa odunem" co miało znaczyć macha ogonem.
Bej miał wyjatkowe miejsce w mojej hierarchi od zawsze. Trasa jego spacerów jest teraz nie uzywana, za długa, tylko dla niego wysiłałam się codziennie, żeby pobiegał tam gdzie lubił. Codziennie patrze na drzewo pod którym zagryzł młodego gołębia, dostał wtedy po łbie. Usmiecham się do tego dnia codziennie.

a dzisiaj patrząc na rudego Miodka biegnacego pod słońce pomysłałam "złoty pies" i... szybko sie zganiłam.
Mój złoty pies był jeden jedyny, taki piękny w czasach kiedy jeszcze w miarę był zdrowy, że ludzie tuz po kapieli i czesaniu pytali o rasę.
Kochany.

Czasami cos tam napiszę, zeby nie umkneło...

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

Nie ma Beja ze mną juz prawie rok. Nie było pewnie zbyt wiele dni przez ten rok, kiedy o nm nie pomysłam choć przez chwilę. To były z pewnoscią te dni kiedy byłam poza domem, bo jesli jestem tutaj, to każdy kamień, kazda sciezka, kazdy widok kojarzy mi sie z Bejem. Jak się kąpał w nocy, jak podchodził pod góre po twradym (ja tez tak podchodzę już) bo łatwiej dla starych łap, jakie miał brudne łapy, bo kudłate, jak mu smierdziało słodka z pyska, jaki pysk miał szczupły, jak umierał cicho, raz tylko płakał w nocy, tej ostatniej.
Czasem myślę, że dałam dużo za mało, sa jakies badania, operacje, własciwie nie robiłam za dużo. W domu pojawiały sie tymczasy, trzeba było im pomóc, to był cel. Moje psy schodziły na dalszy plan.
Dziękuje Bogu, cokolwiek kazdy ma na mysli, za to ze Bej został ze mna, mimo, ze na początku tego nie planowałam. Że nie załatwiłam dla niego cudownego hosspicjum, dt, hotelu, czegokolwiek. Jak wspomnę co mi w zwiazku z nim proponowano to normalnie spadam z krzesła. Bej czekał na mnie 2 lata, mój bład, ale w końcu sie doczekalismy. O jak za nim tesknie bardzo.

ale o czym chce napisac: czasami ratowanie na siłę nie ma sensu. Nie wsadzajcie psów za grube pieniadze do hoteli, dt i innych dziwnyc miejsc po to tylko, zeby mie czyste sumienie. Czasami lepiej chyba zaniechać. Przeczytałam watek hospicjum czarodziejki i normalnie wymiękam.... kOMU WIERZYC, PROSZĘ , NIE MÓWCIE, ZE NIKOMU... Raczej mnie na dogo juz nie będzie.

Pamietajcie Beja, psa, który nauczył mnie kochac bezwarunkowo . Bardzo chciałambym przygarnać jAkiegos duzego staruszka, bardzo bym chciała mieć na to warunki. Na razie nie dziś.

Link to comment
Share on other sites

  • 7 months later...

Psie zaduszki... choc podobno psy nie maja duszy.
Juz poltora roku a Bej jest ze mna codziennie. Juz nie robie sobie wyrzutow ze czegos nie zrobilam lub ze zrobilam za malo, dziekuje ze sie w ogole znalezlismy.
Robilam remont latem, zamalowalismy wszystkie czarne plamy na scianach po Beju, wszak on tak nie lubil prysznica, zgadzal sie na te katusze tylko dla mnie, a ja nie naduzywalam jego cierpliwosci i woelkodusznosci.

Zostal bezowy lok w woreczku w szufladzie...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...