Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Witajcie



Post będzie dość chaotyczny, ale jeszcze cała się trzęsę..


Mój chłopak kupił sobie dwa lata temu amstaffa. Niestety, z pseudohodowli.
Poznaliśmy się kilka tygodni później, kiedy pies był już szczerze i bezwarunkowo zakochany we właścicielu.
Suczka widywala mnie co kilka dni, ale to z moim chłopakiem spędzała najwięcej czasu (co jest zrozumiałe).
Nigdy nie przejawiała agresji wobec mnie, zawsze, kiedy mnie tylko widziała, cieszyła się - szczekała i skakała z radosci.
Bardzo nas to cieszyło, że suczka mnie zaakceptowała.
Miesiac temu przeprowadziliśmy się i zamieszkaliśmy razem - tj ja, chłopak i suczka.
Pierwsze dni - w związku z zachowaniem psa byłam w siódmym niebie - grzeczna, słuchała nas obojga, dostała swoje miejsce - legowisko. Bawiła sie z nami, na spacerze mogłam z nią być choćby cały dzień.
Najbardziej cieszyła się wieczorem, kiedy kładliśmy się spać - bała się, że będzie osobno (kiedy mieszkała tylko z moim chłopakiem, sypiała sama) i kiedy zauważała, że zostajemy w jednym pomieszczeniu mruczała z radości.
Był jeden jedyny mankament - rzucała się na meble, gryzła narzuty na łózko i fotele, dywan i szafki. Skończyło się, gdy podczas powrotu ze spaceru zaczęliśmy mówić "Idziemy do DOMU", "Wchodzimy do DOMU", "To jest nasz DOM" itp. Młoda zakumała, co jest grane, czasem szarpnęła pazurem, ale bardziej, żeby pokazać "Ej, ja tu jestem!".

Wszystko zmieniło się tydzien po przyjeździe - czyli trzy tygodnie temu.
Kiedy byłam w domu z chłopakiem, suczka mnie słuchała, była grzeczna i posłuszna.
Kiedy tylko zostawałam z nią sama - równie dobrze mogłam mówić do ściany.
Nie pomagały nagrody, zabawy, kary - kompletnie mnie nie słuchała.
Od tego czasu nie mam żadnej pary niepogryzionych butów - wszystkie mi załatwiła. Mojego chłopaka obchodziła z daleka.
Gryzła mnie po nogach, nie zwracała uwagi na to, że każę jej przestać. Z początku robiła to w formie zabawy, a im dłużej i częsciej łapała mnie za łydki, za każdym razem były to ugryzienia silniejsze i bardziej agresywne.
Na spacery ze mną nie ma szans - kiedy próbuję ją przypiąć do smyczy - gryzie mnie po rękach, na schodach łapie smycz w zęby i szarpie, wymachując głową z agresją. Nie chce ze mną chodzić - kiedy mój chłopak jest w domu, suczka woła i prosi, jeśli chce iść za potrzebą.
Kiedy go nie ma - potrafi załatwić się w domu (co ciekawe - wie, że robi źle, bo zaraz, jak widzi, że ja idę w miejsce, gdzie nabrudziła, chowa się do kąta, spuszcza głowę, uszy po sobie - wie, że źle zrobiła).
Szczekanie na mnie jest na porządku dziennym, jak tylko wejdę do pokoju, to już wszyscy sąsiedzi wiedzą, że weszłam w jej "strefę". Jeśli jestem z nim - pies jest najgrzeczniejszym stworzeniem na świecie.

Nawet żartowałam, że siedzą w niej dwa psy - jeden dla niego i jeden dla mnie.
Niestety, żarty się skończyły, gdy zaczęła skakać na mnie z pazurami i zębami. Całe nogi mam podrapane, w siniakach. Prawa ręką w nadgarstku jest jednym wielkim siniakiem od szarpiącej smyczy.

Od jakichś dwóch tygodni było ciężko - zaczęliśmy rozglądać się za pomocą - niestety, w obecnej chwili (przeprowadzka, pierwszy miesiąc pracy) po prostu nas nie stać nawet na wizytę u weterynarza, nie mówiąc już o behawioryście.

Apogeum przyszło dzisiaj.
Co się stało?
Otóż chłopak pojechał na nocną zmianę do pracy, więc zostałam z suczką sama.
Zadzwonił, odebrałam, chwilę rozmawialiśmy - zauważyłam, że młoda poszła do kącika, w którym stoi komputer. Uwielbia tam być - obgryza kable - co zrozumiałe - nie pozwalamy jej tam wchodzić.

Kazałam jej wyjść. Nie posłuchała. Pomyślałam, że może mysli, że nadal rozmawiam przez telefon. Odłożyłam komórkę i powiedziałam, to co zwykle "Pies, na swoje miejsce". I skoczyła na mnie z zębami i pazurami. W efekcie mam podarte spodnie na wysokości uda, szramę (na szczęscie nie do krwi) na udzie - niestety, nie jestem w stanie powiedziec, czy zrobiła to zębami, czy pazurem.
Zapędziła mnie w róg pokoju i zobaczyła, że nie mam sie jak bronić i krzyczę przeraźliwie, szczeknęła na mnie jeszcze, odwróciła i ... poszła.

Teraz leży w kącie i jest najgrzecznijeszym psem świata.


Błagam, co mam zrobić?

Dodam jeszcze, że mój chłopak, który jest w niej szaleńczo zakochany, bierze pod uwagę uśpienie jej, bo nie mówi, że nie wyobraża sobie sytuacji, że stanie mi się krzywda, przez tego psa.
A ja chcę tego uniknąc za wszelką cenę, bo boję się, że później będzie miał (nawet podświadomie pretensje), że musiał pozbyć się psa przeze mnie..

Posted

Masz problem, bo to już troszkę daleko zaszło. Pies czuje, że się jej boisz. Jak my adoptowaliśmy rudego ze schroniska miał rok i mojego M od razu zaczął szanować, ze mną próbował. Podgryzał mi spodnie i nogi, szczekał jak przygotowywałam mu jedzenie. U mnie zadziałała puszka z monetami, ale ja zareagowałam od razu. Każde zachowanie nie takie jak trzeba, puszka i pies na miejsce. Chwaliłam za pozytywne zachowanie. Teraz, po roku jest ok. Pies szanuje nas oboje.

Posted

moim zdaniem żadne wirtualne rady tu nie pomogą,potrzeba STANOWCZEJ KONSEKWENTNEJ PRACY Z PSEM.ktoś kto sam ma asty i dobrze się na tym zna ,albo lepiej szkoleniowiec lub behawiorysta musi wam na żywo pokazać co ewentualnie robić....innego wyjścia nie widzę bo nie jest to maleńki problem tylko cos co lada moment może skończyc się tragicznie

Posted

Sprawy zaszły dość daleko, tutaj nie ma miejsca na żarty, pomoc doświadczonej osoby lub behawiorysty jest potrzebna. Napisz skąd jesteście, może jest ktoś odpowiedni w Waszej okolicy.

Posted

Ja przerobiłam kilku behawiorystów, treserów jak zwał tak zwał, nic z tego nie wynikło i psa musiałam na prostą wyprowadzać sama :roll: co nie znaczy, że nie ma takich którzy by się na psach znali

Posted

Dziękuję za odzew..


Niestety - sprawy zaszły za daleko. Ale od początku.

Szukaliśmy pomocy u behawiorysty. Dawał rady typu "Krótka komenda" i mówił do psa "A teraz siadaj, no usiądź, no. Widzicie, tak to trzeba robić". :wallbash:

Najważniejsze, co u niego usłyszeliśmy, to "pani musi byc silniejsza. Pójdzie pani na siłownię, poćwiczy i pies się uspokoi". No, spoko, tylko przy pomyslnym treningu jakiekolwiek efekty byłyby widoczne za kilka tygodni.
Poza tym, co mnie najbardziej rozwaliło na łopatki - po tym juz miałam ochotę wyrzucić go z domu. Co usłyszałam? "Kolczatka i szarpać, szarpać, szarpać". Hmm.. powiedziałam mu, że dużo czytałam na temat amstaffów i wyczytałam, że szczególnie przy tej rasie agresja rodzi agresję. A szarpanie kolczatką, sprawianie bólu psu jest agresją skierowaną w stronę zwierzaka.
Usłyszałam, że głupoty, bo jak inaczej pies będzie wiedział, że źle robi?

Oprócz tego usłyszałam, żebyśmy zakładali psu kaganiec. Mimo że delikatnie się przed tym wzbraniałam (młoda już wcześniej nosiła kaganiec i ja wiem, jak się zachowywała), założyliśmy. Już po ok 3 minutach suka zauważyła, że otrzymała kolejny rekwizyt, którym może mi zrobić krzywdę. Po prostu podchodziła i robiła rozmach głową, żeby mnie uderzyć metalem. Rada pana behawiorysty? "Pani jej zejdzie z drogi". No super, czyli jesli pies będzie miał ochotę posiedzieć w kuchni, to ja nie zrobię obiadu. Jesli zechce usiąść przed drzwiami, to ja nie pójdę do pracy,tak?

Podczas całej wizyty widziałam, że młoda jest coraz bardziej zirytowana panem behawiorystą, ale była spokojna - ciche warczenie jednak było.
Pan psi psycholog poszedł, a suka postanowiła zemścić się za to, że sprowadziliśmy człowieka, który w chwili agresji, stawał na smycz zaraz przy głowie, tak, że pies był unieruchomiony i ... wściekły (usłyszałam też "No, jak pani tak będzie robić, to trzeba mieć zabudowane buty, bo moze pogryść nogę"). Patrzyła na mnie kilka sekund, kiedy zrobiłam krok - rzuciła się na mnie z zębami. Mój chłopak szybko zareagował, odciągnął ją - ugryzła go do krwi. Była wściekła, że stanął w mojej obronie.

Niestety, tego było za dużo - podzwoniliśmy po schroniskach, nikt nie podjął się wyzwania, usłyszałam rady typu "Trzeba ją wziąć za morę i o ziemię, żeby wiedziała, kto tu rządzi" oraz "Wie pani, gdyby ona panią ugryzła, ale nie wystarczy do krwi, ona musi pogryźć panią, żeby musiała mieć pani szwy zakładane, to wtedy można ją oddać na obserwację. Wtedy się pani do nas zgłosi" - aha, no super, już daję rękę "Masz, gryź".
Szybka decyzja, telefon do teścia, który ma obok domu pusty kojec - przynajmniej na tymczasową izolację. Młoda zna to miejsce, bo tam się wychowała, spędziła tam pierwsze miesiace życia, więc nie było to obce miejsce. Nawet się ucieszyła, kiedy zobaczyła ten kojec.
Cała noc w drodze i po prowrocie... puste mieszkanie.

Od wczoraj nie było sekundy, żebym nie zastanawiała się, czy dobrze zrobiliśmy.
Ciagle jednak przypomina mi się scena, kiedy ona rzuca sie na SWOJEGO PANA tylko dlatego, że stanął w mojej obronie.
A gdybym została z nią sam na sam? Gdyby złapała w zęby nogę, rękę? Głupią rane można zaszyć, ale gdyby trafiła na ścięgno? I zrobiła ze mnie kalekę? Albo z mojego chłopaka?

Chodzimy struci od wczoraj, obydwoje mamy oczy spuchnięte od płaczu - wczoraj nawet powstrzymywałam się, żeby nie powiedzieć "Pieprzę to, wracamy po nią!".

Na (nie)szczęsice rozsądek wygrał z sercem.
Chłopak wziął dodatkowy dyżur w pracy, żeby w tym tygodniu jak najmniej czasu spędzić w domu - mówi, że nie potrafi patrzeć na miejsce, gdzie młoda miała swoje legowisko.

Oj, spisałam się.. Trochę mi ulżyło, kiedy to opisałam.

Dzięki za chęć pomocy.
Pozdrawiam


:wallbash:

Posted

ja nie uważam, żeby to było rozsądne rozwiązanie
raczej emocjonalne -
no bo co dalej? będzie siedziała w tym kojcu nastopne 15 lat? bo agresywna?
teść będzie z nią chodził na spacery codziennie?
[quote name='dziewczynawpotrzebie'](...) telefon do teścia, który ma obok domu pusty kojec - przynajmniej na tymczasową izolację. Młoda zna to miejsce, bo tam się wychowała, spędziła tam pierwsze miesiace życia, więc nie było to obce miejsce. (...)


:wallbash:[/QUOTE]



spędziła pierwsze miesiace życia w kojcu u teścia? to u teścia mieszka jej mama?

Posted

jeśli nie jesteście w stanie podjąć się dalszej opieki nad psem -z powodu jej agresjii
to trzeba szukać jej nowego, odpowiedzialnego domu

ona jest bardzo w typie asta?
można zwrócić się o pomoc do ludzi, którzy znają sie na tych psach -są w internecie strony "asty w potrzebie" z różnych miast
pewnie pomogą w szukaniu psu nowego domu i odpowiedzialnych właścicieli

ona jest wysterylizowana i zaszczepiona?

możnesz jej zdjecia też wrzucić tutaj [URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/6899-BULLOWATE-DO-ADOPCJI/page84[/URL] z odnośnikiem do swojego wątku

Posted (edited)

poczytaj tez tutaj [URL]http://nadzieja-amstaffa.pl/[/URL]
w zakładce "Musisz oddać swojego psa" (po lewej do góry)

i forum astów [URL="http://www.fundacja-ast.pl/forum/viewforum.php?f=16&sid=f58b2e22e16f5d4c6772569b7a95518d"]http://www.fundacja-ast.pl/forum/viewforum.php?f=3&sid=f58b2e22e16f5d4c6772569b7a95518d

[/URL]

Edited by Patmol
Posted

Po kolei:

Mój chłopak, przed przeprowadzką, mieszkał z rodzicami. Młoda miała swoje miejsce kojcu, który zazwyczaj był otwarty - traktowała go jak budę - nie była zamykana, po prostu sobie tam mieszkała (w środku kojca oczywiście była zwykła buda, ale rzadko z niej korzystała).

Dlatego napisałam, że wychowała się w kojcu - jako szczeniak wolała przebywać na dworze niz w domu, później jej sie to lekko zmieniło.

Czy spędzi tam 15 lat? Na pewno nie.
W momencie, gdy ją zawieźliśmy do teścia, rozpuściliśmy informację, że oddamy do adopcji. Nie ukrywaliśmy niczego - w szczególności, że jest agresywna względem mnie - żeby nie było później zdziwienia i "rozmyslenia".
W tym momencie zgłosiło się kilka osób, w najbliższych dniach teść będzie jeździł do nich, żeby rozglądać się, czy te osoby mają warunki na przyjęcie takiego psa.
I oczywiście podstawowy warunek: po adopcji, kiedy będzie to tylko możliwe, pies zostanie wysterylizowany (wcześniej nie mogliśmy tego zrobić, ponieważ przeszła jeden zabieg (innego typu, nie chcę się zaglębiać w szczegóły) i jej wetka powiedziała, że lepiej odczekać, żeby pies nabrał sił. Daliśmy tylko zastrzyk, więc na razie nie ma ryzyka rozrodu.
Dlaczego bezwarunkowo musi być wysterelizowana? Po pierwsze - jest z pseudo. Po drugie - mankament, który był poddawany zabiegowi może być dziedziczny - nie chcemy do tego dopuścić.

Na razie najlepszym kandydatem do adopcji jest mężczyzna, który posiada juz 3 amstaffy, jest znajomym rodziny, a więc wiemy, że psy te są dobrze traktowane, wszystkie wysterylizowane i wykastrowane, nie ma więc obawy, że trafi do pseudohodowli (zresztą ten mężczyzna jest zaznajomiony z naszą sytuacją, bo do niego również dzwoniliśmy po porady - co robić).

Oczywiście spiszemy umowę adopcyjną, żeby w razie czego móc interweniować.

Macie jeszcze jakieś porady względem adopcji? Na co zwrócić uwagę?


Odpowiem jeszcze na pytanie odnośne szczepień - oczywiście, młoda była szczepiona.

Posted

[quote name='Soko']Nie wiem ile w tym prawdy, ale dużo się naczytałam u pogłębieniu agresji u suk po sterylizacji..[/QUOTE]

Właśnie też o tym słyszeliśmy - dlatego wyżej napisałam, że "po adopcji, kiedy będzie to tylko możliwe, pies zostanie wysterylizowany" - i o ile w ogóle będzie możliwe.

  • 2 weeks later...
Posted

[quote name='Soko']Nie wiem ile w tym prawdy, ale dużo się naczytałam u pogłębieniu agresji u suk po sterylizacji..[/QUOTE]
Z tego co ja wiem, jest dokładnie odwrotnie...nie spotkałam się z żadną suką, która byłaby bardziej agresywna po sterylce.
Większość behawiorystów,z którymi miałam kontakt, polecali najpierw sterylizować.

Sunia już oddana?

Posted

[quote name='Draugia']Z tego co ja wiem, jest dokładnie odwrotnie...nie spotkałam się z żadną suką, która byłaby bardziej agresywna po sterylce.
Większość behawiorystów,z którymi miałam kontakt, polecali najpierw sterylizować.

Sunia już oddana?[/QUOTE]

W całej tej nieszczęśliwej sytuacji, znalazła sie mała iskierka, która pomogła przetrwać - mianowicie, kiedy teść już wybrał kandydata do adopcji, i kiedy ten sie zjawił po Młodą, teść... stwierdził, że on spróbuje się nią zaopiekować,

I kiedy przyszło do podpisania umowy adopcyjnej - po prostu odmówił :) Tamten facet zrozumiał :)

Piesa została u teścia - główny plus jest taki, że mamy pewność, że będzie miała u niego jak w niebie :)
Po drugie, ona tamte tereny zna, więc czuje sie jak u siebie :) Ma dużo terenu na bieganie, można ją spokojnie puścić luzem, żeby sobie biegała.
Po trzecie - najważniejsze - będziemy mogli się z nią widywać podczas odwiedzin u teściów.


Takie szczęście w nieszczęściu :)
Oczywiście już zobowiązaliśmy się, że będziemy dokładać się do utrzymania Młodej (karmy, wizyty u weta, szczepienia itp.), żeby nie obarczać całkowicie teścia.



Dodam jeszcze - odnośnie sterylizacji.
Nam "pan behawiorysta" powiedział, że nie wiadomo, jak będzie się zachowywać po sterylizacji, że szansa na to, że stanie się spokojniejsza jest niewielka.

Posted

Znam suczkę Border Collie (bez papierów, po rodzicach z rodo), która dostała pierwszej cieczki jak miała 4 miesiące i zaraz potem została wysterylizowana. Zrobiła się bardzo, bardzo agresywna wobec innych zwierząt. Jak miała 2 lata rzuciła się bez ostrzeżenia z zębami na leżącego do góry brzuchem 3,5 miesięcznego szczonka... Myślę, że to miało duży związek ze (zbyt wczesną moim zdaniem) sterylką...

Posted

Tak, zauważono że sterylizacja w przypadku suk agresywnych może zwiększyć natężenie problemu.

Ale... lepiej mieć sukę może i bardziej agresywną ale do opanowania dzięki odpowiedniemu szkoleniu niż suke agresywną dodatkowo sfrustrowaną i poirytowaną cieczkami i burzą hormonów.

Choć wiadomo- każdy przypadek należy oceniać z osobna.

U mnie sterylka pomogła, suka się uspokoiła i nie reagowała już tak mocno agresywnie na lękowe sytuacje. Choć nie wiem na ile to był wpływ sterylizacji, a na ile ciężkiej, mozolnej pracy ;)

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...