Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

a_niusia - nie zgodze się ;) Ja jestem po filologii polskiej red-med (licencjat) i od 8 lat już (czyli zanim jeszcze skończyłam liceum) pracuję w zawodzie. To nie jest tak, ze nie ma pracy po studiach - po każdych studiach jest praca, ale akurat w tym zawodzie jest tak duża konkurencja, że trzeba ciągle i małymi krokami wyrabiać sobie markę. I jednocześnie żadne studia nie przygotowują do starcia z rynkiem pracy - bo studia mają dawać wiedzę na temat danego zawodu, a nie pokazywać, jaki jest ten czy inny rynek. To już musimy robić we własnym zakresie. A narzekającym na to, że nie ma pracy np. po polonistyce, zawsze powtarzam, że nie każdy w końcu musi iśc na studia ;) Sama zamierzam robić dodatkowe kursy zawodowe - bo chcę mieć pewnosć, że mam zabezpieczenie. I tutaj to już nie jest kwestia tego, czy jest się po polonistyce, czy po biologii - bo oba te kierunku w porównaniu np. z zawodem murarza czy stolarza dają zerowe szanse na zatrudnienie ;)

  • Replies 462
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[quote name='a_niusia']pewnie NIGDY nie zbudujemy.[/QUOTE]
Eee, przesadny pesymizm ;)
Na dzień dzisiejszy pewne aspekty wyglądają niezbyt różowo, a nawet przygnębiająco (vide nasze "elity" polityczne).
Ale na to trzeba też spojrzeć w kontekście szerszym i historycznym. Jesteśmy szalenie młodą demokracją. Zabory, potem odrobinka wolności między wojnami, potem sowieci. Inteligencję częściowo wyrżnięto, częściowo (tę o arystokratycznych korzeniach) sprowadzono do parteru. Mamy zupełnie inny start niż kraje zachodniej demokracji.

Co do zakładania własnej działalności, to teraz już w urzędach wszystko tłumaczą. Już nie jest tak, jak kiedyś, że trzeba przepraszać urzędasa, że się w ogóle żyje ;)

Posted (edited)

moje doświadczenia z zusem i us - bardzo fajne ostatnimi laty.
tylko urzędy pracy - do likwidacji.

sluchajcie, przy okazji zapraszam na bazarek w ogrodzie i na obrazach ;-) [URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/227317-Fanty-w-kwiatach-i-na-obrazach-%29-Dla-ONki-po-pseudo-w-BDT-Do-28-05-21-00[/URL]

[FONT=Verdana]a kusimy min takimi cudeńkami (MAMY TEŻ DECOUPAGE, albo DEKUPAŻ):[/FONT]

[IMG]http://i536.photobucket.com/albums/ff323/sleepingbyday/naszyjnikzielczer3.jpg[/IMG]



[IMG]http://i536.photobucket.com/albums/ff323/sleepingbyday/branzoczarna2-1.jpg[/IMG]

Edited by sleepingbyday
Posted

studia nie przygotowuja do starcia z rynkiem pracy nie dlatego, ze nie pokazuja JAK te prace znalezc (chociaz zdarzylo mi sie postudiowac troche w europie i wiem, ze na zachodzie jest inaczej), ale dlatego, ze nie daja ZAWODOW, ktore bylyby na rynku pracy atrakcyjne.

po prostu po studiach malo kto cos umie.
a skoro studia niczego konkretnego nie ucza, to ja np. uwazam, ze zupelnie bez sensu jest ladowac co roku mnostwo panstwowych pieniedzy w ludzi, ktorzy po 5 latach edukacji nie beda umiec kompletnie nic, co dotyczy ich zawodu.

w anglii np. bardzo wiele osob konczy nauke na licencjacie, bo to wystarczy, zeby miec przygotowanie do wykonywania zawodu-takze PRAKTYCZNE, czego u nas brakuje.
w polsce ludzie nawet po DOKTORATACH sa na rynku pracy niczym, bo po prostu nic nie umieja, co nie jest wina ich, ale systemu edukacji, ktory jest beznadziejny.

Posted

[quote name='a_niusia']studia nie przygotowuja do starcia z rynkiem pracy nie dlatego, ze nie pokazuja JAK te prace znalezc (chociaz zdarzylo mi sie postudiowac troche w europie i wiem, ze na zachodzie jest inaczej), ale dlatego, ze nie daja ZAWODOW, ktore bylyby na rynku pracy atrakcyjne.
[/QUOTE]
No ale zaraz - przecież nie ma przymusowego przydziału na nieatrakcyjne kierunki. Ludzie idą tam z własnej i nieprzymuszonej woli.
Tutaj raczej dotykamy słabej współpracy między gospodarką a nauką, czy między biznesem a nauką. I tu już "wina" rozkłada się na obie strony tej układanki. To nie jest tak, że winne są tylko uczelnie. Ostatecznie nimi też rządzą prawa rynku - za każdym studentem idą konkretne pieniądze. Nikt nie będzie podcinał gałęzi, na której siedzi. Póki są studenci, biznes się kręci - to takie same prawa popytu i podaży, jak w każdej innej dziedzinie. Ktoś chce studiować te nieatrakcyjne zawodowo kierunki.

Posted

[quote name='a_niusia']studia nie przygotowuja do starcia z rynkiem pracy nie dlatego, ze nie pokazuja JAK te prace znalezc (chociaz zdarzylo mi sie postudiowac troche w europie i wiem, ze na zachodzie jest inaczej), ale dlatego, ze nie daja ZAWODOW, ktore bylyby na rynku pracy atrakcyjne.

po prostu po studiach malo kto cos umie.
a skoro studia niczego konkretnego nie ucza, to ja np. uwazam, ze zupelnie bez sensu jest ladowac co roku mnostwo panstwowych pieniedzy w ludzi, ktorzy po 5 latach edukacji nie beda umiec kompletnie nic, co dotyczy ich zawodu.

w anglii np. bardzo wiele osob konczy nauke na licencjacie, bo to wystarczy, zeby miec przygotowanie do wykonywania zawodu-takze PRAKTYCZNE, czego u nas brakuje.
w polsce ludzie nawet po DOKTORATACH sa na rynku pracy niczym, bo po prostu nic nie umieja, co nie jest wina ich, ale systemu edukacji, ktory jest beznadziejny.[/QUOTE]

No i dlatego uważam, że jak ktoś ma narzekać na studia, to niech na nie nie idzie - przecież nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie ;) Ja poszłam, zrobiłam licencjat, który mi całkowicie wystarczy i mam dodatkową podkładkę, że mam zawód - w czym problem?

Posted

[quote name='filodendron']LadyS, jakie są stawki za arkusz za redakcję i korektę w Polsce A? (Jeśli wolno spytać :))[/QUOTE]

Nie mam pojęcia, bo pracuję na kontrakty i mam opłacane za całość wg innych stawek :) Nie pracuję nigdzie na etat, nie współpracuję też z gazetami ani wydawnictwami, a zleceń szukam głównie internetowo, więc od ludzi zarówno z Polski A, jak i Polski B, a czasem nawet Ukrainy czy (ostatnio) Kazachstanu :lol:

Posted

[SIZE=1]No właśnie chodziło mi o pracę via internet, np. freelancersko. U nas są widełki od 50 do 150 zł za arkusz (w zależności od umiejętności redaktora) - ciekawam, jak to się kształtuje we Wrocławiu albo Warszawie.[/SIZE]
Sorry za OT (o ile na tym wątku funkcjonuje jeszcze to określenie ;))

Posted

[quote name='LadyS']No i dlatego uważam, że jak ktoś ma narzekać na studia, to niech na nie nie idzie - przecież nie każdy musi mieć wyższe wykształcenie ;) Ja poszłam, zrobiłam licencjat, który mi całkowicie wystarczy i mam dodatkową podkładkę, że mam zawód - w czym problem?[/QUOTE]

czyli uwazasz, ze jest dobrze tak jak jest i nie ma na co narzekac?

co to znaczy "jak ktos ma narzekac, to niech nie idzie"? a jak inaczej mozna narzekac? nie widzac tego od wewnatrz?

system edukacji w polsce jest koszmarny. calutki wymaga powaznej reformy.
i tu nie ma co "nie narzekac" tylko trzeba zdawac sobie z tego sprawe.

nie kazdy musi miec wyzsze wyksztalcenie...ale kazdy moze. tylko poziom tego wyzszego wyksztalcenia jest skandaliczny.

Posted

[quote name='filodendron'][SIZE=1]No właśnie chodziło mi o pracę via internet, np. freelancersko. U nas są widełki od 50 do 150 zł za arkusz (w zależności od umiejętności redaktora) - ciekawam, jak to się kształtuje we Wrocławiu albo Warszawie.[/SIZE]
Sorry za OT (o ile na tym wątku funkcjonuje jeszcze to określenie ;))[/QUOTE]

Za arkusz wydawniczy mówisz od 50 do 150 zł? Bo może chodzi o jakiś inny arkusz, patrząc na ceny :lol: Ja rozliczam się nie wg arkuszy, tylko wg zzs lub zbs liczonych w całym dokumencie - minimalna stawka za tekst tzw. pozycjonerski, czyli lanie wody totalne, to 2 zł, za teksty bardziej wartościowe - 6, czasem 8. Są takie kontrakty, gdzie mam 10 zł/znormalizowana strona, wszystko zależy, ile współpracuję z kimś, kto zleca itd. Trudno jest mi określić średnie ceny, ale minimum to 2 zł/1000zzs. Korektę wyliczam wg innych widełek, zazwyczaj indywidualnie. Ale mówię, ja nie współpracuje z nikim bezpośrednio z Wrocławia, natomiast współpracuję z firmą spod Lublina, która daje mi niezłą stawkę za artykuł - różnie z tym bywa.

[quote name='a_niusia']czyli uwazasz, ze jest dobrze tak jak jest i nie ma na co narzekac?

co to znaczy "jak ktos ma narzekac, to niech nie idzie"? a jak inaczej mozna narzekac? nie widzac tego od wewnatrz?

system edukacji w polsce jest koszmarny. calutki wymaga powaznej reformy.
i tu nie ma co "nie narzekac" tylko trzeba zdawac sobie z tego sprawe.

nie kazdy musi miec wyzsze wyksztalcenie...ale kazdy moze. tylko poziom tego wyzszego wyksztalcenia jest skandaliczny.[/QUOTE]

Zawsze można narzekać, tylko to trochę bezcelowe ;) Ja nie mówię, że nie ma na co narzekać, bo faktycznie reforma by się przydała - ale póki co reformy działają tylko na niekorzyść istniejących już niezbyt dobrych systemów ;)

Posted

ja uwazam, ze o pewnych sprawach nalezy mowic glosno.

i nie chodzi tu tylko o poziom uczelni wyzszych, ale tez o pozziom pracownikow naukowych, ktorzy siedza, pierdza w stolki i zbieraja panstwowe pensje.

mnie to bardzo denerwuje. miedzy innymi dlatego, ze z racji zawodu bardzo duzo obracam sie w takich kregach i jestem tym po prost zaszokowana.

Posted

[quote name='filodendron'][SIZE=1]LadyS, tak - za arkusz wydawniczy (chodzi o długie teksty, minimum na kilka arkuszy). Przy czym oczywiście dolne widełki, to sczytanie pod kątem literówek.[/SIZE][/QUOTE]

Ach, rozumiem ;) Ja specjalizuję się raczej w tworzeniu i korekcie krótszych treści - na strony internetowe, do przewodników, do gazet - stąd rozbieżność stawek.

Posted

[quote name='a_niusia']taaaak...super, ale kiedy twoja corka skonczy studia moze sie okazac, ze filologia polska i wiedza o teatrze to za malo, zeby zostac krytykiem literackim i nagle moze tez sie okazac, ze to troche glupio po dwoch kierunkach studiow miec prace w stylu kelnerka w barze czy opiekunka do dzieci.
i co wtedy?[/QUOTE]
Wtedy jeszcze może być tłumaczem z norweskiego (już tłumaczyła fragmenty 'Petromanii"-polecam, możemy o sytuacji człowieka pracy w Norwegii "siedzącej na ropie" pogadać osobno), może być pisarzem i to niezwykle wykształconym i oczytanym, w ostateczności nauczycielem, zamiłowanym w literaturze polskiej i światowej. Będzie stanowiła owe "elity", może zostanie drugim Bralczykiem albo Miodkiem...

[QUOTE]niestety, ale takie studia w polsce daja naprawde bardzo nikle przygotowanie do tego, co oferuje rynek pracy.[/QUOTE]
Studia nigdy nie przygotowują w 100% do zawodu, to nie jest [B]zawodówka[/B], powinny jednak wychować i wykształcić człowieka wyższych lotów. Tego oczywiście dzisiejsze uczelnie nie robią, walcząc o zachowanie pewnej liczby studentów, bo to rzeczywiście daje zyski z kasy chociażby unijnej. Za moich czasów na wydziale fizyki było kilka kolokwiów, jeżeli ich się nie zaliczyło, to nie przystępowało się do egzaminu. Teraz można sobie zaliczać i zaliczać w nieskończoność i to jest rzetelna nauka?

[QUOTE]doktorat?
obiektywnie-co na rynku pracy znaczy doktorat z dziedziny takiej jak filologia czy wiedza o teatrze?[/QUOTE]
Patrz wyżej.


[QUOTE]to jest niestety "nauka dla nauki" i tworzenie kolejnych rocznikow, ktore nie beda mialy co ze soba zrobic, bo niczego nie beda potrafic.

nawet jak ktos chce i umie sie uczyc, to w polsce czesto laduje w wylegarni magistrow, ktora nijak nie przystosowuje do funkcjonowania na rynku pracy.[/QUOTE]
Zgadzam się, że to są wylęgarnie(nie wszystkie uczelnie czy wydziały) niemotnych, bezradnych "magisterków", którzy nie chcieliby mieć niczego, co ich rodzice i dziadkowie za czasów PRL oprócz "czy się stoi, czy się leży.."pięć tysięcy się należy: osiem godzin nicnierobienia za pensję, która następnie można przepuścić w barach i sklepach. Dla rozsądnego człowieka wyższe studia (nie przeczę, że dobre) powinny być wstępem do dalszego życia i powinny uczyć życia, a nie oszukiwania wykładowców, promotorów (ściąganiem prac magisterskich itp.). Umiejętności zawodowe zdobywa się w pracy, jednak należy umieć to robić i tego studia też powinny uczyć. Kto chce od razu pracować, niech uczy się w zawodówce (przyznaję, że jest ich jak na lekarstwo).
Wciąż jest zbyt łatwy dostęp do zbyt marnych studiów i mamy to co mamy. Dlatego właśnie inżynierowie zbudowali halę w Katowicach, która zawaliła się, grzebiąc wielu ludzi. A jednocześnie nasi specjaliści i naukowcy brylują za granicami Polski, a i w Polsce mamy wiele osiągnięć np. w medycynie. Tylko znowu to są wyjątkowo uzdolnieni ludzie, nie zwykli zjadacze chleba. Państwowe pieniądze, które poszły na ich wykształcenie, zostały zainwestowane bardzo dobrze, będą procentowały. Reszta pieniędzy podatników została rzucona w błoto, utrzymując trzy, sześć i więcej lat rzesze studentów, dla których uczelnie stanowią przechowalnie i ochronę przed zbyt szybkim wejściem w życie dorosłe, kiedy trzeba zarobić już nie tylko na siebie, ale często jeszcze na dziecko. Znam ludzi bez wykszałcenia, którzy ciężko pracują całe życie, bo życie dało im pewną świadomość. Znam też magistrów, którzy nie robią nic, siedząc rodzicom na karku, bo "państwo nie daje im pracy zgodnej z wykszałceniem". Myślę, że państwo powinno zapewnić obowiązkowe i dobre wykształcenie do 15,17 roku życia, potem niech każdy martwi się sam za siebie, mając do wyboru trudne studia lub przysposobienie do zawodu. To chyba leży w założeniach nowej reformy(podział uczniów po klasie pierwszej liceum), ale wątpię, że reforma wypali.

Posted

[quote name='dziuniek']Myślę, że państwo powinno zapewnić obowiązkowe i dobre wykształcenie do 15,17 roku życia, potem niech każdy martwi się sam za siebie, mając do wyboru trudne studia lub przysposobienie do zawodu.[B] To chyba leży w założeniach nowej reformy(podział uczniów po klasie pierwszej liceum), ale wątpię, że reforma wypali[/B].[/QUOTE]
W założeniach reformy, która wchodzi w życie we wrześniu tego roku, jest głębokie sprofilowanie klas od drugiej klasy liceum. To sprofilowanie, jak pisałam już wyżej, oznacza radykalne obcięcie liczby godzin języka polskiego i historii w klasach ścisłych i odwrotnie - w klasach humanistycznych sprowadzenie przedmiotów ścisłych do tematycznych bloków "ciekawostkowych".

[URL]http://www.rmf24.pl/news-reforma-liceow-karkolomna-i-nieprzygotowana-rewolucja,nId,433941[/URL]

Jeśli ktoś wychował dziecko gotowe w wieku 16 lat podjąć wiążącą decyzję o swojej przyszłości, to gratuluję.

Posted

[quote name='filodendron']

Jeśli ktoś wychował dziecko gotowe w wieku 16 lat podjąć wiążącą decyzję o swojej przyszłości, to gratuluję.[/QUOTE]

Ej, to jak to jest, że ja miałam w liceum klasę liczną, bo mieliśmy maksymalne obłożenie - 42 osoby - o profilu humanistyczno-prawniczym i na 42 osoby ok. 30 poszło na prawo albo administrację, a reszta na inne studia humanistyczne? :lol: A wybieraliśmy przed 1 klasą, mieliśmy podstawową matmę, fizykę, chemię, rozszerzone historię, WOS, polski, angielski, niemiecki, dodatkowe zajęcia z podstaw prawa, a jak ktoś chciał, to były różne olimpiady humanistyczne - np. ja poszłam na filozoficzną.

Posted

I tej podstawowej matmy i fizyki miałaś (a przynajmniej teraz tak jest) 150 godzin. Od września będzie ich 30.
Reszta "ścisłych" w tzw. bloku tematycznym na przykład "zdrowie i uroda", "mydło i powidło". Blok "przyroda" zastąpi chemię, fizykę, geografię i biologię.
Analogicznie na kierunkach ścisłych zamiast 150 godzin historii od września będzie ich 60.

Posted

[quote name='filodendron']I tej podstawowej matmy i fizyki miałaś (a przynajmniej teraz tak jest) 150 godzin. Od września będzie ich 30.
Reszta "ścisłych" w tzw. bloku tematycznym na przykład "zdrowie i uroda", "mydło i powidło". Blok "przyroda" zastąpi chemię, fizykę, geografię i biologię.
Analogicznie na kierunkach ścisłych zamiast 150 godzin historii od września będzie ich 60.[/QUOTE]

Ale mnie chodzi o to, że potrafiliśmy dokonać wyboru w wieku 15-16 lat. Jak to możliwe, że my potrafiliśmy ( i wiele osób, które było w innych klasach, też- np. ci z biol-medu w dużej części poszli na medycynę/weterynarię; ci z klasy europejskiej - na stosunku międzynarodowe, a mój osobisty kolega od lat po tej klasie pracuje w liniach lotniczych dodatkowo; ci z klas językowych - poszli na filologie; ci z mat-inf - na polibudę), a teraz nagle stało się to trudne?

Pomijam już fakt, że obecna reforma przybliży po prostu wygląd liceów do zawodówek - tylko nie będzie dawać zawodu :evil_lol:

Posted

[quote name='LadyS']Ale mnie chodzi o to, że potrafiliśmy dokonać wyboru w wieku 15-16 lat. Jak to możliwe, że my potrafiliśmy ( i wiele osób, które było w innych klasach, też- np. ci z biol-medu w dużej części poszli na medycynę/weterynarię; ci z klasy europejskiej - na stosunku międzynarodowe, a mój osobisty kolega od lat po tej klasie pracuje w liniach lotniczych dodatkowo; ci z klas językowych - poszli na filologie; ci z mat-inf - na polibudę), a teraz nagle stało się to trudne? [/QUOTE]
I jesteś pewna, że wszyscy są z tych wyborów zadowoleni?
To zawsze było trudne, a teraz będzie jeszcze trudniejsze. Córka znajomej po drugiej klasie zmieniła zdanie i zamarzyła o historii sztuki. Rok czasu przygotowywała się dodatkowo, poza szkołą, do rozszerzonej matury z historii sztuki, żeby móc pójść na wybrane studia. Teraz przygotowanie się do matury, która będzie odbiegała od wybranego profilu będzie wymagało zatrudnienia prywatnego nauczyciela.
Abstrahując od studiów - nie niepokoi Cię tak po prostu, czysto życiowo, blok tematyczny "śmiech i łzy" albo "woda - cud natury", który ma zastąpić lekcje z biologii, geografii i chemii? To ma być liceum?

Posted

[quote name='filodendron']I jesteś pewna, że wszyscy są z tych wyborów zadowoleni?
To zawsze było trudne, a teraz będzie jeszcze trudniejsze. Córka znajomej po drugiej klasie zmieniła zdanie i zamarzyła o historii sztuki. Rok czasu przygotowywała się dodatkowo, poza szkołą, do rozszerzonej matury z historii sztuki, żeby móc pójść na wybrane studia. Teraz przygotowanie się do matury, która będzie odbiegała od wybranego profilu będzie wymagało zatrudnienia prywatnego nauczyciela.
Abstrahując od studiów - nie niepokoi Cię tak po prostu, czysto życiowo, blok tematyczny "śmiech i łzy" albo "woda - cud natury", który ma zastąpić lekcje z biologii, geografii i chemii? To ma być liceum?[/QUOTE]

No wszyscy, z którymi rozmawiam - tak.

Owszem, niepokoi mnie - co napisałam zresztą wyżej ;) Dla mnie powinni zlikwidować gimnazjum i zrobić znów 8letnią podstawówkę i 4letnie liceum. Tak samo, jak nie rozumiem tych ciągłych egzaminów - szóstoklasisty, gimnazjalny - po co to komu?

Posted

[quote name='LadyS'] Tak samo, jak nie rozumiem tych ciągłych egzaminów - szóstoklasisty, gimnazjalny - po co to komu?[/QUOTE]
Totalna inwigilacja oraz statystki :) Dzięki temu wiadomo, jak wypadamy na tle Europy na poszczególnych etapach kształcenia. Podobno to ważne. Dla szkół na pewno wygodne - można sobie przesiać towarzystwo i mieć potem lepsze wyniki na kolejnym etapie kształcenia.

Posted

A ja wybrałam sobie życiowy kierunek w piątej klasie szkoły podst., kiedy przeczytałam (w wakacje) podręcznik do fizyki. Poszłam do klasy mat-fiz i chociaż wiedziałam, że chcę się zajmować fizyką, miałam wiele możliwości. Z mojej klasy ludzie są naukowcami, lekarzami, inżynierami, pracownikami różnych ministerstw, redaktorami i korektorami, jest konserwator malarstwa, aktorka. Klasa matematyczno-fizyczna dała im dobre podstawy radzenia sobie w życiu. I ja nie pytałam, po co mi historia, geografia,biologia, trzy wypracowania z polskiego w tygodniu. Teraz uczniowie nie chcą się uczyć innych, nieprofilowych przedmiotów, to po co wydawać na to pieniądze? Niech nie mają wykształcenia [B]ogólnego[/B], tylko zawodowe. Mądry i zainteresowany człowiek i tak zdobędzie wiedzę gdziekolwiek.

Posted

ja skonczylam klase filologiczna.
jestem z wyksztalcenia biologiem ze specjalizacja zoolog. pracuje w zawodzie.

w wieku 15 lat sadzilam, ze moja przyszlosc to filologia obca, dziennikarstwo lub podobna humanistyczna bzdura.

uwazam, ze skazywanie 15latka na rozwoj tylko w jednym kierunku jest glupota i tworzeniem kolejnych pokolen nieudocznikow i debili.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...