Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

rzeczywiście, niesamowite:).

A nic się ciekawego nie działo u was?

U mnie pokazywana już tu historia wiele razy z cyklu "szczekanie na nic".
Moja babcia była sama z psem w domu i Shira od urodzenia ma miski w jednym tym samym miejscu. Gdy sypnie się jej na kolacje suche to rąbie do ostatniej kulki z apetytem;).
Jednak tego dnia podczas kolacji pies nagle odskoczył do tyłu w środku posiłku i zaczął szczekać nad miskami. (Zwykle gada pod nosem lub wyje ale nigdy nie szczeka)
Babcia wyszła, zapaliła światło i mówi "shirka tu nic nie ma" na to pies zrobił kilka kroków do tyłu najeżył się i znów zaczął szczekać. Po chwili się uspokoiła i wróciła do jedzenia...

Noc przed tym zdarzeniem też była dziwna. Nieźle nastraszyła moją mamę:D. Na korytarzu mamy takie wiklinowe siedzisko. Mama wstała w nocy do toalety i słyszała że ktoś siada na nim. Przekonana że ktoś czeka do toalety wychodzi a tu pusto:> Po czym spojrzała na zegarek było po 3 w nocy i w tym momencie wysiadł nam prąd. Przerażona mama pobudziła pół domu że kusi i bezpieczniki w mieszkaniu nie działają i ktoś ma zejść do piwnicy je włączyć bo ona ma cykora:P
wcześniej pół wieczoru okoliczne osiedla i my prądu nie mieliśmy:P. Po czym po włączeniu prądu włączyło się samo radio we wieży i zaczęło szumieć jak by fali nie było, a ustawione było na CD bo wszyscy po to jej używają:). noc pełna wrażeń ;)

Posted

3 historie rpzezylam ze swoim bratem i andal wlasciwie nie rozmawiamy o tym z nikim innym bo ciezko nam uwierzyc. Wracalismy skads tramwajem, pozny wieczór. Ja lat 16, on 13. Gadmay, smiejemy, się i na przystanku naprzeciw widzimy jakiegos mezczyzne, a ze było w nim cos zabawnego to zaczelismy komentowac do siebie ( ale grzecznie). W tem ow jegomosc popatrzyl prosto na nas, usmiechnal się i...okazalo się ze ma spilowane wszystkie żęby. Tak jakby miał kly na kazdym miejscu. Po czym upewniwszy się ze patrzymy na niego nadal skinal do nas glowa. Tramwaj odjechal w tej chwili i odetchnelismy ale ze mieszkalismy w nieciekawej i dosc ciemnej okolicy bieglismy cala droge do domu.

Było dobrze po 22 kiedy musielismy wyjsc jeszcze z psem. Zazwyczaj dzielilismy się tak, ze ja wcyhodze rano przed szkola, rodzice popoludniu., a brat wieczorem. Ale po spotkaniu z ów dziwnym jegomosciem miał stracha wiec postanowilismy wyjsc razem. Pies jak zwykle się cieszl na spacer, już miał problemu z lapamie wiec nie mogl biegac, trzeba go było nosic na schodach itd. Stoi wiec przed kamienica, rozmawimy a pies 20 metrow dalej się zalatwia itd. Nasz budynek jest jakby zbudowany w takim ksztalcie
__________
I
I
I
---------------


Innymi slowy jest otoczony z 4 stron, zawiera mnostwo kamieniczkowych klatek i jest polaczony dachami. Żeby przejsc do wewnetrznego dziedzińca można przejsc takim lukiem z brama albo z góry rysunku albo tam gdzie my mieszlamy u dołu.Nie ma innego wejscia.
Wiec stoimy kolo klatki na dole ( tam gdzie ta przerywana linia) a pies jest mniejnwiecej po srodku rysunku. Wszedzie pala się takie latarnie zamontowane na kamienicy. Wtem ta nad namiz aczyna mrugac stopniowo, nie gasnac ale mrugac. W tym samym momnecie z 2 strony diedzica przez brame wchodzi gosc, jakis koles z neseserem w reku. Jest skryty w cieniu. Pies przestaje wachac i patrzy na niego po czym nienaturalnie szybko rusza w nasza strone. My z bratem nadal rozmawiamy ale dziwimy się czemu pies wraca bo zazwyczaj maksymalnie przedluza bycie na dworze. Wtem gosc przyspiesza jakby zaczal biec? , nasz chory Atas puszcza się pedem w nasza strone, oboje już zaniepokojeni patrzymy o co chodzi, i wtedy to człowiek ( to cos?) staje w swietle srodkowej latarni. Nie wiem czy to ejst do uwierzenia ale nie miał twarzy...Po prostu czarna plama, jak noc. Nie mogla to być ani kominiarka ani nie był murzynem...Pies dobiega do nas, ten czlowiek nadal sunie ( biegnie szybko tez w naszym kierunku) pies rzuca się na drzwi klatki, ja oprzytomnialam i otwoeriam drzwi wejsciowej brat w porywie intelektu bierze psa na rece i w ostatniej chwili wpadamy do klatki. Latarnia gasnie, swiatla w klatce nie da się zapalic(to akurat u nas dziwne nie jest). Zatrzaskujemy drzwi i pedem na slepo biegniemy na 4 pietro ( kamienica bez windy) na pierwszym polpietrze slyszymy takie Łupppp w drzwi wejsciowe, ale się nie ogladamy i prosto do domu.

Matka jak nas zobaczyla bala się pytac. Dodoam ze oboje bvylismy trzezwi i wolni od wszelkich uzywek. Potem przez dwa tgdonie wychodzilismy o akzdej porze z bratem z psem wspolnie, a sam pies wieczorem zapieral se lapamie przez kilka dni żeby wyjsc z klatki i trzeba go było wynosic na sile.

Minelo wiele lat od tego zjawiska, brat konczy 22 lata niedlugo, i nadal jak o tym wspominamy sobie to łzy nam staja w oczach. Tego wieczora jak wrocilismy, po raz pierwszy od kilku lat spalismy razem w lozku, przy zapalonym swietle i szczelnie zasloniety zaslonach. Z psem rzecz jasna.

Mialam napisac wiecej ale przypominanie sobie tej hisotir mnie strasznie zdenerwowalo. Wiec może cos lzejszego innym razem...

Posted

Jak rany, nie do wiary po prostu! Zaraz lecę TŻ-owi powiedzieć, niech się też trochę poboi:diabloti:

Opowiem też moją, nieporównanie mniej straszną historyjkę. Mając naście lat nie posiadałam psa, lecz kota, który bardzo lubił ze mną spać, czym nie różnił się raczej od swych pobratymców. No i pewnego razu budzę się nad ranem (już było dość jasno), żeby zwalić księcia z nóg, bo czuję, że mi się na nich znowu wyłożył... Tyle, że gdy otworzyłam oczy, kota nie było... a ja nadal przez parę minut czułam jego ciężar, gapiąc się w miejsce, gdzie niby jest kot i jednocześnie mając wewnętrzne przekonanie, że coś tu bardzo nie gra. Zjawisko przeszło by nigdy się nie powtórzyć. I na całe szczęście:oops:

Posted

fajnie ze sie cos ponownie ruszyło:)

Ale dlaczego właśnie teraz, kiedy szybko robi się ciemno i 3/4 spacerów odbywa się o zmroku:P brrrr

Madie, nie wyszła bym już sama z domu,.... nie powtórzyło się już nic nigdy?

Posted

Sushine, rozmne rzeczy sie dzialy ale nie zwiazane z tym dokladnie chyba. Choc potem najblizsze dwa lata, albo cos kolo tego zarowno moj brat jak i ja ogladalismy sie za siebie ze tak powiem jak wracaliśmy sami do domu. Oprocz tego mam jeszcze dwie autentyczne na ile to mozliwe przy ludzkim postrzeganiu historie.

Po pierwsze od dawien dawna mam swojego „przyjaciela”. Kiedys jakoś 13 latka wracałam sama z domu po 21 pozna jesienia. Byłam na ulicy sama az uslyszalam kroki za sobą , nie oglądajac się widzialam cien 2 osoby w takim dluugim plaszczu wyzszej na pewno ode mnie, nawet wydawalo mi się ze katem oka ja dostrzeglam. Był to mezczyzna. Nie zastanawiajac się dluzej przystanelam bo ulicza była waska a ja szlam powoli i czekam az mnie gosc wyprzedzi. I cisza. Obracam się a tu pusto...Nie mogl skrecic gdzie inadziej bo „ulica” malo uczesczana i jednokierunkowa ze tak powiem....

Sytuacja powtarzala się kilka razy tylko na tym odcinku. W koncu przyzwyczailam się do mojego nocnego towarzystwa, i nawet je nazwalam. Czułam ze mialo dobre zamiary, tzn nie czulam się niebezpiecznie. Gosc czasami się pojawial ¾ razy w tygodniu, a czasami znikal na rok./dwa. Kiedy jako 18 latka wyprowadzilam się z domu i wyjechalam do innego miasta to zniknal. Tzn nie poszedl za mna. Ale jak czasami wracam do domu nadal zdaje mi się towarzyszyc.

Po drugie i to jest bardzie przerazajace, wlasciwie to najbardziej przerazajaca historia jaka mnie spotkala gdy byłam sama. Jako 17 latka lubilam spac w sweitle ksiezyca ( romantyzm i takie tam...)
I pewnej letniej nocy była pełnia, wiec otworłam okno na osciez, i odslonilam zaslozny. W jakiejs czesci nocy ksiezyc zawsze padał na moje lozko. Zasnelam i cos mnie obudzilo. Ujrzałam przy sobie postac, stojajaca nade mna, w takich białych szatach z jakimis wzrokami, z twarza koloru ciemnego rzemienia, wlosami zaplecionymi w warkocz ( taka pseudoindianska) która patrzyla się we mnie z taka nienawiscia ze czulam to niemalze namacalnie. W dodatku w dlozni mezczyzna ( sredni wiek) trzymal jakiejs ostrze, nie wiem co to było i wpatrywal się we mnie intesywnie. Ledwo moglam oddychac, ani nie mogla krzycec, ani się ruszyc, czulam ( nie wiem jakos to wiedzialam) ze jeśli cokolwiek powiem , drgne albo cos takiego to umre.

Wiem glupie, ale naprawde wtedy po prostu to wiedzialam. Co jakis czas tylko zamykalam oczy i w myslach się modlilam. Potem zasnelam czuajacjego wzrok na mnie a rno cozywiscie nic już nie było....


Daruje sobie tez gadanie ( np. do dzis denerwuje to moja matke która widziala sama jako dziecko i nie tylko rozne rzeczy, przezyla nawet smierc kliniczna...) bardzo szczegolowe, ale w domu w ktorym teraz mieszka moja rodzina a wczesniej ja, tzn w tym lokalu zmarla Pani, tuz przed tym jak sie wprowadizlismy. Umarla w kuchni, bo przypiecu miala tam najcieplej. Ponoc cale zycie od wybudowania budynku (1904 rok) tam mieszkala i dozyla prawie 100 lat. Ploty chodzily ( ale to ploty) ze ona tez widziala rozne dziwne rzeczy, ze miala jakas w sobie wrazliwosc psotrzegania tego czego normalnie ludzie nie widza.

W kazdym razie nam sie nie zdarzylo niczego w domu widziec i chwala Bogu, ale nasze dwa psy Atos ktory juz doszedł(*) i Tula która wtedy była jeszcze mała a dzis ma prawie 8 lat, czesto stawały na prgu [przedpokoju i kuchni zimą i szczekały w nocy (tylko w nocy) w pusta przestrzen. Jak sie we 3 budzilismy z mama i bratem to probowalismy je wolac, bo po kamienicy glos sie roznosi piorunem, ale nic to nie dawlao, tylko sie obracały i machaly ogonami i znow szczekały na cos niewodocznego.


na razie tyle, reszta to jakies lighty:)

Posted

To i ja się dołączę :)

Mój dziadek który kochał psy nad życie zmarł 2 lata temu. W ich domu zawsze były psiaki, które śmierć ogromnie przeżyły. Do tej pory nie chcą za bardzo wchodzić do jego pokoju...
Kiedy pierwszy raz poszliśmy z nimi na cmentarz stało się coś niesamowitego jak dla mnie. Odrazu wiedziały gdzie mają iść. A kiedy doszliśmy na miejsce to jeden usiadł po jednej stronie, drugi po drugiej i zaczeły przeraźliwie wyć. Płakały za dziadkiem...
Kolejnym razem jeden położył się na grobie i nie dał się ruszyć. Warczał i szczekał przyklejony do pomnika tak że nie dało się go wogóle podnieść... A zwykle to psiak który kocha wszystkich i wszystko...

Posted

[quote name='blueberrykiss']To i ja się dołączę :)

Mój dziadek który kochał psy nad życie zmarł 2 lata temu. W ich domu zawsze były psiaki, które śmierć ogromnie przeżyły. Do tej pory nie chcą za bardzo wchodzić do jego pokoju...
Kiedy pierwszy raz poszliśmy z nimi na cmentarz stało się coś niesamowitego jak dla mnie. Odrazu wiedziały gdzie mają iść. A kiedy doszliśmy na miejsce to jeden usiadł po jednej stronie, drugi po drugiej i zaczeły przeraźliwie wyć. Płakały za dziadkiem...
Kolejnym razem jeden położył się na grobie i nie dał się ruszyć. Warczał i szczekał przyklejony do pomnika tak że nie dało się go wogóle podnieść... A zwykle to psiak który kocha wszystkich i wszystko...[/QUOTE]

Moja poprzednia sucz Nuka (16lat) też w kilka miesięcy po śmierci dziadka poszła ze mną na cmentarz. Ona nigdy nie ciągnęła na smyczy, była już starszą panią a od bramy do samego pomnika praktycznie zaciągnęła mnie. Nigdy wcześniej tam nie była. Także usiadła przy grobie i wpatrywała się w niego. Dziadek był jej panem. Kochała go najbardziej ze wszystkich.

A Madie co do indianina, jest takie zjawisko jak mara senna. Czyli że niby się budzisz, myślisz już, widzisz ale twój mózg nie do końca kontaktuje więc przeżywa rodzaj snu. Właściwie snu na jawie. I ten idianin mógł być taką marą;) Aczkolwiek wcale nie musiał:P

Posted

Hej
Tak czytam ten watek i widze ze coraz mniej jest on zwiazany z ponadzmyslowym postrzeganiem u psow;-)

Dorzuce cos od siebie.

Cala historia miala miejscy 30 pazdziernika w godzinach 20-22, czyli tuz przed Wszystkich Swietych (tutejsza noc Halloween).

Niedaleko mnie jest fantastyczny, wielki park ktorego wada\zaleta (bo po co psuc wspaniale, naturalne widoki lampami) jest to ze na obszarze kilkunastu km kwadratowych sa tylko 4 latarnie. Park ma 3 czesci: sciezka nad oceanem, laki + las i malutki cmentarz - ok 50 grobowcow.

O tej porze roku zwykle z Romkiem nie zapuszczamy sie w las, najczesciej spacerujemy po pierwsze lace i nad oceanem. Ale tego dnia wyjatkowo wczesniej poszlismy na spacer no i zapedzilismy sie do lasu:-) Szybko zrobilo sie ciemno, wiec odpalilem latarke, na psie swiecidelko i weszlsimy w najdluzszy kawlek lasu. Pies "trzymal noge". Na chwile sie jednak zatrzymal. Po 3-5 sekundach zawolalem go i odruchowo sie odwrocilem zeby zobaczyc czy do mnie idzie, i jak swiatlo latarki przelecialo po drzewach zobaczylem zjawe: faceta powieszonego na drzewie. Troche mi sie nogi ugiely, a do strachliwych nie naleze:/
Nie wiem czy romek zatrzymal sie przy tym akurat drzewie, bo jak zerknalem na dol, byl juz przy nodze.

Wyszlismy z lasu, poszlismy sciezka nad oceanem. Przeszlismy ja do konca i zaczelismy wracac. W Pewnym miejscu Romek siadl, siedzial i sie patrzyl w strone wody. Wolalem kilka razy ale nawet sie nie odwrocil w moja strone (nigdy wczesniej ani pozniej mne tak nie zignorowal). Wyciagnolem z kieszeni jego ukochana pilke i rzucilem w jego strone- zero reakcji. Podszedlem do niego, poglaskalem i dopiero wtedy odwrocil sie w moja strone, wstal i zaczal mi lapka w strone wody pokazywac. 5 minut swiecilem latarka w kazda strone, ale nic nie znalazlem. Nawet zadnego ptaka nie bylo. Psa musialem sila odciagnac od tego miejsca. Nigdy wczesniej ani pozniej nic podobnego sie nam nie przytrafilo.

Jak wrocilem do domu to uswiadaomilem sobie ze to miejsce nad oceanem bylo w linii prostej oddalone od tego drzewa w lesie tylko o ok 100m.

Najdziwniejsze jest to ze obylo sie bez szczekania. Chociaz Romek szczeka tylko i wylacznie jak ktos sie kreci wieczorem kolo domu (za dnia ignoruje obcych;-))

Posted

Ja bym zdecydowanie zrezygnowała z dalszego spaceru i przeszła w sprint do domu:D
Ale tak apropo ponurych miejsc to naprzeciwko mojego domu jest stara fabryka (przed wojną Siemiens). Mniej więcej połowa teranu to odgrodzony zachwaszczony zagajnik. W zasadzie nie dzieją się tam żadne cuda na kiju ale historia jest sama w sobie nieciekawa.
W ciągu mniej więcej 6 lat zgineły tam 3 osoby: 1. to jeden z okolicznych pijaczków, prawdopodobnie na zawał. Nic w tym dziwnego bo to zwyczajowe miejsce schadzek. Po jakichś 3 latach znaleźli tam bezdomną kobietą z rana kłutą (nie wiem czy kogoś złapali wtedy) a na końcu, akuratnie 30.10. dzieciaki z okolicy robiły sobie coś w rodzaju Halloween i postanowiły pobuszować w tych chaszczach. Pech chciał że znalazły na końcu zagajnika całkiem prawdziwego wisielca. To się nazywa niezapomniane Halloween, nie? Brrr.

Posted

Masakra, psycha zryta do końca życia:/

U nas co do takich wisielców (sporej grupy w okresie mody na czarną wołgę z rogami) jest las "dębina". Choć czasami się tam wypuszczam nadal:P
Też podobne historie tam się dzieją. Jak na ironie las sąsiaduje przez ulicę z cmentarzem:P

Posted

Moja mama z trupami miala w życiu wiele doczynienia, jak mi opowiadała ile w życiu znalazła...
Pierwszego trupa znalazła jako dziecko, bigała po krzakach i znalazła z kolegą coś zawiniętego w gazetę, dziecięca ciekawość kazała jej zajrzeć do środka. Znaleźli martwe niemowlę...
Jak była starsza i szła do szkoły, ku jej oczom okazał się wisielec, jakaś kobieta kazała jej go popilnować (?!) bo chciała pobiec do domu zadzwonić po pogotowie. Nie raz też pracując w szpitalu musiała przeskakiwać przez trupy ponieważ czasem opuszczała pracę późno i chłodnia była zamknięta więc kładli trupy czasem nawet w przejściu że musiała przeskakiwać by przejść do szatni, powiedziałą że nigdy nie zapomni pewnego sinego wisielca. Raz usiała też przewieźć zwłoki windą z koleżanką, tak się stało że winda za nisko się zatrzymała i otworzyła, musieli jakość z tym trupem na lóżku wyjść, no ale trup ciężki i jak przechylili łóżko to zaczął spadać, uciekła wtedy i poprosiła sanitariusza o pomoc :P

Posted

[quote name='sunshine']Przerażające, a powiesił się tam ktoś faktycznie?[/QUOTE]

Nie mam bladego pojecia. To jest dosc stary las, z ruinami jakiegos starego dworu z XVIw. Napewno wile sie tam dzialo...

[quote name='Koreksonowa']Ja bym zdecydowanie zrezygnowała z dalszego spaceru i przeszła w sprint do domu:D[/QUOTE]

Ja tam strachliwy nie jestem a moj pies ma nature odkrywcy wiec po zapieciu na smycz spokojnie opuscilismy las;-)

Posted

przeczytałam dwie ostatnie strony, więcej wolę nie czytać bo się będę bała chodzić po ciemku po własnym mieszkaniu :P

widzę że część opowieści odbiega od tematu ponadzmysłowego postrzegania u psów, a mnie się przypomniało że kiedyś czytałam niesamowitą książkę - to był tytuł "Dusza Zwierząt" autorstwa Jean Prieur - nie pamiętam dokładnie tych historii ale jest to właśnie zbiór opowiadań o różnych przypadkach gdy psy i inne zwierzęta (ale głownie psy z tego co pamiętam) ponadzmysłowo wyczuwały różne zjawiska, pamiętam że czytałam tą książkę kilka razy, lubiłam do niej wracać bo była niesamowita, polecam odwiedzić bibliotekę czy księgarnię i przeczytać sobie, a ja poszukam u mojej mamy w półkach, może gdzieś ją znajdę, chętnie bym znów poczytała

edit: znalazłam na zachętę spis treści ;)


Jean Prieur - Dusza zwierząt
wydawca: Czakra, Warszawa 1992,

Część I
DUSZA OBDARZONA WRAŻLIWOŚCIĄ INTELIGENCJĄ I INICJATYWĄ

I. Oczywistość ich duszy
II. Ich uczucia
III. Ich inteligencja
IV. Ich pojęcie dobra i zła
V. Ich spojrzenia
VI. Ich krzyk
VII. Ich wielkie podróże
VIII. Ich śmierć
IX. Ich praktykowanie cnót chrzescijańskich

Część druga
DUSZA, KTÓRA TRWA I POJAWIA SIĘ

X. Zmarłe zwierzęta postrzegane przez ludzi
XI . Zmarli ludzie postrzegani przez zwierzęta
XII. Zmarłe zwierzęta postrzegane wyłącznie przez zwierzęta
XIII. Zdolność przewidywania, telepatii, widzenia na odleglość

Część trzecia
DUSZA UZNANA PRZEZ WIĘKSZOŚĆ CYWILIZACJI

XIV. Mądrość zwierzęca
XV. Orient i Grecja
XVI. Stary Testament
XVII. Nowy Testament, Apokryfy, Pierwsi Ojcowie
XVIII. Średniowiecze i Renesans
XIX. Wiek XVII i XVIII: spór
XX. Wiek XIX: nadzieja
XXI. Wiek XX: piekło
XXII. Kościół katolicki i zwierzęta
XXIII. Homo rapiens
ADDENDUM: Czy ludzie mają duszę?

Posted

Witam! jesli chodzi o opowieści to kolega opiekował się białym pudlem sąsiadki mieszkającej piętro niżej pod nim. Pancia piesa nie pamietam dokładnie czy wyjechała czy poszła do szpitala na obserwację ale obłożnie chora na pewno nie była. Ot taka sobie w średnim wieku pani. Aż tu jednej nocy pies zaczął przeraźliwie wyć. Kolega w te pędy w piżamie nadól do psa, a on nic tylko wyje i wyje uspokoić się nie dawał. I tak do samiutkiego rana. Ok. godz. 8 - 9.00 dostał wiadomość, że pancia psa zmarła właśnie w nocy i rodzina prosiła żeby on jeszcze trochę poopiekował sie psem zanim po niego ktoś z rodziny się nie zgłosi.

Posted

O masakra, przeczytałam pierwszą historię Madie i teraz z psem nie wyjdę... poczekam, aż mąż z pracy wróci. Idę sobie telewizję włączyć, bo mam zbyt cicho w domu, a psica śpi.

Ja tam się cieszę, że mnie się takie sytuacje nie zdarzyły nigdy, bo bym chyba na zawał zeszła...

Posted

[quote name='Fauka'] Raz usiała też przewieźć zwłoki windą z koleżanką, tak się stało że winda za nisko się zatrzymała i otworzyła, musieli jakość z tym trupem na lóżku wyjść, no ale trup ciężki i jak przechylili łóżko to zaczął spadać, uciekła wtedy i poprosiła sanitariusza o pomoc :P[/QUOTE]
po mojej uczelni krąży opowieść o tym jak pan technik z katedry anatomii odwoził preparaty po zajęciach do magazynu i winda się zatrzymała między piętrami. Perspektywa spędzenia nocy ze zwłokami i w oparach formaliny zmusiła go do wrzeszczenia dopóki go ktoś nie uwolnił:D Miał szczęście bo popołudniami to raczej zbyt wielu ludzi się po budynku nie kręci.

Posted

[quote name='Olga RaQ']przeczytałam dwie ostatnie strony, więcej wolę nie czytać bo się będę bała chodzić po ciemku po własnym mieszkaniu :P

widzę że część opowieści odbiega od tematu ponadzmysłowego postrzegania u psów, a mnie się przypomniało że kiedyś czytałam niesamowitą książkę - to był tytuł "Dusza Zwierząt" autorstwa Jean Prieur - nie pamiętam dokładnie tych historii ale jest to właśnie zbiór opowiadań o różnych przypadkach gdy psy i inne zwierzęta (ale głownie psy z tego co pamiętam) ponadzmysłowo wyczuwały różne zjawiska, pamiętam że czytałam tą książkę kilka razy, lubiłam do niej wracać bo była niesamowita, polecam odwiedzić bibliotekę czy księgarnię i przeczytać sobie, a ja poszukam u mojej mamy w półkach, może gdzieś ją znajdę, chętnie bym znów poczytała

edit: znalazłam na zachętę spis treści ;)


Jean Prieur - Dusza zwierząt
wydawca: Czakra, Warszawa 1992,

Część I
DUSZA OBDARZONA WRAŻLIWOŚCIĄ INTELIGENCJĄ I INICJATYWĄ

I. Oczywistość ich duszy
II. Ich uczucia
III. Ich inteligencja
IV. Ich pojęcie dobra i zła
V. Ich spojrzenia
VI. Ich krzyk
VII. Ich wielkie podróże
VIII. Ich śmierć
IX. Ich praktykowanie cnót chrzescijańskich

Część druga
DUSZA, KTÓRA TRWA I POJAWIA SIĘ

X. Zmarłe zwierzęta postrzegane przez ludzi
XI . Zmarli ludzie postrzegani przez zwierzęta
XII. Zmarłe zwierzęta postrzegane wyłącznie przez zwierzęta
XIII. Zdolność przewidywania, telepatii, widzenia na odleglość

Część trzecia
DUSZA UZNANA PRZEZ WIĘKSZOŚĆ CYWILIZACJI

XIV. Mądrość zwierzęca
XV. Orient i Grecja
XVI. Stary Testament
XVII. Nowy Testament, Apokryfy, Pierwsi Ojcowie
XVIII. Średniowiecze i Renesans
XIX. Wiek XVII i XVIII: spór
XX. Wiek XIX: nadzieja
XXI. Wiek XX: piekło
XXII. Kościół katolicki i zwierzęta
XXIII. Homo rapiens
ADDENDUM: Czy ludzie mają duszę?[/QUOTE]


szukałam wł na allegro, znalazłam tylko w archiwum:( niedroga bo nawet od 12 zł. będę polować:)

Posted

Ja wczoraj z bratem rozmawialam przez telefon na temat tej naszej historii. Dalam mu nawet forum do podczytania. To nie jest strachliwy facet ( po 20, studia, niedlugo policjant). Rano dzwoni i powiedzial ze przeczytal caly watek ( musze mu pogratulowac wytrwalosci bo na jeden raz mu sie to udalo) i ze teraz mnie opierdzieli bo potem musial w nocy z psem wyjsc i czul sie dziwnie i caly czas "patrzyl" sobie za ramie.

Posted

Witajcie, przypadkiem weszłam na to forum i chyba już zaczynam żałować :D Niektóre historie są powalające, przecztałam pół wątku i powolutku będę czytać dalej. Coż mnie podkusiło żeby to czytać :D ja taki cykor, w nocy już mam jakieś zwidy i się boję :D

Miałam jedną historię związaną z moją psicą. Otórz mój dziadek zmarł 3 października a to wydarzyło się 1 listopada. Byłam sama z psem w domu bo wszyscy poszli na cmentarz. Oglądam sobie TV spokojnie, cisza w domu i nagle zerwał się mój pies, ale zerwał się takim będem że szok, zaczął szczekać ile sił w gardle, ujadać, warczeć i biegać z pokoju do pokoju aż wkońcu przystanął na progu i tak jeszcze chwilę szczekał najerzony. Od razu pomyslałam "dziadek przyszedł" i zwiałam szybko do babci (babcia mieszka nad nami). Mój pies czasami ma podobne fazy ale nie tak gwałtowne i tylko jak za oknem coś się dzieje a nie było nic słychać, kompletnie, do dziś jak o tym myślę to ciarki przechodzą.
Swoją droga podziwiam coniektórych że chodzą spać na działki, ja w życiu bym nie poszła, choćby mi obiecali złote góry, co to to nie;) Pozatym to moje psy chyba nie pokazują że np. czują czyjąś śmierć. Kedy umarł dziadek to byłam w szkole i nie wiem jak się zachowywały ale np. przechodzimy na spacerach obok miejsca gdzie facet się powiesił (nawet widziałam jak wisiał) to nie widzę jakiejś dziwnej reakcji z ich strony. Mój Onek bardzo wyje jak karetka jedzie albo policja, z tym że on nie przepuści rzadnej więc wątpie że za każdym razem ktoś umiera ;) mój tata krzyczy zawsze żeby przestał bo kojarzy mu się to ze śmiercią.

Znam jeszcze kilka historii związanych z duchami autentycznych ale nie koniecznie z psami więc nie wiem czy nadaje się to na ten wątek :)

Posted

Kiedy umierał mój pierwszy pies, byłam na zajęciach z filozofii i przegadaliśmy je całe o tym że zwierzęta mają duszę i że kościół nie ma racji. Wtedy weszła na zajęcia pani woźna i poprosiła mnie na dół bo babcia przyszła po coś. Myślałąm że nie ma kluczy ale kiedy zeszłam powiedziała mi że Najka miała nieszczęśliwy wyapadek i mama pojechała ją uśpić bo cierpiała :( coś w tym jest.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...